czwartek, 16 lipca 2015

"Życie na krawędzi..."Rozdział 12 " Miasto Cieni Dusz."

*** Oczami Stelli ***
Nie spałam. Bo tak mi się do cholery podobało... Nie lubię jak się nakręcam.Trzeba zapalić. Nienawidzę uczuć.Najchętniej spaliłabym je na stosie wraz z tymi chłopakami, przez których cierpiałam. Świat jest chory.... Tak w tym momencie myślę o Harry'm. Głupie serce. Mogłabym spokojnie myśleć o gorących piłkarzach, ale nie... Ja muszę o nim. O jego boskich oczach....Stell przestań ! To, że kogoś potrzebujemy, zaczyna nas niszczyć, śmieszne. Nie dam się tak łatwo. trzeba to zdusić w zarodku zanim opanuje mnie całą.... Wczoraj Harry był sobą. Rozmawialiśmy prawie całą noc...Po prostu. Zabujałam się w nim. A on ?! Nie on nigdy nie będzie mój.Tacy chłopcy jak on nie zwiążą się nigdy ze mną.MasakraPoza tym moja przeszłość zabija. Wszystkich wokół. No bo jak wytłumaczyć, że... Pomińmy to. Nieważne. Odwróciłam się na drugi bok i zgasiłam fajkę. Głośno westchnęłam.Nie jestem ciałem, w którym mieszka dusza. Jestem duszą, która ma widzialną część zwaną ciałem. Niestety tak... Chwila....A gdzie Caro ?! Zerwałam się i pochodziłam po pokoju. Dlaczego nie mam telefonu !!! Więcej zmartwień niż pożytku bez niego. W rozczochranych włosach, szortach i bluzce na ramiączkach wybiegłam na korytarz.Jeśli nie znajdę jej przed 6 i nie sprowadzę to będzie kara. Wiem do dyrcio chyba ze sto razy czytał mi warunki pozostania tutaj. Żeby dostać się do drugiej części budynku muszę wyjść i przejść przez campus.Nie.... Wybiegłam z budynku, było ciemno... Nic nie widziałam, ale mimo to biegłam. Przyzwyczajenie. Starałam się trzymać prostą linię ale chyba jakieś kwiatki deptałam czy coś w tym stylu... Nagle poczułam dość mocne odbicie. Najpierw pomyślałam, że to jakaś ściana, ale dlaczego była taka ciepła ? Debil. Teraz to do mnie dotarło.
-Fajna piżamka.-ten głos znałam, aż za dobrze. Jego wzrok mnie pożerał... Czy to skrępowanie ?! Nie to na pewno szok po imprezowy :)
-Yyy... Jestem teraz zajęta.-wyjaśniłam próbując go ominąć.
-Właśnie widzę. Jakiś maraton w piżamie?-zażartował.
-Idę po Caro.. Widziałeś ją ?-zapytałam zdenerwowana. Chwilkę się zamyślił.
-Księżniczka...Była z Alex'em.-zauważył ponownie.
-Poważnie. Wiesz tego bym nie zgadła. Który pokój ?!-rzekłam już ruszając w stronę .
-A nie powiem.-droczył się.
-Harry !
-Ale cię zaprowadzę, bo znając twoją orientację w terenie zabłądzisz.-powiedział słodko się uśmiechając.
-Bez Ciebie ani rusz.-kolejny sarkazm.
-Wiem.-powiedział z troską w głosie. Jego usta otarły się o moje ucho. Znowu ten dreszcz...
-Ze mną nigdy ci nic nie grozi-wyszeptał.
-Wiem.-zaśmiałam się.
-No to prowadź bohaterze.-rzekłam.Nawet nie weszliśmy do budynku a już się potknęłam...Echh... Dobrze, że Harry w ostatniej chwili złapał mnie za rękę.
-Dzięki -szepnęłam i kroczyłam przed nim jakby nigdy nic.Jego wzrok mnie prześladuje. Chore. Zatrzymaliśmy się przy pokoju nr 69.Delikatnie otworzyłam drzwi.Zobaczyłam Caro i Alexa w jednym łóżku. Na początku myślałam, że...ale nie. Szkoda. Spali przytuleni do siebie. Ale w taki sposób, że przyjemnie było patrzeć.
