*** Oczami Stelli ***
Nie spałam. Bo tak mi się do cholery podobało... Nie lubię jak się nakręcam.Trzeba zapalić. Nienawidzę uczuć.Najchętniej spaliłabym je na stosie wraz z tymi chłopakami, przez których cierpiałam. Świat jest chory.... Tak w tym momencie myślę o Harry'm. Głupie serce. Mogłabym spokojnie myśleć o gorących piłkarzach, ale nie... Ja muszę o nim. O jego boskich oczach....Stell przestań ! To, że kogoś potrzebujemy, zaczyna nas niszczyć, śmieszne. Nie dam się tak łatwo. trzeba to zdusić w zarodku zanim opanuje mnie całą.... Wczoraj Harry był sobą. Rozmawialiśmy prawie całą noc...Po prostu. Zabujałam się w nim. A on ?! Nie on nigdy nie będzie mój.Tacy chłopcy jak on nie zwiążą się nigdy ze mną.Masakra. Poza tym moja przeszłość zabija. Wszystkich wokół. No bo jak wytłumaczyć, że... Pomińmy to. Nieważne. Odwróciłam się na drugi bok i zgasiłam fajkę. Głośno westchnęłam.Nie jestem ciałem, w którym mieszka dusza. Jestem duszą, która ma widzialną część zwaną ciałem. Niestety tak... Chwila....A gdzie Caro ?! Zerwałam się i pochodziłam po pokoju. Dlaczego nie mam telefonu !!! Więcej zmartwień niż pożytku bez niego. W rozczochranych włosach, szortach i bluzce na ramiączkach wybiegłam na korytarz.Jeśli nie znajdę jej przed 6 i nie sprowadzę to będzie kara. Wiem do dyrcio chyba ze sto razy czytał mi warunki pozostania tutaj. Żeby dostać się do drugiej części budynku muszę wyjść i przejść przez campus.Nie.... Wybiegłam z budynku, było ciemno... Nic nie widziałam, ale mimo to biegłam. Przyzwyczajenie. Starałam się trzymać prostą linię ale chyba jakieś kwiatki deptałam czy coś w tym stylu... Nagle poczułam dość mocne odbicie. Najpierw pomyślałam, że to jakaś ściana, ale dlaczego była taka ciepła ? Debil. Teraz to do mnie dotarło.
-Fajna piżamka.-ten głos znałam, aż za dobrze. Jego wzrok mnie pożerał... Czy to skrępowanie ?! Nie to na pewno szok po imprezowy :)
-Yyy... Jestem teraz zajęta.-wyjaśniłam próbując go ominąć.
-Właśnie widzę. Jakiś maraton w piżamie?-zażartował.
-Idę po Caro.. Widziałeś ją ?-zapytałam zdenerwowana. Chwilkę się zamyślił.
-Księżniczka...Była z Alex'em.-zauważył ponownie.
-Poważnie. Wiesz tego bym nie zgadła. Który pokój ?!-rzekłam już ruszając w stronę .
-A nie powiem.-droczył się.
-Harry !
-Ale cię zaprowadzę, bo znając twoją orientację w terenie zabłądzisz.-powiedział słodko się uśmiechając.
-Bez Ciebie ani rusz.-kolejny sarkazm.
-Wiem.-powiedział z troską w głosie. Jego usta otarły się o moje ucho. Znowu ten dreszcz...
-Ze mną nigdy ci nic nie grozi-wyszeptał.
-Wiem.-zaśmiałam się.
-No to prowadź bohaterze.-rzekłam.Nawet nie weszliśmy do budynku a już się potknęłam...Echh... Dobrze, że Harry w ostatniej chwili złapał mnie za rękę.
-Dzięki -szepnęłam i kroczyłam przed nim jakby nigdy nic.Jego wzrok mnie prześladuje. Chore. Zatrzymaliśmy się przy pokoju nr 69.Delikatnie otworzyłam drzwi.Zobaczyłam Caro i Alexa w jednym łóżku. Na początku myślałam, że...ale nie. Szkoda. Spali przytuleni do siebie. Ale w taki sposób, że przyjemnie było patrzeć.
-Dlatego wolę małe łózka.Fajniej się przytula.-rzekł Harry i wszedł do pokoju.Ten przekaz był do mnie. Starałam się na to nie zwracać uwagi, ale cieszyłam się, że to powiedział.
-Wstawaj herosie.-rzekł chłopak i odsunął firanki. Zaczęło się rozjaśniać. Pojedyncze promienie słońca rozświetlały coraz bardziej pokój z sekundy na sekundę.
-Caroline... Chodź musimy być przed strażnikiem w naszym pokoju. Caroline otworzyła oczy i finalnie uwolniła się z objęć Alexa.
-Już idę Stell. A my zobaczymy się później....- powiedziała cała w skowronkach,ale najwyraźniej jej chłopak nie chciał do tego dopuścić i z powrotem wciągnął ją do łóżka.
-Tak wiem, że wam hormony buszują, ale to potem ja oberwę.-zauważyłam twardym głosem.
-Alex ubierz koszulkę i wstawaj.-rozkazał Harry. Jego męskość....
-Stella dzisiaj są gierki wojenne.Testują wytrzymałość.Rób co ci każę w razie potrzeby.-szeptał mi z niepewnością do ucha.
-Tak ja i kogoś posłuchać.Dobry żart.-zaśmiałam się.Harry przewrócił oczami.
-Zobaczysz to się przekonasz.-rzekł i otworzył mi drzwi. Caroline wybiegła z łazienki.
-Chodź Tęczowa !-odrzekła i szybkim krokiem wróciłyśmy do pokoju.
-On ewidentnie się na ciebie gapił.-rzekła moja przyjaciółka.
-Nie prawda.-zaprzeczyłam.
-Ty tego nie widzisz, ale ja tak.-zauważyła. Poczułam jak rumieniec oblewa moją twarz. Nie mogłam dać po sobie tego poznać. Jej przenikliwy wzrok wymusił jednak na mnie lekki uśmiech.
-Jemu naprawdę się podobasz... Czego się boisz ? Oby dwie widzimy jak się przy nim zmieniasz.-mówiła swym delikatnym głosem.
-To nie takie proste.-broniłam się.
-Proste tylko trzeba mieć odwagę Stello. Mam ci pomóż ?-zaproponowała.
-Nie... Dam sobie radę. Przecież to tylko jeden niezwykły chłopak z przerażająco śliczną klatą i oczami. Nic strasznego.-rzekła zagubiona.
-A ty na niego zasługujesz.-potwierdziła.
-WSTAWAĆ....-w drzwiach stanął nasz dowódca Four.
-Mięczaki idziemy się pobawić do lasku. Ciemne ubrania, bez mundurów i lekkie ciuchy.-powiedział.
-Caro twoje klimaty.-zauważyłam.Caroline zaczęła się śmiać.
-Tak wiem, że jestem "dzika".-poruszała brwiami.
-Normalnie dzika kuna w agreście.-rzuciłam.
-Four czy mamy szansę utrzymać się w tym gangu.?-zapytałam.
-Jesteście najgorsze z rankingu... Radzę wziąść się w garść... A może to dobry pomysł żeby spróbować z trenerami?! -powiedział chamsko i opuścił nasz pokój..
***Oczami Caroline***
Nie wiem dlaczego tak się zachowuje. Jakby mój świat stanął "do góry nogami". Zakochana.Tak dobrze mi się spało z Alex'em, ale oczywiście musiała przyjść szara rzeczywistość.... Grzał jak przenośny kaloryfer.. Ubrałam czarne rozciągliwe leginsy, czarną bokserkę i buzę. Włosy związałam w wysokiego koka i ozdobiłam oczy kreskami.Niecodzienny widok. Wyglądam jak "Czarna Wdowa".Następne miesiące to będzie bieg po życie...I pomyśleć że jeszcze kilka tygodni temu żyłam sobie w pięknej niewiedzy... Stella podobnie się ubrała, ale włosy postanowiła rozpuścić.Jej temat jest trudny...
-Czas zacząć przedstawienie...-wyjąkałam zdenerwowana.
-Zawsze możemy uciec zza drzewko.-rzuciła Tęczowa. Nie wnikam co jej chodziło po głowie...
Wyszliśmy na zbiórkę przed budynek. Chłopcy od razu podbiegli do nas.
-Księżniczka gotowa na testy sprawnościowe ?-powiedział Joseph Palmer.
-Ta legenda to za pewne głupstwo...Niewinna bajeczka opowiadana przez mojego tatę.-skomentowałam chłodno.
-Nie wiesz co chłopcy w Tobie widzą...-nie zdążył dokończyć Luk bo ktoś mu przerwano.
-Niezdarną sukę z mocami od kosmitów ?-wtrąciła się Lily w otoczeniu swoich bezmyślnych klonów.. Ubrana była na różowo, ścięła włosy na krótko i zafarbowała na różowo... Jasne.
-Czyżby zazdrość ? -przymrużyłam oczy.
-Pinkipaj do swoich znajomych. Spierdalaj... Wróć !- najpierw w mojej obronie stanął Nivan. Beta w mojej obronie...Co się stało ?
-A gdzie twój Pitbul? Nie ma kto bronić ? Dziwka zniknęła? -kontynuowała.
-Odwróć się szmato.-krzyknęła stojąca za nią Stella i wymierzyła Lily w policzek.....
---- I własnie tak to w skrócie wyglądało panie Syrus.....To nie było żadne pobicie...-wyjaśniałam siedząc w gabinecie dyrektora ze Stellą u boku. Robiłam maślane oczka...
-Ostrzegałem... Tym razem nie obejdzie się bez konsekwencji.... Lily chce żebym wyrzucił z Akademii Stellę.
-Jest pan świadomy, że jeśli pan ją wyrzuci ja też odejdę...-ostro argumentowałam.
-Macie wymyć płytki na korytarzu po zajęciach... Caro jeśli chodzi o nasze sprawy to...-powiedział Syrus patrząc na Stellę.
-Ona jest zaufana.-przytaknęłam.
-Dalej głowię się nad tajemnicą jak mój tata zginął...Ale dostałam nowe wskazówki i jestem blisko rozwiązania gdzie są ukryte dokumenty o projekcie A.I.R....-mówiłam. Wtedy poczułam lekkie szturchnięcie w łokciem. Zamilkłam. Po krótkiej rozmowie dyrcio pozwolił nam wyjść.
-Powinnaś o tym nikomu nie mówić.-rzekła moja przyjaciółka.
-Dlaczego ? -zastanowiłam się.
-Jeszcze się przekonasz ile w życiu konfidentów spotkasz....-powiedziała i w zgranym szeregu ruszyliśmy do kawałka lasu za campusem.O nie... Przypomniał mi się mój koszmar. I jeszcze pewnie nikt nie ma pojęcia, że tutaj może być Hawakejn. Zbladłam, ale dzielnie maszerowałam dalej. Doszliśmy po pół godzinie na wielką łąkę wśród ogromnych drzew.Świerzy żywiczny zapach pobudził moje zmysły.
-Słuchajcie kociaki... To jest wasza broń.-powiedział Four i wskazał na worek z bronią do paintball'a.Ciekawe.. będzie zabawnie.
-Waszym zadaniem jest postrzelić jak najwięcej wrogów i oczywiście nie dać się postrzelić..-kontynuował. Dobrze wiedziałam, że sama nie dam rady...
-Tęczowa razem ?-szepnęłam niezauważalnie.Przez chwilkę myślałam, że Four to usłyszał, ale dziwnym trafem nie..
-Zawsze.-chrząknęła głośno Stella.
-No to zaczynamy !-krzyknął Four. Biegiem rzuciliśmy się do broni leżącej na środku łąki.Zaczęła się walka. Nawet we dwójkę szło nam beznadziejnie.Dostałyśmy farbę kilka razy.Wzajemna ochrona nic nie dawała. Biedna Stell nawet kilka razy zaliczyła glebę.Nieudolnie próbowałyśmy wspiąć się na konary drzew.Na próżno.Wiele razy próbowałyśmy ukryć się nawet do krzaków, ale nie wiadomo skąd zawsze pojawiał się ktoś. I jeszcze te okropne glany. Nie dało się zrobić kroku, żeby się nie zmęczyć.
