piątek, 30 stycznia 2015

" Życie na krawędzi.." *** Prolog ***

   Nazywam się Caroline Angel. Jestem dość wysoką, 18 -letnią dziewczyną .Mam ciemne oczy i długie , godne pozazdroszczenia włosy. Ogólnie jestem drobną istotką, w której jest mnóstwo pozytywnej energii i zapału do życia. Mieszkam w małym miasteczku o nazwie Ducatto w Anglii. Lubię swoje miasto,mimo iż łączy mnie z nim wiele przerażających wspomnień...
Moi rodzice prowadzili jedyny w okolicy pensjonat : " Emerald " . Mama w pełni poświęciła się wychowaniem swoich dzieci : moim,mojego o 9 lat starszego brata -Carla, i o 8 lat młodszej ode mnie siostry - Kate. Byliśmy bardzo zżyci, wiedzieliśmy,że w każdej sytuacji możemy na siebie liczyć. Niespodziewanie pryzmat dzieciństwa został rozbity. Gdy miałam 15 lat mój tata zginął w wypadku,podczas pracy w elektrowni. Przynajmniej tak zrozumiałam, gdy zobaczyłam zapłakaną mamę siedzącą w kuchni. Pamiętam, jak całą noc przepłakałam licząc, że to jakiś koszmar- na próżno. Jest na świecie taki rodzaj smutku ,którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu ,osiada ciasno na dnie serca,jak śnieg podczas bezwietrznej nocy. Po śmierci mojego taty -James'a, było nam ciężko, mama była silna , nie załamała się,wiedziała ,że ją potrzebujemy. Z nas wszystkich,najbardziej nie mogła poradzić sobie Kate. Po prostu nie rozumiała,albo nie chciała zrozumieć. Jednak rodzina zawsze da radę. Potem przekonałam się,że życie nie jest takie kolorowe , jak mi się wydawało w dzieciństwie... Czasy były ciężkie,pensjonat był na skraju bankructwa ,a nam groziła eksmisja. Pracowałyśmy z mamą coraz ciężej,przyjmowaliśmy więcej osób,licząc na pomyślny obrót sprawy .Niestety los nas nie oszczędzał. Kilka miesięcy później w naszych drzwiach stanęła Charlotta -dziewczyna mojego brata. Bardzo się cieszyłam,że do rodziny wszedł ktoś nowy. Kobieta wydawała się być miła,przynajmniej do czasu ślubu. Wkrótce potem,młode małżeństwo wprowadziło się do jednego z apartamentów. Wtedy pokazała nam swe prawdziwe oblicze. Prawda był taka,że Charlotta była aktorką,egoistką i manipulantką. Dbała tylko o siebie i własne wygody,nie zważając na krzywdę innych. Popsuła kontakty między mną,a moim jedynym bratem i cieszyła się z każdej naszej kłótni .W jej mieszkaniu było pełno brudu i nieporządku,jedzenie w talerzach dosłownie fermentowało. Jeśli chodziło o jej urodę, potrafiła stać przed lustrem godzinami. Najwyraźniej z powodu takiej osobowości,jej rodzina zerwała z nią kontakt. A ona sama stała się zimna,zimniejsza niż lód...Wtedy zrozumiałam , dlaczego rok późnej mój brat wyjechał do innego kraju, z pretekstem pracy w korporacji .Od tego czasu Charlotta zatruwała nam życie. Mściła się , poniżała,krzyczała .gdy nikt nie patrzył .Na każdym kroku słyszałam jej krytykę i złośliwe komentarze. Czasem dochodziło do rękoczynów,a ja byłam zbyt słaba ,żeby się obronić. Próbowałam powiedzieć mamie ,ale szantażowała mnie ,że jeśli jej powiem , wpędzi ją to do grobu .Mimo wszystko,wolałam żeby znęcała się nade mną niż moją siostrą. Przynajmniej tej miłości jeszcze nie zniszczyła. Kiedy miałam 17 lat ,moja biedna i spracowana mama Helen zachorowała na białaczkę .To był kolejny cios. Mój świat walił się przed oczami .Nie wyobrażałam sobie życia bez niej . Miałam jeszcze ją stracić ? wtedy odnalazłam swe ukojenie w muzyce. Zaczęłam swe negatywne emocje wyładowywać w tańcu i śpiewie. Wsparcie w tych trudnych chwilach znalazłam,w ramionach mojej przyjaciółki ( prawie siostry ),która nauczyła mnie samoobrony. Znając moje umiejętności, Charlotta bała się mnie bić. Została tylko ostania oznaka jej słabości- znęcanie psychiczne. Jednak nauczyłam sobie z nią radzić i z nadzieją patrzyć w przyszłość,to jedyne co mi w tamtym momencie zostało...
Na przekór wszystkiemu , to co miało zdarzyć się potem , na zawsze i nieodwracalnie, przewróciło moje życie do góry nogami. Z szarych zakątków przeszłości wypłynęły tajemnice, których wolałabym nigdy nie poznać....