Nazywam się Caroline Angel. Jestem
dość wysoką, 18 -letnią dziewczyną .Mam ciemne oczy i długie ,
godne pozazdroszczenia włosy. Ogólnie jestem drobną istotką, w
której jest mnóstwo pozytywnej energii i zapału do życia.
Mieszkam w małym miasteczku o nazwie Ducatto w Anglii. Lubię swoje
miasto,mimo iż łączy mnie z nim wiele przerażających
wspomnień...
Moi rodzice prowadzili jedyny w okolicy
pensjonat : " Emerald " . Mama w pełni poświęciła się
wychowaniem swoich dzieci : moim,mojego o 9 lat starszego brata
-Carla, i o 8 lat młodszej ode mnie siostry - Kate. Byliśmy bardzo
zżyci, wiedzieliśmy,że w każdej sytuacji możemy na siebie
liczyć. Niespodziewanie pryzmat dzieciństwa został rozbity. Gdy
miałam 15 lat mój tata zginął w wypadku,podczas pracy w
elektrowni. Przynajmniej tak zrozumiałam, gdy zobaczyłam zapłakaną mamę siedzącą w kuchni. Pamiętam, jak całą noc przepłakałam
licząc, że to jakiś koszmar- na próżno. Jest na świecie taki
rodzaj smutku ,którego nie można wyrazić łzami. Nie można go
nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu ,osiada
ciasno na dnie serca,jak śnieg podczas bezwietrznej nocy. Po śmierci
mojego taty -James'a, było nam ciężko, mama była silna , nie
załamała się,wiedziała ,że ją potrzebujemy. Z nas
wszystkich,najbardziej nie mogła poradzić sobie Kate. Po prostu nie
rozumiała,albo nie chciała zrozumieć. Jednak rodzina zawsze da
radę. Potem przekonałam się,że życie nie jest takie kolorowe ,
jak mi się wydawało w dzieciństwie... Czasy były
ciężkie,pensjonat był na skraju bankructwa ,a nam groziła
eksmisja. Pracowałyśmy z mamą coraz ciężej,przyjmowaliśmy
więcej osób,licząc na pomyślny obrót sprawy .Niestety los nas
nie oszczędzał. Kilka miesięcy później w naszych drzwiach
stanęła Charlotta -dziewczyna mojego brata. Bardzo się
cieszyłam,że do rodziny wszedł ktoś nowy. Kobieta wydawała się
być miła,przynajmniej do czasu ślubu. Wkrótce potem,młode
małżeństwo wprowadziło się do jednego z apartamentów. Wtedy
pokazała nam swe prawdziwe oblicze. Prawda był taka,że Charlotta
była aktorką,egoistką i manipulantką. Dbała tylko o siebie i
własne wygody,nie zważając na krzywdę innych. Popsuła kontakty
między mną,a moim jedynym bratem i cieszyła się z każdej naszej
kłótni .W jej mieszkaniu było pełno brudu i nieporządku,jedzenie
w talerzach dosłownie fermentowało. Jeśli chodziło o jej urodę,
potrafiła stać przed lustrem godzinami. Najwyraźniej z powodu
takiej osobowości,jej rodzina zerwała z nią kontakt. A ona sama
stała się zimna,zimniejsza niż lód...Wtedy zrozumiałam ,
dlaczego rok późnej mój brat wyjechał do innego kraju, z
pretekstem pracy w korporacji .Od tego czasu Charlotta zatruwała nam
życie. Mściła się , poniżała,krzyczała .gdy nikt nie patrzył
.Na każdym kroku słyszałam jej krytykę i złośliwe komentarze.
Czasem dochodziło do rękoczynów,a ja byłam zbyt słaba ,żeby się
obronić. Próbowałam powiedzieć mamie ,ale szantażowała mnie ,że
jeśli jej powiem , wpędzi ją to do grobu .Mimo wszystko,wolałam
żeby znęcała się nade mną niż moją siostrą. Przynajmniej tej
miłości jeszcze nie zniszczyła. Kiedy miałam 17 lat ,moja biedna
i spracowana mama Helen zachorowała na białaczkę .To był kolejny
cios. Mój świat walił się przed oczami .Nie wyobrażałam sobie
życia bez niej . Miałam jeszcze ją stracić ? wtedy odnalazłam
swe ukojenie w muzyce. Zaczęłam swe negatywne emocje wyładowywać
w tańcu i śpiewie. Wsparcie w tych trudnych chwilach znalazłam,w
ramionach mojej przyjaciółki ( prawie siostry ),która nauczyła
mnie samoobrony. Znając moje umiejętności, Charlotta bała się
mnie bić. Została tylko ostania oznaka jej słabości- znęcanie
psychiczne. Jednak nauczyłam sobie z nią radzić i z nadzieją
patrzyć w przyszłość,to jedyne co mi w tamtym momencie zostało...
Na przekór wszystkiemu , to co
miało zdarzyć się potem , na zawsze i nieodwracalnie, przewróciło
moje życie do góry nogami. Z szarych zakątków przeszłości
wypłynęły tajemnice, których wolałabym nigdy nie poznać....