-Caro to nie ma sensu. Nie uciekniemy, nie wiem jak z tego wybrnąć.-powiedziała padnięta Tęczowa.
-Musimy ! -powiedziałam nerwowo szukając rozwiązania.
-Ale nie mam sił...-rzekła siadając przy drzewie. Oddychałyśmy głośno a serca biły jak na karuzeli. Wtedy usłyszałam czyjeś kroki...Dźwięk był coraz bardziej słyszalny. Dogonili nas...-pomyślałam.Czułam, że ktoś stoi za mną. Stella wyczuła to. Nieoczekiwanie rzuciła się z pazurami na tajemniczą osobę. Momentalnie zerwałam się do pionu. Zobaczyłam leżącą w ramionach Harry'ego Stellę...
-Wykonałaś niezły atak. Za rok powinien być dobry.-rzucił Harry i puścił czerwonej Stelli "perskie oko".Zachichotałam.
-Widzę, że kochanie robisz kolorowe pasemka..-mówił do próbującej wyrwać się z uścisku Stelli.
Wtedy usłyszałam kogoś po drugiej stronie polany... Nawet nie wiem jakim cudem i odruchowo wskoczyłam na drzewo. Zdziwiona Stella zbladła a Harry zaczął się uśmiechać.
-Co się ze mną dzieje ?-powiedziałam patrząc na moje ręce jakby ze stali. Stella w końcu wyrwała się z uścisku i z trudem i mniej zgrabiej zrobiła to samo.
-Kobiety...-poruszał ramionami Harry.-Widzimy się późnej...-dodał i odszedł w swoją stronę.
-Ste....
-Cii !- uciszyła mnie moja przyjaciółka i z bronią osiadłyśmy na konarze drzewa.Poplamiłyśmy farbą o 20 % więcej chłopców niż przedtem. Mimo to po zakończeniu gry nie byłyśmy z siebie zadowolone.
-Wyglądamy okropnie.. -zauważyła smutna Stella.
-Wiem.-przytaknęłam.
-A teraz niech każdy znajdzie sobie przeciwnika.-powiedział trener.
-Po co ?! -krzyknęła Stell.
-Zrób co powiedziałem !-chamsko odrzekł Four. w Stelli nigdy nie widziałam przeciwnika. Adam kiwnął mi, żebym podeszła. Zgodziłam się.
-Wy tak zawsze ?-zapytałam pod nosem.
-Często.-burknął Adam. wtedy najeżony Four krzyknął:
-Do walki !
Wystraszona nie wiedziałam co robić... Bić się...Ja ?! Po licznych nieudolnych i beznadziejnych próbach obrony zostałam stłuczona na kwaśne jabłko. Nie miałam sił się podnieść z ziemi. Mimo wszystko Adam widząc mą niezdarność w walce dawał mi fory.Z resztą więcej gadaliśmy niż się biliśmy..Stelli raz udało się przewrócić Nivana.... Skąd wiedziałam, że ona wybierze alfę ? Gdy zrobiło się już późno nadszedł czas wrócić do campusu. Wlekłyśmy się z Stellą z samego tyłu oparte o siebie. O niczym tak nie marzyłam jak o ciepłej kąpieli.Wpadłam do pokoju i zrzuciłam brudne z farby, liści, kory, ziemi i czegokolwiek ubrania. Szybki prysznic odświeżył mnie. Zwolniłam Stelli łazienkę i rzuciłam się na łózko.
-Nie mam sił...
-Ja też..-potwierdziła Stella.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo.-zauważyłam.
-Ale na nudę narzekać nie możemy...-rzekła ucieszona Stella.
-Wylecę.. Jestem zdecydowanie najgorsza....-powiedziałam leżąc na łóżku.Ktoś wpadł do pokoju.Mocnym kopnięciem wyważył drzwi.
-Musiałoby mnie tutaj nie być. Ubierz się w czarne ciuchy.-powiedział Alex.
-Ty !? Za te drzwi ktoś płacił !-warknęła Stella i zmierzyła Alex'a wzrokiem. Posłusznie zabrałam czarne ciuchy do łazienki zostawiając wojowników samych w pokoju. Po minucie byłam już gotowa.
-Te glany są beznadziejne..Zbyt ciężkie.. -zauważył Alex i wyciągnął dwie pary butów z plecaka, którego wcześniej nie mogłam zauważyć. Mogłabym przysiąc, że przez chwilę męczy mnie swym pięknym spojrzeniem, ale gdy na niego spojrzałam odwrócił wzrok.
-To są buty do biegania. Załóż.-powiedział mój chłopak.-Stella szykuj się Four prosił żeby Harry był twoją niańką.-przewrócił oczami.
-Będziemy uprawiać fitnes...-zaprzeczyła Stella.
-A my idziemy się nauczyć zrywać liście.-chrząknął Alex.Wyszliśmy zostawiając Stellę samą w pokoju.
Gdy znaleźliśmy się już w lesie mój trener oparł się o drzewo.
-Po 1. Masz być czujna. Zawsze. Nie wiadomo z której strony szpieg zaatakuje.-powiedział i niespodziewanie skoczył na mnie. Wylądowaliśmy na ziemi. On leżał na mnie.Bardzo krępująca pozycja.Nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów.
-Będę.-powiedziałam. Podniósł się i delikatnie pomógł mi wstać.
-Po 2 musisz się liczyć, że będziesz walczyć z kimś kogo znasz.Niech to cie nie hamuje, przeciwnik zabije cię bez mrugnięcia okiem.-nawet nie zdążył to powiedzieć, a ja już wymierzyłam mu kopniaka prosto w brzuch.
-Dobrze...- powiedział skręcając się ze śmiechu.
-Po 3 codziennie ćwiczenia wzmacniające. Zdobyłaś tytuł szkoły w gimnastyce.To nie powinno ci sprawić kłopotu. Jesteś niska, wykorzystuj swą sprężystość.Jeśli bijesz to porządnie. Nie bój się.-rzucił pokazując gdzie będziemy walczyć.
-Gotowa?!- zapytał.
-Jasne.-odrzekłam cicho. Rzuciliśmy się na siebie.Alex bez trudu mnie powalał za każdym razem powalał.Mimo to doceniłam go, ponieważ udzielił mi kilku ważnych rad.Trenowaliśmy do momentu, póki go nie przewróciłam.
-Świetnie. Szybko się uczysz...-powiedział ze swoim aroganckim uśmiechem.
-Nie kłam.-powiedziałam ze smutkiem w oczach.
-A teraz zobacz.-powiedział i złapał mnie od tyłu .
-Jeśli chcesz być dobra w gry wojenne.Po 1 nie uciekaj o tylko się zmęczysz. Oni na to czekają.... Musisz być cicho. Tak jak na twoim balkonie -bezszelestna.-pamiętasz ?-zapytał. kiwnęłam głową.
-Zaatakuj z ukrycia, niespodziewanie i cicho. Walka czasem też się zda. Musisz poćwiczyć jeszcze szczały. Dobry snajper musi mieć oko.
-Czyli ćwiczymy razem codziennie, dobrze się odżywiamy, nie martwimy się, i musisz sama umieć się obronić. Musimy wykształcić twój gen.-zauważył.
-Zmieniam się.-powiedziałam.
-W jakim sensie ?
-Nie mogę coraz bardziej nad sobą zapanować. Dzisiaj wskoczyłam na drzewo, bo usłyszałam szelest na końcu polany.-rzekłam zawstydzona.
-Bardzo dobrze.... Uwierz mi... nic się nie zmieniasz. Dalej jesteś MOJĄ Caroline.-powiedział ze szczególnym akcentem na "moją". Zarumieniałam się.
-Chodź kochanie.idziemy odpocząć. Musisz dostać porządnej wiedzy o broni, samoobronie... . -wyjaśnił.
-No to co ścigamy się ?-powiedziałam i zaczęłam biec. Nienawidzę biegać, ale z Alex'em jest inaczej. Gdy już myślałam, że mi się udało wygrać, na ostatniej prostej mnie wyprzedził.
-Znów ci się udało.-szepnęłam zasapana. Ciężko oddychałam.Alex zaciągnął mnie zabawnie pod duże drzewo.
-Kocham cię. Jesteś niezwykła... -powiedział patrząc mi w oczy, po czym pocałował.Uwielbiam ten stan.Poszliśmy do mojego pokoju.
-Rany już nie bolą?-zapytałam ponieważ wciąż się martwiłam.
-Wygojone jak na psie.-odrzekł.
-U kogo dzisiaj śpimy ?-zapytał z wielkim uśmiechem.
-Dzisiaj nie mogę. Obiecałam Stell, że spędzę ten wieczór z nią.-skłamałam.Muszę swój plan dograć do końca.
-Okej , rozumiem.Idę z Harrym na burbon.-odrzekł Alex.
-Tylko nie za dużo. Dobrze ?-powiedziałam marszcząc czoło.
-Dobrze , dobrze,....-powiedział i odprowadził mnie do drzwi pokoju.
-Miło jak ktoś się o Ciebie troszczy. Mam wtedy włączone uczucia. Jutro zajęcia teoretyczne od 8 wyśpij się.-uprzedził.
-Czyli normalne przedmioty ?-zapytałam.
-Tak .... tylko rozszerzona informatyka.-odrzekł stojąc na schodach.
-Mam spać z Tobą ?-zapytał z troską.
-Nie, nie...-odrzekłam. Zgasł jego entuzjazm. Innym łatwo jest Alexa ranić, ale mi bardzo trudno przychodzi mu odmawiać.
-Obiecuję ci, że będziemy ćwiczyć razem codziennie.-powiedział.
-Pa!-krzyknęłam i weszłam do pokoju. Stelli jeszcze nie było. Harry douczał ją w części komputerów, co nie oznacza, że nie może umieć walczyć...Już chciałam wyjść i spotkać się z dyrektorem, gdy usłyszałam cichy głos.
-I jak tam zajęcia panno Angel?- powiedział siedzący w fotelu dyrektor Syrus.
-Jak Pan tutaj wszedł?!-zdziwiłam się.
-Stare, szpiegowskie metody. Użyłem karty dyrektorskiej -wybuchnął śmiechem.
-Skoro pan tutaj przeszedł, to ma pan dla mnie jakąś przesyłkę ?-zapytałam z nadzieją
-Tak.Proszę oto ona-powiedział podając mi starannie zapakowaną książkę.
-Dziękuje-odrzekłam i zaczęłam rozpakowywać dziennik.
-Nie ma za co. Gdyby coś mógłbym pomóc to proszę się nie bać poprosić.Dobrze ?-upewnił mnie.
-Dobrze.-powiedziałam pewnie.Otworzyłam mu drzwi.
-Dobranoc Caroline.-rzekł i poszedł w swoją stronę.Usiadłam na oknie i zaczęłam czytać. Każde słowo. Tak się wciągnęłam, że nawet nie pamiętam kiedy do pokoju weszła Stella. Zapewne coś mówiła, ale nie miałam wtedy do tego głowy. Czytałam całą noc i płakałam. Tak bardzo mi go brakuje. Z tego co wynikało przed Hawakejnem nie da się uciec.. Jedyne co trzeba to go zgładzić.... Jestem do tego zdolna ?! Ja !? Mój gniew z każdą stroną zaczął wzrastać. Nie mogłam się opanować. Byłam wściekła....Muszę się bronić, nie dać zastraszać, postępować tak jak mój tata. Spojrzałam na Stellę... Spała jak ... diablica. Moja diablica. Moim celem jest być kimś, nie pozwolę skrzywdzić nikogo więcej. Jednak... jak tata zginął. Spojrzałam na ostatni wpis. 23 listopada:
" Jest ciężko przyznaj, ale się nie skarżę.Mam moja Helen i dzieci. To będzie moja ostatnia wielka misja w całym życiu. Potem wrócę do domu. I już zapomnę, o tym co się działo, o każdym zdarzeniu, w tym dziwnym świecie...Tajemnice powierzam szkatule miłości mojej..."
Wyszłam na balkon. Głośno westchnęłam.
-Ciężko, nie księżniczko?!-powiedział twardy głos.
-Czego chcesz ?-podniosłam ton.
-Tego,co się umawialiśmy.-powiedział głos z ciemności.