-Dlatego wolę małe łózka.Fajniej się przytula.-rzekł Harry i wszedł do pokoju.Ten przekaz był do mnie. Starałam się na to nie zwracać uwagi, ale cieszyłam się, że to powiedział.
-Wstawaj herosie.-rzekł chłopak i odsunął firanki. Zaczęło się rozjaśniać. Pojedyncze promienie słońca rozświetlały coraz bardziej pokój z sekundy na sekundę.
-Caroline... Chodź musimy być przed strażnikiem w naszym pokoju. Caroline otworzyła oczy i finalnie uwolniła się z objęć Alexa.
-Już idę Stell. A my zobaczymy się później....- powiedziała cała w skowronkach,ale najwyraźniej jej chłopak nie chciał do tego dopuścić i z powrotem wciągnął ją do łóżka.
-Tak wiem, że wam hormony buszują, ale to potem ja oberwę.-zauważyłam twardym głosem.
-Alex ubierz koszulkę i wstawaj.-rozkazał Harry. Jego męskość....
-Stella dzisiaj są gierki wojenne.Testują wytrzymałość.Rób co ci każę w razie potrzeby.-szeptał mi z niepewnością do ucha.
-Tak ja i kogoś posłuchać.Dobry żart.-zaśmiałam się.Harry przewrócił oczami.
-Zobaczysz to się przekonasz.-rzekł i otworzył mi drzwi. Caroline wybiegła z łazienki.
-Chodź Tęczowa !-odrzekła i szybkim krokiem wróciłyśmy do pokoju.
-On ewidentnie się na ciebie gapił.-rzekła moja przyjaciółka.
-Nie prawda.-zaprzeczyłam.
-Ty tego nie widzisz, ale ja tak.-zauważyła. Poczułam jak rumieniec oblewa moją twarz. Nie mogłam dać po sobie tego poznać. Jej przenikliwy wzrok wymusił jednak na mnie lekki uśmiech.
-Jemu naprawdę się podobasz... Czego się boisz ? Oby dwie widzimy jak się przy nim zmieniasz.-mówiła swym delikatnym głosem.
-To nie takie proste.-broniłam się.
-Proste tylko trzeba mieć odwagę Stello. Mam ci pomóż ?-zaproponowała.
-Nie... Dam sobie radę. Przecież to tylko jeden niezwykły chłopak z przerażająco śliczną klatą i oczami. Nic strasznego.-rzekła zagubiona.
-A ty na niego zasługujesz.-potwierdziła.
-WSTAWAĆ....-w drzwiach stanął nasz dowódca Four.
-Mięczaki idziemy się pobawić do lasku. Ciemne ubrania, bez mundurów i lekkie ciuchy.-powiedział.
-Caro twoje klimaty.-zauważyłam.Caroline zaczęła się śmiać.
-Tak wiem, że jestem "dzika".-poruszała brwiami.
-Normalnie dzika kuna w agreście.-rzuciłam.
-Four czy mamy szansę utrzymać się w tym gangu.?-zapytałam.
-Jesteście najgorsze z rankingu... Radzę wziąść się w garść... A może to dobry pomysł żeby spróbować z trenerami?! -powiedział chamsko i opuścił nasz pokój..

***Oczami Caroline***
          Nie wiem dlaczego tak się zachowuje. Jakby mój świat stanął "do góry nogami". Zakochana.Tak dobrze mi się spało z Alex'em, ale oczywiście musiała przyjść szara rzeczywistość.... Grzał jak przenośny kaloryfer.. Ubrałam czarne rozciągliwe leginsy, czarną bokserkę i buzę. Włosy związałam w wysokiego koka i ozdobiłam oczy kreskami.Niecodzienny widok. Wyglądam jak "Czarna Wdowa".Następne miesiące to będzie bieg po życie...I pomyśleć że jeszcze kilka tygodni temu żyłam sobie w pięknej niewiedzy... Stella podobnie się ubrała, ale włosy postanowiła rozpuścić.Jej temat jest trudny... 
-Czas zacząć przedstawienie...-wyjąkałam zdenerwowana.
-Zawsze możemy uciec zza drzewko.-rzuciła Tęczowa. Nie wnikam co jej chodziło po głowie...
           Wyszliśmy na zbiórkę przed budynek. Chłopcy od razu podbiegli do nas.
-Księżniczka gotowa na testy sprawnościowe ?-powiedział Joseph Palmer. 