-Nie mam tego pen drive. Tata ukrył go szczegółowo.Nie wiem, gdzie mogę go znaleźć.-mówiłam z nadzieją, że Stella się obudzi.
-To się dowiedź.-powiedział złowrogo.
-Nie mogę.-zaprzeczyłam.
-A może nie chcesz ?
-Skoro jesteś taki mądry to sam go znajdź, psycholu.-rzekłam z wyrzutem.
-Hah, James. Co z niej wyrosło....-zamyślił się.
-Zostaw mnie w spokoju.-zagroziłam.
-Masz niewiele czasu.A jak tam siostrzyczka. Jest taka mała i niewinna... Chyba nie chcesz, żeby jej się coś stało.-oznajmił.
-Zostaw moją rodzinę w spokoju. Ja jestem tą, której szukasz.
-Radzę ci się pośpieszyć, zegar tyka.-mówił podchodząc coraz bliżej.Odsunęłam się od niego parę kroków, i tyłem ręki złapałam jakąś metalową rurę.Z całej siły uderzyłam w niego. Odskoczył ode mnie...
-Co tu się dzieje ?!-rzekła Stella. Hawakejn wrócił do ciemności.
-Hawakejn. Wydaje mi się, że go spotkałam Hawakejna.-rzekłam z wielkim pośpiechem zamykając drzwi balkonowe.To nie jest normalne.
-Caro ja czułam... Twój strach. Tam był Hawakejn.-powiedziała zdenerwowana.
-Możliwe ale jakim cudem ? Śpisz bardzo twardo.-zauważyłam lecz adrenalina nie pozwoliła mi się uspokoić.
-On znów mi groził. Dostałam dziennik taty, dalej nie wiem jak zginął.-rzekłam smutno.
-Dowiemy się. Na pewno.-rzekła starannie zamykając wszystkie okna. Do pokoju wpadł jak szalony Alex.Po mojej minie wyczytał, że znów zaczęły się kłopoty....
*** ***
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miłość. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 16 lipca 2015
"Życie na krawędzi..."Rozdział 12 " Miasto Cieni Dusz."
Etykiety:
agenci,
chłopak,
dziewczyna,
Miłość,
młodość,
rodzina,
romanse,
szaleństwo,
szkoła,
szpiedzy,
zagadka,
zbrodnia.,
życie
Lokalizacja:
Londyn, Wielka Brytania
niedziela, 3 maja 2015
"Życie na krawędzi..." Bohaterowie.
-Caroline Angel. Główna bohaterka. Nosicielka niezwykłego genu. Wrażliwa, szczera, uczuciowa. Po śmierci jej ojca nie może się odnaleźć. Ofiara gry toczonej między Instytutem a mordercą Hawakejn'em. Wkrótce potem przydzielona do Akademii w Shafiral, gdzie szkoli się na szpiega Anglii.Jej zainteresowania: muzyka, zwierzęta, taniec, śpiew, rysowanie.Jedna ze skomplikowanych, tajemniczych dziewczyn. Kocha Alexa.
" Pojedziemy gdzieś daleko i nas już nikt, nigdy nie znajdzie..."
C.D.N ;)
-Stella Rowan-najlepsza przyjaciółka Caro. Ekspert w elektronice. Ikona mody. Charyzmatyczna, żywiołowa, kontrowersyjna.Wspiera Caro w trudnych chwilach, broni przed Charlottą. Lubi się wyróżniać. Lubiąca się bawić i szastać pieniędzmi bogatego ojca.jej rodzice są po rozwodzie: tata biznesmen nie poświęca jej czasu, matka nie chce jej znać. Nie ufa ludziom.Nie ma wielu przyjaciół.Zbuntowana, niepoprawna, wierna...
"Nigdy nie płaczę, bo uważam to za słabość, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie"
"Nigdy nie płaczę, bo uważam to za słabość, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie"
Aleksander Black-"bad boy".Szpieg uczęszczający do Akademii w Shafiral. Przystojny,inteligentny, odważny, pociągający i tajemniczy chłopak, który zjawia się w życiu Caro. Zdemoralizowany, nieodpowiedzialny i niedowartościowany chłopak. "Upadły anioł" Caroline. Chamski dla innych, ale pod jej wpływem Caro zmienia się. Broni ją, staje się odpowiedzialny, potrafi oddać z a nią życie. Caro i Alex to przykład niewinnej miłości w obliczu strasznego losu...
"Jeszcze nigdy nie poczułem tego, co czuję do ciebie... Kocham cię Caroline. Jesteś moim światłem"
Harry Styles- haker pracujący w Instytucie. Śmieszny, inteligentny, błyskotliwy. Chłopak o burzy loków i pięknych dołeczkach, gdy się uśmiecha. Stella i Harry są w sobie zakochani, jednak zbyt dumni by to przyznać.Uwielbia jeździć konno ze Stellą. Urodzony przywódca.
" Jesteś ogniem, który rozgrzewa moje serce Stella.."
James Angel-ojciec Caro, mąż Helen.Potajemnie najlepszy szpieg Anglii. Obdarzony niezwykłym genem. Aby uratować ludzkość wykrada projekt "A.I.R",przez co ginie na misji w tajemniczych okolicznościach, gdy dziewczyna ma 15 lat.
"Rodzina jest zawsze najważniejsza "
Helen Angel-chora na białaczkę matka Caro. Jako jedyna wiedziała o tajemnicy męża.Prowadzi pensjonat "Emerald". Elegantka i perfekcjonistka.Uśmiechnięta, walcząca z chorobą, niepoddająca się, kochająca osoba.
Helen Angel-chora na białaczkę matka Caro. Jako jedyna wiedziała o tajemnicy męża.Prowadzi pensjonat "Emerald". Elegantka i perfekcjonistka.Uśmiechnięta, walcząca z chorobą, niepoddająca się, kochająca osoba.
"Miłość jest wieczna..."
- Kate Angel - o 5 lata młodsza siostra Caro.Miła, uczynna dziewczyna a wiecznie śmiejących się oczach. Nad wyraz inteligentna, jak na swój wiek.
''Ja lubię ciasta, a ty ciastek nie lubisz...Więc jak możemy się przyjaźnić ?''
-Charl Angel- brat Caro o 9 lat starszy.Wyjeżdża za granicę, Caro nie ma z nim kontaktu.
" Dlaczego ja zawsze popełniam błędy ?"
-Liam Linton- najlepszy przyjaciel Caro i Stelli. Nierozłączni od piaskownicy. Liam śmieszny, dziecinny chłopak. Uwielbia się wygłupiać.Ma zdolności aktorskie, dlatego wyjeżdża na studia aktorskie z dala od domu. Wychowany jako jedyny w szczęśliwym domu.
'" Ja zawsze będę z Tobą....."
'" Ja zawsze będę z Tobą....."
-Charlotta Angel-żyjąca w nieszczęśliwym małżeństwie z bratem Caro. Wredna, egoistyczna, nielubiana, nie mająca przyjaciół osoba. Pasożyt domu. Leniwa, chamska, znęca się nad Caro.Patrzy tylko na wygląd. Nie mam serca. Drażni ją wszystko. Słodka idiotka.
"Jestem najlepsza cioto....."
-Maddy i Amadna- kucharka i kelnerka w pensjonacie. Traktują Caro jak rodzinę, nienawidzą Charlotty.
-Hawakejn-seryjny morderca. Za wszelką cenę chce zdobyć projekt"Ai.I.R'', które James Angel ukrył. Zastrasza Caro. Bezduszny robot.Ściga Caro...
"Znajdę cię i zabiję... Słowo zdegradowanego szpiega..."
-Peter i Rosalie- roztargniony robotnik i szefowa w Instytucie.
-Pan Curtis-pracodawca Caroline i Liama na okres wakacji (barmani). Właściciel klubu "Victoria".Nie ma rodziny.Praca pochłonęła całe jego życie prywatne. Jest ostry i wymagający lecz miły.
Nowy świat. Bohaterowie z Akademii.
-Tom Syrus-dyrektor Akademii w Shafirall. Najlepszy przyjaciel ojca Carolina. Służy jej pomocą.Stara się wzbudzić w jej sercu nadzieję. Dopinguje ją. Jest miły, i bardzo mądry. Niejednokrotnie potrafi znaleźć rozsądne wyjście z sytuacji...
-Tom Syrus-dyrektor Akademii w Shafirall. Najlepszy przyjaciel ojca Carolina. Służy jej pomocą.Stara się wzbudzić w jej sercu nadzieję. Dopinguje ją. Jest miły, i bardzo mądry. Niejednokrotnie potrafi znaleźć rozsądne wyjście z sytuacji...
-Chris Four-przywódca gangu 2C trener najlepszych szpiegów.Jest twardy, uparty, ale ludzki.Potrafi współczuć uczniowi.Stosuje nieradykalne metody nauczania. Do gangu przyjmuje osoby, które zdały wstępny egzamin walki ze swymi psychicznymi słabościami.
"Niektórzy są jak nieoszlifowane diamenty... "
-Emilly Dellov-przywódca gangu 2 A,w którym przyjmuje tylko najwytrzymalsze fizycznie osoby. Jest wymagająca, ostra, nieugięta, podła.Potrafi "podciąć skrzydła". Wie czego chce i to egzekwuje, czasem w brutalny sposób. Jej córka (Lily Dellov ) to jej lustrzane odbicie.
'' Zrób to czego żądam, albo pożałujesz! "
-Lily Dellov - wymalowana dziunia, lubiąca się wyróżniać. Od pierwszego wejrzenia nie lubi Caro, gdyż podoba jej się Alex. Podła, chamska żmija.Potrafi z zimną krwią zabić człowieka. Chce, żeby ją wszyscy kochali. Egoistyczny sposób bycia i brak ojca ukształtowały jej charakter.
"Moja opinia mówi sama za siebie."
-Roy Steven-przywódca gangu 2B despotyczny, wymagający trener. Nie znosi sprzeciwu.Do swego gangu przyjmuje tylko mężczyzn-twierdzi, że kobiety są za słabe.
"Zrobię z ciebie mistrza..."
-Stefan Higger-straszny przywódca gangu 2D, do którego przyjmuje tylko tych, którzy mu się spodobają. Nienawidzi być stawianym na drugim miejscu. Dostaje wszystko czego chce.Jest chaotyczny, brutalny i agresywny. Kilkakrotnie rozwiedziony, z powodu, że krzywdził kobiety.Lubi dziewczyny, dlatego ja się uczepi nie odpuści...
'' Zrób to czego żądam, albo pożałujesz! "
-Lily Dellov - wymalowana dziunia, lubiąca się wyróżniać. Od pierwszego wejrzenia nie lubi Caro, gdyż podoba jej się Alex. Podła, chamska żmija.Potrafi z zimną krwią zabić człowieka. Chce, żeby ją wszyscy kochali. Egoistyczny sposób bycia i brak ojca ukształtowały jej charakter.
"Moja opinia mówi sama za siebie."
-Roy Steven-przywódca gangu 2B despotyczny, wymagający trener. Nie znosi sprzeciwu.Do swego gangu przyjmuje tylko mężczyzn-twierdzi, że kobiety są za słabe.
"Zrobię z ciebie mistrza..."
-Stefan Higger-straszny przywódca gangu 2D, do którego przyjmuje tylko tych, którzy mu się spodobają. Nienawidzi być stawianym na drugim miejscu. Dostaje wszystko czego chce.Jest chaotyczny, brutalny i agresywny. Kilkakrotnie rozwiedziony, z powodu, że krzywdził kobiety.Lubi dziewczyny, dlatego ja się uczepi nie odpuści...
"Mnie się nie odmawia..."
Członkowie gangu 2C :
-Adam King-uśmiechnięty, pogody i wesoły chłopak.Grzeczny i dobrze wychowany. Jest szczery i publicznie wyraża swoje zdanie. Jego główna pasja to muzyka. Uwielbia tworzyć własne utwory.
-Will Anderen- skryty i tajemniczy chłopak. Lubi jeździć na deskorolce. Na jego zaufanie trzeba zapracować. Jest uśmiechnięty i dusi w sobie niektóre emocje.
-Luke Tinny- typowy romantyk i wrażliwiec.Kocha zwierzęta. Szczęśliwiec, zawsze jakoś się wykręci od niebezpieczeństwa.Jego wygląd może jednak mylić, jednak po bliższym poznaniu wiele zyskuje. Najsłodszy i najmilszy wśród chłopaków. Razem z jego (nielegalnie trzymanym w Akademii ) kotem Liptonem lubią zaszaleć na domówce.
"To co Lipton ? Idziemy na imprezę ?"
-Joseph Palmer-skryty, empatyczny, zdemoralizowany chłopak.Miejscowy artysta. Jego hobby to graffiti. Jedni uznaj to za wandalizm, jednak Joseph uważa to za sposób wyrażania siebie. Ma niezwykły talent, jednak jest niedoceniany i ma problem z opanowaniem emocji. Bity przez rodziców.
" Dusza maluje przeznaczenie.."
-Lorenzo Know - laluś, jego ulubione zajęcie to naprawa motocykli. Lubi ryzykować. Czasem dość mocno przegina przez co ponosi konsekwencję .Rzadko kiedy się uśmiecha i ocenia innych "z góry". Ma swoje opinie i poglądy, których się trzyma. Samotnik, ceni sobie wolność i swobodę
-Victoria Burbon-jak dotąd jedyna w gangu dziewczyna.Pogodna, miła, pomocna szatynka. Lubi gdy dzieje się coś nowego. Chce jak najszybciej uciec i wyjechać.Nie może wytrzymać presji w Akademii. Nie lubi, gdy ktoś znęca się nad innym. Łatwowierna i naiwna. Szuka miłości.
-Adam King-uśmiechnięty, pogody i wesoły chłopak.Grzeczny i dobrze wychowany. Jest szczery i publicznie wyraża swoje zdanie. Jego główna pasja to muzyka. Uwielbia tworzyć własne utwory.
"Tego jeszcze nie było.. Będzie ciekawie ! "
-Will Anderen- skryty i tajemniczy chłopak. Lubi jeździć na deskorolce. Na jego zaufanie trzeba zapracować. Jest uśmiechnięty i dusi w sobie niektóre emocje.
"Wierzę w ciebie.."
"To co Lipton ? Idziemy na imprezę ?"
-Joseph Palmer-skryty, empatyczny, zdemoralizowany chłopak.Miejscowy artysta. Jego hobby to graffiti. Jedni uznaj to za wandalizm, jednak Joseph uważa to za sposób wyrażania siebie. Ma niezwykły talent, jednak jest niedoceniany i ma problem z opanowaniem emocji. Bity przez rodziców.
" Dusza maluje przeznaczenie.."
-Lorenzo Know - laluś, jego ulubione zajęcie to naprawa motocykli. Lubi ryzykować. Czasem dość mocno przegina przez co ponosi konsekwencję .Rzadko kiedy się uśmiecha i ocenia innych "z góry". Ma swoje opinie i poglądy, których się trzyma. Samotnik, ceni sobie wolność i swobodę
"Jestem jak wilk... Sam.."
-Nivan Grey-przystojny, zabawny chłopak lubiący swoje życie. Ma jasno określony cel, do którego dąży. Jest pewny siebie i często arogancki. Lubi się wygłupiać. Umie gotować.Jest bardzo skomplikowany. Nie może sobie czasami poradzić z presją. Trenuje boks. Ma znane nazwisko słynnego szpiega Anglii.
" Chcę być najlepszy..."
C.D.N ;)
niedziela, 8 lutego 2015
"Życie na krawędzi..."Rozdział 2 "W oczach nieznanej bestii"
Blady świt zaczął ujawniać się, zza horyzontu, a ja siedziałam na werandzie z moim małym Rubinkiem na kolanach i słuchałam muzyki. Musiałam czymś zagłuszyć moje poplątane myśli.Z jednej strony włamania się zdarzają,może szukał pieniędzy dla chorej babci,albo brakowało mu na czynsz lub pomylił pokoje. Z drugiej strony, dlaczego ktoś nasyła na mnie nożownika ? I co mam oddać ? I dlaczego akurat ja ?! Stwardniała, udałam się korytarzem w stronę kuchni.Minęłam ogromną salę bankietową z dużymi stołami i pięknymi obrusami na nich. W kuchni przywitała mnie pani Maddy - nasza starsza, serdeczna kucharka, o blond włosach i porcelanowym uśmiechu.
- Dzień dobry! - rzekłam przytulając głowę do drzwi.
- Dzień dobry kochanie! -rzuciła, przygotowując przyprawy do zupy.
-A ty nie przygotowujesz się do pracy ?-zapytała.
-Wzięłam wolne...-odrzekłam.
-Uśmiechnij się! Masz minę jakby chciał cie ktoś zabić...-zażartowała.
-Tak...-dodałam cicho.Wszystko wydawało się zwyczajne.Chyba nikt nie wie, co stało się wczorajszej nocy.
- Gdzie mama ?- zapytałam niby obojętnie.
-Pojechała po zakupy....-powiedziała, szperając w schowku.
-Teraz ?-zastanowiłam się.
-Tak, miała coś załatwić po drodze. -rzekła z uśmiechem.
-Zapewne.....- szepnęłam. Ciekawe, co moja mama przede mną ukrywa.
-Słucham ?- zerwała się nagle.
-Co? Nie nic...- otrzepałam się.
-A teraz idź się przebierz, potrzebujemy drugiej kelnerki. Za chwilę kolonia przyjdzie na śniadanie, a stoły jeszcze nie nakryte... -dodała w pośpiechu.
-Tak jest panie kapitanie!- zażartowałam. Oderwałam się od ściany i poszłam do swego pokoju. Wędrowałam przez zielone potem szmaragdowe, a na końcu morskie korytarze. Pensjonat kolorystycznie jest wzorowany na odcienie zieleni, stąd jego nazwa " Emerald ". Pokoje tutaj są niezwykle klimatyczne i uspokajające. Moje małe palce objęły klamkę.... Zastanowiłam się, czy zobaczę ten sam obraz, co wczoraj.Czas wydusić z siebie trochę odwagi- pomyślałam i stanowczo weszłam do pokoju.Zdziwiłam się,wszystko było na swoim miejscu,czysto,rzeczy jakby nigdy nie były ruszane.Ściany koloru morskiego,moje łóżko, ścianka meblowa,wszystkie obrazy. Napis znikł, nie było po nim śladu, jakby to mi się wszystko przyśniło.Czy ja zwariowałam ? Na pewno mama ma coś z tym wspólnego. Czas wrócić do normalnego życia...Ubrałam swoją jedyną czarną, koronkową sukienkę i buty na płaskim obcasie.Włosy spięłam w koka i "założyłam" uśmiech.Witamy z powrotem:).Schodząc na parter miałam wrażenie, jakby wszyscy mnie obserwowali-przerażające.Weszłam do kuchni i zobaczyłam moją bratową. No to wtedy mi się humor na pewno poprawił. Miała obcisłą szarą sukienkę,ale najśmieszniejsze było to, że miała buty na bardzo wysokim obcasie.
-Zakład, że padnie po godzinie?-założyła się ze mną kasztanowłosa dziewczyna.Amanda pracuje u nas od miesiąca, i jak na razie spisuje się świetnie. Jest rozważna,uparta i niezwykle ostra. Zawsze mnie broni, przed ostrzałem nienawiści Charlotty, właściwie nie wiem dlaczego.
-Stawiam dychę , że po dwóch..-uniosłam brwi.
-Zgoda.-szyderczo się zaśmiała.
-Stolik pierwszy Amanda,drugi Charlotta, trzeci Caroline...- kazała Maddy. Zaczęto wydawać posiłki. Teraz, nie można sobie pozwolić na chwilę przerwy. Udało mi się uporać z tym w godzinę, ale musiałam zająć się jeszcze gośćmi na balkonach. Charlotta chodziła już na ugiętych kolanach, wyglądało to, co najmniej śmiesznie.Wzięłam menu i poszłam przeprowadzać "wywiad". W tym domu spotkałam bardzo ciekawych ludzi, ale i dziś los mnie zaskoczył : jeden z gości czytał gazetę sprzed 3 miesięcy-śmieszne. Gdy ścierałam stoliki zauważyłam mamę wychodzącą z samochodu. Pomyslmy kogo ? Tego nieznośnego Alexa. Zdołałam podsłuchać kilka słów, mówili coś, że będą szukać, i żeby mi nic nie mówić. Zbiegłam do wyjścia, po drodze minęłam skomlącą Charlottę, która leżała na schodach.
-Wszystko dobrze ? -zapytałam zdziwiona.
-Nie interesuj się paskudo! Bo jak wstanę, to będziesz mieć kłopot. -powiedziała złośliwie.
-Zabłysłaś jak chrząstka w salcesonie....-dodałam widząc jak masuje stopy.Amanda wisi mi 10. Wyszłam przed budynek. Spotkałam bardzo dziwnie, zachowującą się mamę.
-Mamo, wszystko w porządku ?-przytuliłam ją.
-Tak, tak...-powiedziała, spoglądając na Alexa.
-O co chodzi? -zapytałam moją rodzicielkę.
-Ufasz mi ?- zapytała niespodziewanie.
-Zawsze i wszędzie... -rzekłam wyjęta z kontekstu.
-Posłuchaj mnie kochanie, dowiesz się wszystko w swoim czasie.Na razie twoja nie wiedza czyni cię bezpieczną...- ucałowała mnie i weszła do pensjonatu.
-Mamo ? Mamo ? Powiedz o co chodzi ! Dlaczego chcą nam zrobić krzywdę ?! Mamo !?-nic nie rozumiałam.Ona nigdy taka nie była. Spojrzałam z rozpaczą na nieugiętego Alexa, on nie ma litości. Po czym uciekłam do jakiegoś cichego miejsca.
*** Oczami Alexa ***
Byłem w instytucie z jej mamą, musieliśmy omówić naszą współpracę.Caroline i Kate mają zapewnioną całodobową ochronę. Helen zrobiła wszystko, żeby je chronić. Za to dołoży wszelkich starań, żeby znaleźć zagubione cudeńko. Chciałem Caroline wszystko powiedzieć,ale ona musi nauczyć się pokory. Wiedza ją zabije...A rodzina jest dla niej najważniejsza.Teraz nie może nawet na mnie spojrzeć.Ma niespotykany charakter, poza tym jest bardzo zgrabna i ....niesamowicie gorąca. Chciałbym zobaczyć jej sukienkę na ziemi. Jej oczy dosłownie hipnotyzują, czarna barwa przyciąga wzrok i sprawia, że patrzenie na nią to czysta przyjemność. Jedno wiem na pewno, nie pozwolę żeby ktokolwiek choćby ją dotknął.
*** Oczami Caroline ***
Moja własna matka ma przede mną śmiertelne tajemnice.I jeszcze to tajne przymierze z Alexem. Wszyscy wokół zachowują się dziwnie.Czy to źle, że nie potrafię udawać ? Że nie potrafię żyć złudzeniami normalności ? Teraz mam tylko jedną zaufaną osobę -Stell.Mogę jej się wygadać widząc, że mnie nie wyśmieje. Zawsze mi pomoże i wesprze. Udowodniła to niejednokrotnie. Weszłam się przebrać i przy okazji wzięłam klucze, a Amandę poprosiłam, żeby przekazała mamie dokąd jadę.Wybrałam się na długą przejażdżkę. Po przejechaniu kilku metrów zorientowałam się, że jakiś samochód mnie śledzi. Nie mam ochoty bawić się w kotka i myszkę.Mieszam tu od dzieciństwa, znam każdą choćby ścieżkę w obrębie 10 km. To będzie niezła zabawa.Przyśpieszyłam, skręciłam kilkakrotnie i z łatwością ich zgubiłam. Dojechałam do ulicy Baker Street i zaparkowałam przed pięknym domkiem. Z zewnątrz wyglądał zwyczajnie : kremowy kolor ścian, małe okna, czarny dach. Zapukałam do drzwi :
-Bez ciastek nie wpuszczam....-zażartowała.
-Mam problem.-odrzekłam smutnie.
-Trzeba było tak od razu !-przewróciła oczami i dosłownie wciągnęła mnie do domu. W środku wszystko było urządzone po jej myśli, stoły, krzesła, kanapy.Najbardziej z tych wszystkich pokoi ulubiłam sobie jeden. Wchodząc do niego, miałam wrażenie jakbym była w jakimś kosmicznym miejscu. Wysoka technologia, komputer na całą ścianę, obrazy 3D z wizerunkiem Londynu, jej niepościelone łóżko, porozwalane rzeczy, tak to jak nic jej pokój.