-Ta legenda to za pewne głupstwo...Niewinna bajeczka opowiadana przez mojego tatę.-skomentowałam chłodno.
-Nie wiesz co chłopcy w Tobie widzą...-nie zdążył dokończyć Luk bo ktoś mu przerwano.
-Niezdarną sukę z mocami od kosmitów ?-wtrąciła się Lily w otoczeniu swoich bezmyślnych klonów.. Ubrana była na różowo, ścięła włosy na krótko i zafarbowała na różowo... Jasne.
-Czyżby zazdrość ? -przymrużyłam oczy.
-Pinkipaj do swoich znajomych. Spierdalaj... Wróć !- najpierw w mojej obronie stanął Nivan. Beta w mojej obronie...Co się stało ?
-A gdzie twój Pitbul? Nie ma kto bronić ? Dziwka zniknęła? -kontynuowała.
-Odwróć się szmato.-krzyknęła stojąca za nią Stella i wymierzyła Lily w policzek.....
 ---- I własnie tak to w skrócie wyglądało panie Syrus.....To nie było żadne pobicie...-wyjaśniałam siedząc w gabinecie dyrektora ze Stellą u boku. Robiłam maślane oczka...
-Ostrzegałem... Tym razem nie obejdzie się bez konsekwencji.... Lily chce żebym wyrzucił z Akademii Stellę.
-Jest pan świadomy, że jeśli pan ją wyrzuci ja też odejdę...-ostro argumentowałam.
-Macie wymyć płytki na korytarzu po zajęciach... Caro jeśli chodzi o nasze sprawy to...-powiedział Syrus patrząc na Stellę.
-Ona jest zaufana.-przytaknęłam.
-Dalej głowię się nad tajemnicą jak mój tata zginął...Ale dostałam nowe wskazówki i jestem blisko rozwiązania gdzie są ukryte dokumenty o projekcie A.I.R....-mówiłam. Wtedy poczułam lekkie szturchnięcie w łokciem. Zamilkłam. Po krótkiej rozmowie dyrcio pozwolił nam wyjść.
-Powinnaś o tym nikomu nie mówić.-rzekła moja przyjaciółka.
-Dlaczego ? -zastanowiłam się.
-Jeszcze się przekonasz ile w życiu konfidentów spotkasz....-powiedziała i w zgranym szeregu ruszyliśmy do kawałka lasu za campusem.O nie... Przypomniał mi się mój koszmar. I jeszcze pewnie nikt nie ma pojęcia, że tutaj może być Hawakejn. Zbladłam, ale dzielnie maszerowałam dalej. Doszliśmy po pół godzinie na wielką łąkę wśród ogromnych drzew.Świerzy żywiczny zapach pobudził moje zmysły.
-Słuchajcie kociaki... To jest wasza broń.-powiedział Four i wskazał na worek z bronią do paintball'a.Ciekawe.. będzie zabawnie.
-Waszym zadaniem jest postrzelić jak najwięcej wrogów i oczywiście nie dać się postrzelić..-kontynuował. Dobrze wiedziałam, że sama nie dam rady...
-Tęczowa razem ?-szepnęłam niezauważalnie.Przez chwilkę myślałam, że Four to usłyszał, ale dziwnym trafem nie..
-Zawsze.-chrząknęła głośno Stella.
-No to zaczynamy !-krzyknął Four. Biegiem rzuciliśmy się do broni leżącej na środku łąki.Zaczęła się walka. Nawet we dwójkę szło nam beznadziejnie.Dostałyśmy farbę kilka razy.Wzajemna ochrona nic nie dawała. Biedna Stell nawet kilka razy zaliczyła glebę.Nieudolnie próbowałyśmy wspiąć się na konary drzew.Na próżno.Wiele razy próbowałyśmy ukryć się nawet do krzaków, ale nie wiadomo skąd zawsze pojawiał się ktoś. I jeszcze te okropne glany. Nie dało się zrobić kroku, żeby się nie zmęczyć. 
-Caro to nie ma sensu. Nie uciekniemy, nie wiem jak z tego wybrnąć.-powiedziała padnięta Tęczowa.
-Musimy ! -powiedziałam nerwowo szukając rozwiązania.