-Ma poprawę humoru mam dla ciebie prezent !- powiedziała do mnie dziewczyna o średniej długości, tęczowych włosach. Jej oczy były zielone jak trwa, a uśmiech wyjątkowy, bo tak bardzo rzadki. Miała na sobie czarną bokserkę, a na niej czerwoną koszulę w kratkę, czarne porozdzierane spodnie i pasujące trampki.
- Dziś ? Z jakiej okazji? - szepnęłam zaskoczona.Czyżbym zapomniała o jakimś ważnym wydarzeniu ? Ja ? Niemożliwe.
-Jakoś tak...Wiem do mnie nie podobne....-potrząsnęła ramionami i na chwilę znikła za szafą, z której wyciągnęła pudełko. Następnie mi je podała, a koszula, która zakrywała ramię odsłoniła jeszcze większą część jej niezliczonych tatuaży.Stell jest przebojowa, charakterna, ekstrawagancka, zdemoralizowana, nie zważa na to co myślą o niej inni. Dla ludzi jest chamska, chłodna, bezczelna, arogancka, a dla mnie jak siostra.
-Dziękuję-spojrzałam jak usiadła obok mnie i otworzyłam pudełko.
-Nowy mikser do piosenek.Teraz będziesz mogła na okrągło śpiewać.Bo głos masz laska niesamowity...-powiedziała z błyszczącymi oczami.
-Mój kochany orzeszek!-przytuliłam ją. Niektórzy ludzie są jak orzechy.Na zewnątrz twardzi, a w środku delikatni.Trudno do nich dotrzeć i trzeba robić tak, aby nie strzaskać wnętrza.
-Tylko się nie przyzwyczajaj.To dzień słabości.-zasępiła się.
-Dużo kosztował ?-zapytałam z ciekawości.
-Aaaa tam, grosze...-podstępnie się uśmiechnęła.
-Dla ciebie grosze, dla mnie miesiąc roboty...-westchnęłam.
-Wiesz rodzice są po rozwodzie: do matki się nie odzywam, a mieszkam z tatą, który jest pochłonięty na okrągło pracą. Ale lubię to, całymi dniami się obijam. Dostaję wszystko co chcę i kiedy chcę. Imprezuję na okrągło. Jestem taką panią własnego losu...-dodała rozciągając się na krześle. Z jednej strony zazdrościłam, a z drugiej współczułam Stelli.
-Ty masz tunel ! -rzekłam z zachwytem, widząc, że tamten temat ją drażni.
-Tak, kolejna niezwykła rzecz, w moim przebojowym wyglądzie..-powiedziała pewnie.
-Ej, nie bądź taka do przodu, bo cię sznurówki wyprzedzą !- rzuciłam w nią poduszką. Oboje zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra, koniec gry wstępnej. Mów co cię gryzie ?-zapytała, podając mi, moje ulubione ciastka.
-Ktoś próbował mnie zabić...-odrzekłam dramatycznie.
-Cholera ubiegli mnie !-to stwierdzenie było niezaprzeczalnie śmieszne.
-Ej....Ja się tobie zwierzam, a ty mi tu takimi tekstami wyjeżdżasz... -popatrzyłam na nią z pogardzą.
-Żartowałam... Kontynuuj...-założyła swoje okulary.
- Wczoraj ktoś się włamał, zniszczył mi pokój, i na dodatek mama coś przede mną ukrywa....-powiedziałam otępiale.
-Twoja mama ?A ten Alex?-zapytała z ciekawością.
-Jest inny, tak naprawdę tylko przy nim czuję się bezpiecznie. Co nie zmienia faktu, że to zarozumiały, tajemniczy, przystojny, chamski typ....-nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwano.
-Już go lubię! - krzyknęła, pokazując "like" kciukiem. Przewróciłam oczami...
-Nie powiedziałam ci najmroczniejszego, na ścianie było napisane : "Oddaj albo zginiesz!". Ale co !? Próbowałam żyć nikogo nie krzywdząc, zgodnie z sobą, a i tak zawsze słono muszę za to zapłacić. Muszę się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Miałam paskudne dzieciństwo,ale się nigdy nie skarżyłam. Jak dla mnie człowiek pozbiera się ze wszystkiego i po wszystkim, ale nigdy już nie będzie taki sam. Zniszczyło mnie życie, nie wiem co to miłość, ale odnajduję siłę każdego dnia by wyjść, i stoczyć walkę z tym koszmarnym losem, którego codziennie pokonuję uśmiechem pełnym bólu i szarych wspomnień. A teraz tak bardzo boje się stracić coś, co kocham, że nie chcę kochać niczego, bo.... bo to za bardzo boli....-spłynęłam łzami. Powiedziałam wszystko co leżało mi na duszy. Jeszcze nigdy tak nie wybuchłam przy niej, jak dziś.
-Podziwiam cię....- szepnęła tylko i mocno mnie przytuliła.-nie umiem pocieszać i nigdy nie płaczę, bo uważam to za słabość, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie.-rzekła twardo.
-Idę doprowadzić się do użyteczności.-dodałam i wypędziłam do jej łazienki. Na lustrze widniał tekst, napisany czerwoną, jak krew szminką :" I tak się nie zmienię..Będę "niegrzeczna" na złość innym."- typowe. Starłam cały makijaż i użyłam tylko czarnej kredki do podkreślenia oczu oraz błyszczyku. Czułam się tutaj, jak w drugim domu. Wracają zahaczyłam o kuchnie, z której "wykradłam" dwa kubki kakao.Wchodząc do pokoju zastałam ją wgapiającą się w skupieniu w ekran.
-Siadaj, pobawimy się w hakerów i sprawdzimy policyjną bazę danych.Może rozpoznasz swego ninję.-uśmiechnęła się szeroko.Stella to geniusz komputerowy.
-Tak, pewnie!- dodałam sarkastyczny okrzyk radości. Po przeglądnięciu kilku stron, postanowiłyśmy dać sobie spokój. Następnie dużo rozmawiałyśmy, gdy wpadłam na pewien pomysł.
-Moment, mogę dać sobie uciąć głowę, że ktoś mnie obserwuje.Wystarczy włamać się do kamer internetowych albo policyjnych i zamienić rolę. My będziemy śledzić ich.Ale nie chcę ciebie na siłę, w to wciągać.-rzekłam nerwowo.
-Jak ty, to i ja. Poza tym beze mnie było by zbyt sztywno! -powiedziała puszczając mi "perskie oko". Chwilę to trwało, ale udało się. Mamy ich w garści-pomyślałam.
-Gotowe ! Żebym tak w nauce była postępowa.-zaśmiała się.
-Są wakacje!-przypomniałam. Wtedy dostałam sms'a od Liama :
-Za 20 minut mamy sekcję taneczną. Oczywiście idziemy.-spojrzałam na Stell.
-Oczywiście...-uniosła brwi.Odpisałam Liamowi :
-Pożyczysz mi ciuchy? Nie ma sensu żebym wracała się do domu.-rzekłam. Nie mogłam w moim stroju tańczyć. Może nawet nie miałam ochoty, w tamtym momencie wracać.
-Pewnie, weź tam co wygrzebiesz.-powiedziała wgapiając się w ekran. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam spodnie i bluzkę, Stell też się przebrała i wtedy pojechałyśmy na spotkanie grupy tanecznej „ Wolf ”. Należeli do niej : ja , Stella Rowan, barman – Liam Linton, na pozór takie same, ale jednak inne bliźniaczki Lilly i Emily Krinkle, oraz najbardziej pożądany obiekt westchnień dziewczyn - John Sparkel. Spotkanie minęło w miłej atmosferze, mimo, że ostro trenowaliśmy. Chciałam się oderwać od problemów. Chcemy być gotowi do corocznego przeglądu grup tanecznych, organizowanych w „Victoria ''. Możemy dostać parę groszy na potrzeby grupy, poza tym wygrywanie nas kręci.
-Nie mamy szans! - zadecydował Sparkel, łapiąc się za głowę.
-Laluś się poddał ! -zniszczyła go Stell.
-A ty taka silna ?!-wybuchnął gniewem i podszedł do niej zaczynając awanturę.
-Na pewno silniejsza niż ty...-zdominowała go.
-Jak chcesz dalej mieć swoją śliczną buzię, to radzę ci nie zaczynać.-stanęłam po stronie Stell. Ona i John niejednokrotnie mieli spięcia.W tym momencie zrobiło się niebezpiecznie.
-Dość! Jesteśmy grupą, nie wrogami.Jeśli choć jeden zawali możemy przegrać.Z kłótni nie ma nic, dlatego weźmy się w garść i pokażmy ile znaczymy, przed oczami ludzi i wzbudźmy w nich zazdrość.-w ruch weszły moje umiejętności przywódcze.
-Caro musisz śpiewać, gdy tańczysz.-powiedziały jednocześnie bliźniaczki.Po czym przybiły sobie piątkę. Bliźniacza empatia-mega dziwne.
-Kto? Ja ? -obejrzałam się wokół. Kiedy one słyszały jak śpiewam ?
-Posłuchaj jesteś dobrą tancerką, ale jeśli chcemy wygrać musisz zacząć śpiewać. Rozwalisz ich swym wokalem.Uwierz...-rzekła Stell, chwytając mnie za ramiona.
-Naprawdę masz wielki talent.-dodał Liam, który praktycznie dziś był strasznie zamyślony.
-Zastanowię się nad tym, ale nie obiecuję...-zagryzłam zęby. Jakoś mnie to nie przekonało. Spotkanie dobiegło końca, więc pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszłam z Stell przed budynek.
-Caro, żebyś tylko nie zrobiła, czegoś do ciebie nie podobnego.-rzuciła niby przypadkiem.
-Czyli ?-nie rozumiałam, o co jej chodzi.
-Głupiego, nierozważnego, nieodpowiedzialnego....-wymieniała w nieskończoność.
-Przez kogo ?-zastanowiłam się.
-Przez tego tajemniczego mężczyznę, który rozwalił ci pokój.-powiedziała cicho.
-Nie dam mu takiej satysfakcji...-uśmiechnęłam się z bojową miną.
-Moja krew !-krzyknęła i poklepała mnie po ramieniu.
-Jakbyś się czegoś dowiedziała, to daj mi znać... Okej ?-zapytałam przypominając sobie o podstępie.
-Okej.-pokiwała głową.Wysłałam jej szeroki uśmiech.
-Wsiadaj jedziemy do domu.-powiedziałam, podając jej kask.
-Na trzeźwo to wszystko jest takie trudne....-marudziła.Odwiozłam Stell i wracając znowu miałam uczucie, że ktoś mnie śledzi.W połowie drogi, dziwnym trafem skończyło mi się paliwo, choć gdy parkowałam przez salą lustrzaną miałam jeszcze prawie pełny bak. Nie, nie, nie proszę nie teraz ! Stanęłam w środku drogi do pensjonatu.Genialnie i jeszcze w nocy, obok lasu. Mimo, że mam ogromnego pecha, to nie przypadek. Wyciągnęłam telefon i wystukałam numer mamy.
-Halo ?-ujawnił się głos.
-Mamo, musisz po mnie przyjechać. Ktoś spuścił mi benzynę i zatrzymałam się w połowie drogi.-wyjaśniłam.
-Caroline nie ruszaj się z miejsca.Już jadę.-usłyszałam zdenerwowany głos mojej mamy.
-Dobrze.Stoję na głównej drodze.Dziękuję !-poinformowałam.
-Caroline ?-zapytała pełna niepokoju.
-Tak ?-Drążyłam temat.
-Kocham cię....-szepnęła pełna zmartwiona.
-Ja ciebie bardziej ...-odpowiedziałam. Teraz zrobiło mi się ciepło na serduszku.W tym momencie najważniejsze to, nie przypominać sobie horrorów, które oglądałam z Stellą. Siedzę sama, w środku lasu, żadnych domów, żadnych ludzi, tylko ja i cisza. Usiadłam na motorze i spoglądałam w gwiazdy. Były takie piękne i wolne.Były takie piękne i wolne. Dlaczego zawsze wieczorami, spoglądam w niebo ? Bo tylko w gwiazdach odnajdę swą nadzieję. Nie mogę przestać myśleć o Alexie. Dlaczego tutaj przyjechał ? Jakie tajemnice krążą w moim domu ? I co, w tym wszystkim, robię ja ? W oddali zobaczyłam dwie małe jasne światełka. Mama musiała nie źle nadepnąć na pedał gazu. Oślepiona przez światła, nie mogłam zidentyfikować samochodu.
-Może jakoś pomóc ? -dobiegł do nie twardy głos mężczyzny.
-Nie, dziękuję. Dam sobie radę!-odpowiedziałam, starając zachować neutralny ton głosu.Wtedy warkot silnika ucichł.
-Bo wiesz ... -powiedział nieznajomy trzaskając drzwiami auta.
-Nie potrzebuję pomocy.-stanowczo powtórzyłam. Nie zaprzeczę, że się bałam.
-Myślę, że powinnaś mi coś oddać...-kontynuował, podchodząc coraz bliżej.
-Co ?- zapytałam, coraz bardziej przerażona. Gdy podszedł wystarczająco blisko, rozpoznałam mężczyznę, którego zobaczyłam na moim balkonie. Serce mi zamarło.
-Kim jesteś ?-wymamrotałam.
-Nazywam się Hawakejn.- uniósł brwi.Stałam tak, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
-To jak będzie, księżniczko ?- zabójczo się uśmiechnął. Stałam przez chwilę sparaliżowana przez strach.
-O co w tym wszystkim chodzi ! Myślisz, że jak będziesz mnie nękał to się będę ciebie bała ! I co wy wszyscy macie z tą księżniczką ! Zmówiliście czy co !? - zbulwersowałam się. Teraz to pozostało mi tylko grać na zwłokę.
-Aaaa teraz rozumiem. Właśnie się zastanawiałem, dlaczego taka mądra, dziewczyna po prostu nie oddała mi wcześniej tego pendrive.- rzekł, z aroganckim uśmiechem.
-Jakiego pendrive'a ? - starałam się regularnie oddychać.
-Bo wiesz twój ojciec, przed śmiercią, schował tajne dane projektu "A.I.R." dotyczące broni masowego rażenia...-zaczął tłumaczyć.
-Co ma mój tata do tego wszystkiego ? On zmarł 3 lata temu ...-przerwałam mu.
-Wierzysz, że to był wypadek w pracy ?- dręczył mnie śmiercią ojca.
-Nie.- powiedziałam pewnie.
-No właśnie. Może nie wszystko wiesz o swoim ojcu ... A nazywamy cię księżniczką, bo to jego ulubione określenie ciebie.-zauważył.
-A co do tego mam ja ? - zapytałam ostro.
-Dowiedziałem się że, jego ostatnim słowem było twoje imię.-powiedział cicho. Zamarłam. Ze łzami w oczach spojrzałam przed siebie i zobaczyłam światła zbliżającego się samochodu. On też to spostrzegł.
-Idziemy!-krzyknął i wziął mnie za rękę. Zaczęłam się szarpać, bić i bronić, ale zdało się to na nic. Z paska wyciągnął strzykawkę i wstrzyknął mi jakąś substancję, po której straciłam przytomność.
*** Oczami Alexa ***
Zgubiła najlepszych ludzi Rosalie - niesamowite. Chwilę temu dostałem wiadomość od jej mamy, zwołałem ekipę. Hawakejn ją śledził. Jestem w pobliżu. Musze ją znaleźć. Jadę jak wariat, nie daruje sobie jeśli coś jej się stanie. Pewnie ten psychol ją dręczy. Nareszcie...widać jej motor, a obok niej jakiś gość. Z piskiem opon, zaparkowałem dosłownie przed nosem. Spanikowany moją obecnością Hawakejn trzymał ją nieprzytomną w rękach.
-Cofnij się albo dziewczyna zginie.-powiedział, przykładając jej nóż do szyi.
-Nie zbijesz jej. Dobrze wiesz, że jest wyjątkowa. Ona jedna może znać skrytkę A.I.R.-przekonałem go.Stał tam jak tchórz, który boi się o własne życie.
-Uważaj, ona jest nieufna wobec ciebie.Co by się stało gdyby się dowiedziała, kim tak naprawdę jesteś?-zaśmiał się podstępnie.
-I tak się dowie, ale skoro już przykułem twoją uwagę, to posłuchaj. Nie możesz przyjechać do mojego miasta i grozić moim przyjaciołom. Grożenie Caroline… Złee posunięcie. Zostaw ją w spokoju, albo przysięgam nie dożyjesz jutra.-stałem niesamowicie wściekły, myśląc tylko jak mogę ją uratować.
-Tak, a co mi zrobisz ?-zaczął mnie prowokować.
-Nad tobą krąży F22, nie zdążysz przejść nawet metra.-rzuciłem blefem z zaciśniętymi zębami.
-Wygrałeś...-krzyknął i uciekł do lasu. Caroline osunęła się na ziemię. Miałem go gonić,ale w tej chwili ona była najważniejsza. Zawsze miałem każdą dziewczynę jaką zechciałem, ale ta mi się opiera. Zakazany owoc, słodziej smakuje. Nie ulega bajerom, ma swoje zdanie, swój rozum, robi to co jej serce podpowie. Miałem dziesiątki ładnych lal barbie, którymi się bawiłem, a one były szczęśliwe, gdy się mogły mną "pochwalić" przed koleżankami. Ale dlaczego ona jest inna ? Ma coś w sobie, ona oddaje każdemu kawałek siebie. Potrafi w człowieku zobaczyć odrobinę dobra. Niesamowicie mi się podoba, zdaję sobie sprawę, że z tego nic nie będzie, ale to silniejsze od mnie. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Usłyszałem ujadające psy gończe, z lasu. Chłopaki zaraz go złapią. Po motor poślę Harry'ego.- pomyślałem i wysłałem mu sms.
-Nie...Proszę, nie...-zaczęła mamrotać, w moich objęciach.
-Ciiiii...Jesteś bezpieczna. Śpij.... .-szepnąłem jej do ucha. Słysząc mój głos, w mgnieniu oka się uspokoiła. Położyłem ją na tylnym siedzeniu i pojechałem do elegancko oświetlonego pensjonatu. Na parkingu przywitała mnie jej zrozpaczona mama.
-Dziecko kochane ! Co oni ci zrobili !?-rzekła pełna bólu i złości.
-Nic. Ona po prostu śpi.- musiałem ją jakoś uspokoić.
-Nie daruję sobie, jak jej coś zrobią...-szeptała do siebie.
-Musimy ją wyszkolić, żeby broniła się sama. Inaczej może stać jej się krzywda.-przedstawiłem sytuację.
-Jeśli jej powiem, to będzie koniecznie musiała iść do akademii ?-popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.
-Tak, ma do tego predyspozycje. Nie ode mnie to zależy.-spuściłem wzrok. Było mi przykro, ale to ja, jestem draniem bez serca. Ale patrząc na zasługi jej ojca, to była tylko kwestia czasu zanim ją namierzą. To było nieuniknione.
-Przyszłe życie może mieć przez to przekreślone....-powiedziała, patrząc przez szybę samochodową na nią.
-Do Akademii będzie uczęszczać, aż do roku po maturze i może się normalnie wyuczyć zawodu, jakiego tylko by zapragnęła. Zadbam o to, żeby doszła do klasy jeszcze w tym semestrze, będzie mieć zaległości, ale sobie na pewno poradzi. Zastanów się, dobrze ? -przekonywałem ją. Spojrzała na mnie wzrokiem, jakby chciała mi prześwietlić duszę, po czym pokiwała głową.
-Idź spać. Ja się nią zajmę .-rozkazałem Helen. Posłuchała mnie i weszła do pensjonatu.
Zaniosłem Caroline, do jej pokoju i delikatnie położyłem na łóżku. Najpiękniejszy widok kobiety. Musnąłem palcem jej policzka. Tylko ją chcę....
- Dzień dobry! - rzekłam przytulając głowę do drzwi.
- Dzień dobry kochanie! -rzuciła, przygotowując przyprawy do zupy.
-A ty nie przygotowujesz się do pracy ?-zapytała.
-Wzięłam wolne...-odrzekłam.
-Uśmiechnij się! Masz minę jakby chciał cie ktoś zabić...-zażartowała.
-Tak...-dodałam cicho.Wszystko wydawało się zwyczajne.Chyba nikt nie wie, co stało się wczorajszej nocy.
- Gdzie mama ?- zapytałam niby obojętnie.
-Pojechała po zakupy....-powiedziała, szperając w schowku.
-Teraz ?-zastanowiłam się.
-Tak, miała coś załatwić po drodze. -rzekła z uśmiechem.
-Zapewne.....- szepnęłam. Ciekawe, co moja mama przede mną ukrywa.
-Słucham ?- zerwała się nagle.
-Co? Nie nic...- otrzepałam się.
-A teraz idź się przebierz, potrzebujemy drugiej kelnerki. Za chwilę kolonia przyjdzie na śniadanie, a stoły jeszcze nie nakryte... -dodała w pośpiechu.
-Tak jest panie kapitanie!- zażartowałam. Oderwałam się od ściany i poszłam do swego pokoju. Wędrowałam przez zielone potem szmaragdowe, a na końcu morskie korytarze. Pensjonat kolorystycznie jest wzorowany na odcienie zieleni, stąd jego nazwa " Emerald ". Pokoje tutaj są niezwykle klimatyczne i uspokajające. Moje małe palce objęły klamkę.... Zastanowiłam się, czy zobaczę ten sam obraz, co wczoraj.Czas wydusić z siebie trochę odwagi- pomyślałam i stanowczo weszłam do pokoju.Zdziwiłam się,wszystko było na swoim miejscu,czysto,rzeczy jakby nigdy nie były ruszane.Ściany koloru morskiego,moje łóżko, ścianka meblowa,wszystkie obrazy. Napis znikł, nie było po nim śladu, jakby to mi się wszystko przyśniło.Czy ja zwariowałam ? Na pewno mama ma coś z tym wspólnego. Czas wrócić do normalnego życia...Ubrałam swoją jedyną czarną, koronkową sukienkę i buty na płaskim obcasie.Włosy spięłam w koka i "założyłam" uśmiech.Witamy z powrotem:).Schodząc na parter miałam wrażenie, jakby wszyscy mnie obserwowali-przerażające.Weszłam do kuchni i zobaczyłam moją bratową. No to wtedy mi się humor na pewno poprawił. Miała obcisłą szarą sukienkę,ale najśmieszniejsze było to, że miała buty na bardzo wysokim obcasie.
-Zakład, że padnie po godzinie?-założyła się ze mną kasztanowłosa dziewczyna.Amanda pracuje u nas od miesiąca, i jak na razie spisuje się świetnie. Jest rozważna,uparta i niezwykle ostra. Zawsze mnie broni, przed ostrzałem nienawiści Charlotty, właściwie nie wiem dlaczego.
-Stawiam dychę , że po dwóch..-uniosłam brwi.
-Zgoda.-szyderczo się zaśmiała.
-Stolik pierwszy Amanda,drugi Charlotta, trzeci Caroline...- kazała Maddy. Zaczęto wydawać posiłki. Teraz, nie można sobie pozwolić na chwilę przerwy. Udało mi się uporać z tym w godzinę, ale musiałam zająć się jeszcze gośćmi na balkonach. Charlotta chodziła już na ugiętych kolanach, wyglądało to, co najmniej śmiesznie.Wzięłam menu i poszłam przeprowadzać "wywiad". W tym domu spotkałam bardzo ciekawych ludzi, ale i dziś los mnie zaskoczył : jeden z gości czytał gazetę sprzed 3 miesięcy-śmieszne. Gdy ścierałam stoliki zauważyłam mamę wychodzącą z samochodu. Pomyslmy kogo ? Tego nieznośnego Alexa. Zdołałam podsłuchać kilka słów, mówili coś, że będą szukać, i żeby mi nic nie mówić. Zbiegłam do wyjścia, po drodze minęłam skomlącą Charlottę, która leżała na schodach.
-Wszystko dobrze ? -zapytałam zdziwiona.
-Nie interesuj się paskudo! Bo jak wstanę, to będziesz mieć kłopot. -powiedziała złośliwie.
-Zabłysłaś jak chrząstka w salcesonie....-dodałam widząc jak masuje stopy.Amanda wisi mi 10. Wyszłam przed budynek. Spotkałam bardzo dziwnie, zachowującą się mamę.
-Mamo, wszystko w porządku ?-przytuliłam ją.
-Tak, tak...-powiedziała, spoglądając na Alexa.
-O co chodzi? -zapytałam moją rodzicielkę.
-Ufasz mi ?- zapytała niespodziewanie.
-Zawsze i wszędzie... -rzekłam wyjęta z kontekstu.
-Posłuchaj mnie kochanie, dowiesz się wszystko w swoim czasie.Na razie twoja nie wiedza czyni cię bezpieczną...- ucałowała mnie i weszła do pensjonatu.
-Mamo ? Mamo ? Powiedz o co chodzi ! Dlaczego chcą nam zrobić krzywdę ?! Mamo !?-nic nie rozumiałam.Ona nigdy taka nie była. Spojrzałam z rozpaczą na nieugiętego Alexa, on nie ma litości. Po czym uciekłam do jakiegoś cichego miejsca.
*** Oczami Alexa ***
Byłem w instytucie z jej mamą, musieliśmy omówić naszą współpracę.Caroline i Kate mają zapewnioną całodobową ochronę. Helen zrobiła wszystko, żeby je chronić. Za to dołoży wszelkich starań, żeby znaleźć zagubione cudeńko. Chciałem Caroline wszystko powiedzieć,ale ona musi nauczyć się pokory. Wiedza ją zabije...A rodzina jest dla niej najważniejsza.Teraz nie może nawet na mnie spojrzeć.Ma niespotykany charakter, poza tym jest bardzo zgrabna i ....niesamowicie gorąca. Chciałbym zobaczyć jej sukienkę na ziemi. Jej oczy dosłownie hipnotyzują, czarna barwa przyciąga wzrok i sprawia, że patrzenie na nią to czysta przyjemność. Jedno wiem na pewno, nie pozwolę żeby ktokolwiek choćby ją dotknął.
*** Oczami Caroline ***
Moja własna matka ma przede mną śmiertelne tajemnice.I jeszcze to tajne przymierze z Alexem. Wszyscy wokół zachowują się dziwnie.Czy to źle, że nie potrafię udawać ? Że nie potrafię żyć złudzeniami normalności ? Teraz mam tylko jedną zaufaną osobę -Stell.Mogę jej się wygadać widząc, że mnie nie wyśmieje. Zawsze mi pomoże i wesprze. Udowodniła to niejednokrotnie. Weszłam się przebrać i przy okazji wzięłam klucze, a Amandę poprosiłam, żeby przekazała mamie dokąd jadę.Wybrałam się na długą przejażdżkę. Po przejechaniu kilku metrów zorientowałam się, że jakiś samochód mnie śledzi. Nie mam ochoty bawić się w kotka i myszkę.Mieszam tu od dzieciństwa, znam każdą choćby ścieżkę w obrębie 10 km. To będzie niezła zabawa.Przyśpieszyłam, skręciłam kilkakrotnie i z łatwością ich zgubiłam. Dojechałam do ulicy Baker Street i zaparkowałam przed pięknym domkiem. Z zewnątrz wyglądał zwyczajnie : kremowy kolor ścian, małe okna, czarny dach. Zapukałam do drzwi :
-Bez ciastek nie wpuszczam....-zażartowała.
-Mam problem.-odrzekłam smutnie.
-Trzeba było tak od razu !-przewróciła oczami i dosłownie wciągnęła mnie do domu. W środku wszystko było urządzone po jej myśli, stoły, krzesła, kanapy.Najbardziej z tych wszystkich pokoi ulubiłam sobie jeden. Wchodząc do niego, miałam wrażenie jakbym była w jakimś kosmicznym miejscu. Wysoka technologia, komputer na całą ścianę, obrazy 3D z wizerunkiem Londynu, jej niepościelone łóżko, porozwalane rzeczy, tak to jak nic jej pokój.
-Ma poprawę humoru mam dla ciebie prezent !- powiedziała do mnie dziewczyna o średniej długości, tęczowych włosach. Jej oczy były zielone jak trwa, a uśmiech wyjątkowy, bo tak bardzo rzadki. Miała na sobie czarną bokserkę, a na niej czerwoną koszulę w kratkę, czarne porozdzierane spodnie i pasujące trampki.
- Dziś ? Z jakiej okazji? - szepnęłam zaskoczona.Czyżbym zapomniała o jakimś ważnym wydarzeniu ? Ja ? Niemożliwe.
-Jakoś tak...Wiem do mnie nie podobne....-potrząsnęła ramionami i na chwilę znikła za szafą, z której wyciągnęła pudełko. Następnie mi je podała, a koszula, która zakrywała ramię odsłoniła jeszcze większą część jej niezliczonych tatuaży.Stell jest przebojowa, charakterna, ekstrawagancka, zdemoralizowana, nie zważa na to co myślą o niej inni. Dla ludzi jest chamska, chłodna, bezczelna, arogancka, a dla mnie jak siostra.
-Dziękuję-spojrzałam jak usiadła obok mnie i otworzyłam pudełko.
-Nowy mikser do piosenek.Teraz będziesz mogła na okrągło śpiewać.Bo głos masz laska niesamowity...-powiedziała z błyszczącymi oczami.
-Mój kochany orzeszek!-przytuliłam ją. Niektórzy ludzie są jak orzechy.Na zewnątrz twardzi, a w środku delikatni.Trudno do nich dotrzeć i trzeba robić tak, aby nie strzaskać wnętrza.
-Tylko się nie przyzwyczajaj.To dzień słabości.-zasępiła się.
-Dużo kosztował ?-zapytałam z ciekawości.
-Aaaa tam, grosze...-podstępnie się uśmiechnęła.
-Dla ciebie grosze, dla mnie miesiąc roboty...-westchnęłam.
-Wiesz rodzice są po rozwodzie: do matki się nie odzywam, a mieszkam z tatą, który jest pochłonięty na okrągło pracą. Ale lubię to, całymi dniami się obijam. Dostaję wszystko co chcę i kiedy chcę. Imprezuję na okrągło. Jestem taką panią własnego losu...-dodała rozciągając się na krześle. Z jednej strony zazdrościłam, a z drugiej współczułam Stelli.
-Ty masz tunel ! -rzekłam z zachwytem, widząc, że tamten temat ją drażni.
-Tak, kolejna niezwykła rzecz, w moim przebojowym wyglądzie..-powiedziała pewnie.
-Ej, nie bądź taka do przodu, bo cię sznurówki wyprzedzą !- rzuciłam w nią poduszką. Oboje zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra, koniec gry wstępnej. Mów co cię gryzie ?-zapytała, podając mi, moje ulubione ciastka.
-Ktoś próbował mnie zabić...-odrzekłam dramatycznie.
-Cholera ubiegli mnie !-to stwierdzenie było niezaprzeczalnie śmieszne.
-Ej....Ja się tobie zwierzam, a ty mi tu takimi tekstami wyjeżdżasz... -popatrzyłam na nią z pogardzą.
-Żartowałam... Kontynuuj...-założyła swoje okulary.
- Wczoraj ktoś się włamał, zniszczył mi pokój, i na dodatek mama coś przede mną ukrywa....-powiedziałam otępiale.
-Twoja mama ?A ten Alex?-zapytała z ciekawością.
-Jest inny, tak naprawdę tylko przy nim czuję się bezpiecznie. Co nie zmienia faktu, że to zarozumiały, tajemniczy, przystojny, chamski typ....-nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwano.
-Już go lubię! - krzyknęła, pokazując "like" kciukiem. Przewróciłam oczami...
-Nie powiedziałam ci najmroczniejszego, na ścianie było napisane : "Oddaj albo zginiesz!". Ale co !? Próbowałam żyć nikogo nie krzywdząc, zgodnie z sobą, a i tak zawsze słono muszę za to zapłacić. Muszę się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Miałam paskudne dzieciństwo,ale się nigdy nie skarżyłam. Jak dla mnie człowiek pozbiera się ze wszystkiego i po wszystkim, ale nigdy już nie będzie taki sam. Zniszczyło mnie życie, nie wiem co to miłość, ale odnajduję siłę każdego dnia by wyjść, i stoczyć walkę z tym koszmarnym losem, którego codziennie pokonuję uśmiechem pełnym bólu i szarych wspomnień. A teraz tak bardzo boje się stracić coś, co kocham, że nie chcę kochać niczego, bo.... bo to za bardzo boli....-spłynęłam łzami. Powiedziałam wszystko co leżało mi na duszy. Jeszcze nigdy tak nie wybuchłam przy niej, jak dziś.
-Podziwiam cię....- szepnęła tylko i mocno mnie przytuliła.-nie umiem pocieszać i nigdy nie płaczę, bo uważam to za słabość, którą moi wrogowie mogą wykorzystać przeciwko mnie.-rzekła twardo.
-Idę doprowadzić się do użyteczności.-dodałam i wypędziłam do jej łazienki. Na lustrze widniał tekst, napisany czerwoną, jak krew szminką :" I tak się nie zmienię..Będę "niegrzeczna" na złość innym."- typowe. Starłam cały makijaż i użyłam tylko czarnej kredki do podkreślenia oczu oraz błyszczyku. Czułam się tutaj, jak w drugim domu. Wracają zahaczyłam o kuchnie, z której "wykradłam" dwa kubki kakao.Wchodząc do pokoju zastałam ją wgapiającą się w skupieniu w ekran.
-Siadaj, pobawimy się w hakerów i sprawdzimy policyjną bazę danych.Może rozpoznasz swego ninję.-uśmiechnęła się szeroko.Stella to geniusz komputerowy.
-Tak, pewnie!- dodałam sarkastyczny okrzyk radości. Po przeglądnięciu kilku stron, postanowiłyśmy dać sobie spokój. Następnie dużo rozmawiałyśmy, gdy wpadłam na pewien pomysł.
-Moment, mogę dać sobie uciąć głowę, że ktoś mnie obserwuje.Wystarczy włamać się do kamer internetowych albo policyjnych i zamienić rolę. My będziemy śledzić ich.Ale nie chcę ciebie na siłę, w to wciągać.-rzekłam nerwowo.
-Jak ty, to i ja. Poza tym beze mnie było by zbyt sztywno! -powiedziała puszczając mi "perskie oko". Chwilę to trwało, ale udało się. Mamy ich w garści-pomyślałam.
-Gotowe ! Żebym tak w nauce była postępowa.-zaśmiała się.
-Są wakacje!-przypomniałam. Wtedy dostałam sms'a od Liama :
-Za 20 minut mamy sekcję taneczną. Oczywiście idziemy.-spojrzałam na Stell.
-Oczywiście...-uniosła brwi.Odpisałam Liamowi :
-Pożyczysz mi ciuchy? Nie ma sensu żebym wracała się do domu.-rzekłam. Nie mogłam w moim stroju tańczyć. Może nawet nie miałam ochoty, w tamtym momencie wracać.
-Pewnie, weź tam co wygrzebiesz.-powiedziała wgapiając się w ekran. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam spodnie i bluzkę, Stell też się przebrała i wtedy pojechałyśmy na spotkanie grupy tanecznej „ Wolf ”. Należeli do niej : ja , Stella Rowan, barman – Liam Linton, na pozór takie same, ale jednak inne bliźniaczki Lilly i Emily Krinkle, oraz najbardziej pożądany obiekt westchnień dziewczyn - John Sparkel. Spotkanie minęło w miłej atmosferze, mimo, że ostro trenowaliśmy. Chciałam się oderwać od problemów. Chcemy być gotowi do corocznego przeglądu grup tanecznych, organizowanych w „Victoria ''. Możemy dostać parę groszy na potrzeby grupy, poza tym wygrywanie nas kręci.
-Nie mamy szans! - zadecydował Sparkel, łapiąc się za głowę.
-Laluś się poddał ! -zniszczyła go Stell.
-A ty taka silna ?!-wybuchnął gniewem i podszedł do niej zaczynając awanturę.
-Na pewno silniejsza niż ty...-zdominowała go.
-Jak chcesz dalej mieć swoją śliczną buzię, to radzę ci nie zaczynać.-stanęłam po stronie Stell. Ona i John niejednokrotnie mieli spięcia.W tym momencie zrobiło się niebezpiecznie.
-Dość! Jesteśmy grupą, nie wrogami.Jeśli choć jeden zawali możemy przegrać.Z kłótni nie ma nic, dlatego weźmy się w garść i pokażmy ile znaczymy, przed oczami ludzi i wzbudźmy w nich zazdrość.-w ruch weszły moje umiejętności przywódcze.
-Caro musisz śpiewać, gdy tańczysz.-powiedziały jednocześnie bliźniaczki.Po czym przybiły sobie piątkę. Bliźniacza empatia-mega dziwne.
-Kto? Ja ? -obejrzałam się wokół. Kiedy one słyszały jak śpiewam ?
-Posłuchaj jesteś dobrą tancerką, ale jeśli chcemy wygrać musisz zacząć śpiewać. Rozwalisz ich swym wokalem.Uwierz...-rzekła Stell, chwytając mnie za ramiona.
-Naprawdę masz wielki talent.-dodał Liam, który praktycznie dziś był strasznie zamyślony.
-Zastanowię się nad tym, ale nie obiecuję...-zagryzłam zęby. Jakoś mnie to nie przekonało. Spotkanie dobiegło końca, więc pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszłam z Stell przed budynek.
-Caro, żebyś tylko nie zrobiła, czegoś do ciebie nie podobnego.-rzuciła niby przypadkiem.
-Czyli ?-nie rozumiałam, o co jej chodzi.
-Głupiego, nierozważnego, nieodpowiedzialnego....-wymieniała w nieskończoność.
-Przez kogo ?-zastanowiłam się.
-Przez tego tajemniczego mężczyznę, który rozwalił ci pokój.-powiedziała cicho.
-Nie dam mu takiej satysfakcji...-uśmiechnęłam się z bojową miną.
-Moja krew !-krzyknęła i poklepała mnie po ramieniu.
-Jakbyś się czegoś dowiedziała, to daj mi znać... Okej ?-zapytałam przypominając sobie o podstępie.
-Okej.-pokiwała głową.Wysłałam jej szeroki uśmiech.
-Wsiadaj jedziemy do domu.-powiedziałam, podając jej kask.
-Na trzeźwo to wszystko jest takie trudne....-marudziła.Odwiozłam Stell i wracając znowu miałam uczucie, że ktoś mnie śledzi.W połowie drogi, dziwnym trafem skończyło mi się paliwo, choć gdy parkowałam przez salą lustrzaną miałam jeszcze prawie pełny bak. Nie, nie, nie proszę nie teraz ! Stanęłam w środku drogi do pensjonatu.Genialnie i jeszcze w nocy, obok lasu. Mimo, że mam ogromnego pecha, to nie przypadek. Wyciągnęłam telefon i wystukałam numer mamy.
-Halo ?-ujawnił się głos.
-Mamo, musisz po mnie przyjechać. Ktoś spuścił mi benzynę i zatrzymałam się w połowie drogi.-wyjaśniłam.
-Caroline nie ruszaj się z miejsca.Już jadę.-usłyszałam zdenerwowany głos mojej mamy.
-Dobrze.Stoję na głównej drodze.Dziękuję !-poinformowałam.
-Caroline ?-zapytała pełna niepokoju.
-Tak ?-Drążyłam temat.
-Kocham cię....-szepnęła pełna zmartwiona.
-Ja ciebie bardziej ...-odpowiedziałam. Teraz zrobiło mi się ciepło na serduszku.W tym momencie najważniejsze to, nie przypominać sobie horrorów, które oglądałam z Stellą. Siedzę sama, w środku lasu, żadnych domów, żadnych ludzi, tylko ja i cisza. Usiadłam na motorze i spoglądałam w gwiazdy. Były takie piękne i wolne.Były takie piękne i wolne. Dlaczego zawsze wieczorami, spoglądam w niebo ? Bo tylko w gwiazdach odnajdę swą nadzieję. Nie mogę przestać myśleć o Alexie. Dlaczego tutaj przyjechał ? Jakie tajemnice krążą w moim domu ? I co, w tym wszystkim, robię ja ? W oddali zobaczyłam dwie małe jasne światełka. Mama musiała nie źle nadepnąć na pedał gazu. Oślepiona przez światła, nie mogłam zidentyfikować samochodu.
-Może jakoś pomóc ? -dobiegł do nie twardy głos mężczyzny.
-Nie, dziękuję. Dam sobie radę!-odpowiedziałam, starając zachować neutralny ton głosu.Wtedy warkot silnika ucichł.
-Bo wiesz ... -powiedział nieznajomy trzaskając drzwiami auta.
-Nie potrzebuję pomocy.-stanowczo powtórzyłam. Nie zaprzeczę, że się bałam.
-Myślę, że powinnaś mi coś oddać...-kontynuował, podchodząc coraz bliżej.
-Co ?- zapytałam, coraz bardziej przerażona. Gdy podszedł wystarczająco blisko, rozpoznałam mężczyznę, którego zobaczyłam na moim balkonie. Serce mi zamarło.
-Kim jesteś ?-wymamrotałam.
-Nazywam się Hawakejn.- uniósł brwi.Stałam tak, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
-To jak będzie, księżniczko ?- zabójczo się uśmiechnął. Stałam przez chwilę sparaliżowana przez strach.
-O co w tym wszystkim chodzi ! Myślisz, że jak będziesz mnie nękał to się będę ciebie bała ! I co wy wszyscy macie z tą księżniczką ! Zmówiliście czy co !? - zbulwersowałam się. Teraz to pozostało mi tylko grać na zwłokę.
-Aaaa teraz rozumiem. Właśnie się zastanawiałem, dlaczego taka mądra, dziewczyna po prostu nie oddała mi wcześniej tego pendrive.- rzekł, z aroganckim uśmiechem.
-Jakiego pendrive'a ? - starałam się regularnie oddychać.
-Bo wiesz twój ojciec, przed śmiercią, schował tajne dane projektu "A.I.R." dotyczące broni masowego rażenia...-zaczął tłumaczyć.
-Co ma mój tata do tego wszystkiego ? On zmarł 3 lata temu ...-przerwałam mu.
-Wierzysz, że to był wypadek w pracy ?- dręczył mnie śmiercią ojca.
-Nie.- powiedziałam pewnie.
-No właśnie. Może nie wszystko wiesz o swoim ojcu ... A nazywamy cię księżniczką, bo to jego ulubione określenie ciebie.-zauważył.
-A co do tego mam ja ? - zapytałam ostro.
-Dowiedziałem się że, jego ostatnim słowem było twoje imię.-powiedział cicho. Zamarłam. Ze łzami w oczach spojrzałam przed siebie i zobaczyłam światła zbliżającego się samochodu. On też to spostrzegł.
-Idziemy!-krzyknął i wziął mnie za rękę. Zaczęłam się szarpać, bić i bronić, ale zdało się to na nic. Z paska wyciągnął strzykawkę i wstrzyknął mi jakąś substancję, po której straciłam przytomność.
*** Oczami Alexa ***
Zgubiła najlepszych ludzi Rosalie - niesamowite. Chwilę temu dostałem wiadomość od jej mamy, zwołałem ekipę. Hawakejn ją śledził. Jestem w pobliżu. Musze ją znaleźć. Jadę jak wariat, nie daruje sobie jeśli coś jej się stanie. Pewnie ten psychol ją dręczy. Nareszcie...widać jej motor, a obok niej jakiś gość. Z piskiem opon, zaparkowałem dosłownie przed nosem. Spanikowany moją obecnością Hawakejn trzymał ją nieprzytomną w rękach.
-Cofnij się albo dziewczyna zginie.-powiedział, przykładając jej nóż do szyi.
-Nie zbijesz jej. Dobrze wiesz, że jest wyjątkowa. Ona jedna może znać skrytkę A.I.R.-przekonałem go.Stał tam jak tchórz, który boi się o własne życie.
-Uważaj, ona jest nieufna wobec ciebie.Co by się stało gdyby się dowiedziała, kim tak naprawdę jesteś?-zaśmiał się podstępnie.
-I tak się dowie, ale skoro już przykułem twoją uwagę, to posłuchaj. Nie możesz przyjechać do mojego miasta i grozić moim przyjaciołom. Grożenie Caroline… Złee posunięcie. Zostaw ją w spokoju, albo przysięgam nie dożyjesz jutra.-stałem niesamowicie wściekły, myśląc tylko jak mogę ją uratować.
-Tak, a co mi zrobisz ?-zaczął mnie prowokować.
-Nad tobą krąży F22, nie zdążysz przejść nawet metra.-rzuciłem blefem z zaciśniętymi zębami.
-Wygrałeś...-krzyknął i uciekł do lasu. Caroline osunęła się na ziemię. Miałem go gonić,ale w tej chwili ona była najważniejsza. Zawsze miałem każdą dziewczynę jaką zechciałem, ale ta mi się opiera. Zakazany owoc, słodziej smakuje. Nie ulega bajerom, ma swoje zdanie, swój rozum, robi to co jej serce podpowie. Miałem dziesiątki ładnych lal barbie, którymi się bawiłem, a one były szczęśliwe, gdy się mogły mną "pochwalić" przed koleżankami. Ale dlaczego ona jest inna ? Ma coś w sobie, ona oddaje każdemu kawałek siebie. Potrafi w człowieku zobaczyć odrobinę dobra. Niesamowicie mi się podoba, zdaję sobie sprawę, że z tego nic nie będzie, ale to silniejsze od mnie. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Usłyszałem ujadające psy gończe, z lasu. Chłopaki zaraz go złapią. Po motor poślę Harry'ego.- pomyślałem i wysłałem mu sms.
-Nie...Proszę, nie...-zaczęła mamrotać, w moich objęciach.
-Ciiiii...Jesteś bezpieczna. Śpij.... .-szepnąłem jej do ucha. Słysząc mój głos, w mgnieniu oka się uspokoiła. Położyłem ją na tylnym siedzeniu i pojechałem do elegancko oświetlonego pensjonatu. Na parkingu przywitała mnie jej zrozpaczona mama.
-Dziecko kochane ! Co oni ci zrobili !?-rzekła pełna bólu i złości.
-Nic. Ona po prostu śpi.- musiałem ją jakoś uspokoić.
-Nie daruję sobie, jak jej coś zrobią...-szeptała do siebie.
-Musimy ją wyszkolić, żeby broniła się sama. Inaczej może stać jej się krzywda.-przedstawiłem sytuację.
-Jeśli jej powiem, to będzie koniecznie musiała iść do akademii ?-popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.
-Tak, ma do tego predyspozycje. Nie ode mnie to zależy.-spuściłem wzrok. Było mi przykro, ale to ja, jestem draniem bez serca. Ale patrząc na zasługi jej ojca, to była tylko kwestia czasu zanim ją namierzą. To było nieuniknione.
-Przyszłe życie może mieć przez to przekreślone....-powiedziała, patrząc przez szybę samochodową na nią.
-Do Akademii będzie uczęszczać, aż do roku po maturze i może się normalnie wyuczyć zawodu, jakiego tylko by zapragnęła. Zadbam o to, żeby doszła do klasy jeszcze w tym semestrze, będzie mieć zaległości, ale sobie na pewno poradzi. Zastanów się, dobrze ? -przekonywałem ją. Spojrzała na mnie wzrokiem, jakby chciała mi prześwietlić duszę, po czym pokiwała głową.
-Idź spać. Ja się nią zajmę .-rozkazałem Helen. Posłuchała mnie i weszła do pensjonatu.
Zaniosłem Caroline, do jej pokoju i delikatnie położyłem na łóżku. Najpiękniejszy widok kobiety. Musnąłem palcem jej policzka. Tylko ją chcę....
Etykiety:
cię,
dzieciństwo,
hoho,
kocham,
Miłość,
młodość,
opowiadania,
pies,
piękno,
rodzina,
romanse,
smak,
szkoła,
zagadka,
zbrodnia,
zwierzęta,
życie
Subskrybuj:
Posty (Atom)