-Ale nie mam sił...-rzekła siadając przy drzewie. Oddychałyśmy głośno a serca biły jak na karuzeli. Wtedy usłyszałam czyjeś kroki...Dźwięk był coraz bardziej słyszalny. Dogonili nas...-pomyślałam.Czułam, że ktoś stoi za mną. Stella wyczuła to. Nieoczekiwanie rzuciła się z pazurami na tajemniczą osobę. Momentalnie zerwałam się do pionu. Zobaczyłam leżącą w ramionach Harry'ego Stellę...
-Wykonałaś niezły atak. Za rok powinien być dobry.-rzucił Harry i puścił czerwonej Stelli "perskie oko".Zachichotałam.
-Widzę, że kochanie robisz kolorowe pasemka..-mówił do próbującej wyrwać się z uścisku Stelli.
Wtedy usłyszałam kogoś po drugiej stronie polany... Nawet nie wiem jakim cudem i odruchowo wskoczyłam na drzewo. Zdziwiona Stella zbladła a Harry zaczął się uśmiechać.
-Co się ze mną dzieje ?-powiedziałam patrząc na moje ręce jakby ze stali. Stella w końcu wyrwała się z uścisku i z trudem i mniej zgrabiej zrobiła to samo.
-Kobiety...-poruszał ramionami Harry.-Widzimy się późnej...-dodał i odszedł w swoją stronę.
-Ste....
-Cii !- uciszyła mnie moja przyjaciółka i z bronią osiadłyśmy na konarze drzewa.Poplamiłyśmy farbą o 20 % więcej chłopców niż przedtem. Mimo to po zakończeniu gry nie byłyśmy z siebie zadowolone.
-Wyglądamy okropnie.. -zauważyła smutna Stella.
-Wiem.-przytaknęłam.
-A teraz niech każdy znajdzie sobie przeciwnika.-powiedział trener.
-Po co ?! -krzyknęła Stell.
-Zrób co powiedziałem !-chamsko odrzekł Four. w Stelli nigdy nie widziałam przeciwnika. Adam kiwnął mi, żebym podeszła. Zgodziłam się.
-Wy tak zawsze ?-zapytałam pod nosem.
-Często.-burknął Adam. wtedy najeżony Four krzyknął:
-Do walki !
Wystraszona nie wiedziałam co robić... Bić się...Ja ?! Po licznych nieudolnych i beznadziejnych próbach obrony zostałam stłuczona na kwaśne jabłko. Nie miałam sił się podnieść z ziemi. Mimo wszystko Adam widząc mą niezdarność w walce dawał mi fory.Z resztą więcej gadaliśmy niż się biliśmy..Stelli raz udało się przewrócić Nivana.... Skąd wiedziałam, że ona wybierze alfę ?  Gdy zrobiło się już późno nadszedł czas wrócić do campusu. Wlekłyśmy się z Stellą z samego tyłu oparte o siebie. O niczym tak nie marzyłam jak o ciepłej kąpieli.Wpadłam do pokoju i zrzuciłam brudne z farby, liści, kory, ziemi  i czegokolwiek ubrania. Szybki prysznic odświeżył mnie. Zwolniłam Stelli łazienkę i rzuciłam się na łózko.
-Nie mam sił...
-Ja też..-potwierdziła Stella.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo.-zauważyłam.
-Ale na nudę narzekać nie możemy...-rzekła ucieszona Stella.
-Wylecę.. Jestem zdecydowanie najgorsza....-powiedziałam leżąc na łóżku.Ktoś wpadł do pokoju.Mocnym kopnięciem wyważył drzwi.
-Musiałoby mnie tutaj nie być. Ubierz się w czarne ciuchy.-powiedział Alex.
-Ty !? Za te drzwi ktoś płacił !-warknęła Stella i zmierzyła Alex'a wzrokiem. Posłusznie zabrałam czarne ciuchy do łazienki zostawiając wojowników samych w pokoju. Po minucie byłam już gotowa.
-Te glany są beznadziejne..Zbyt ciężkie.. -zauważył Alex i wyciągnął dwie pary butów z plecaka, którego wcześniej nie mogłam zauważyć. Mogłabym przysiąc, że przez chwilę męczy mnie swym pięknym spojrzeniem, ale gdy na niego spojrzałam odwrócił wzrok.
-To są buty do biegania. Załóż.-powiedział mój chłopak.-Stella szykuj się Four prosił żeby Harry był twoją niańką.-przewrócił oczami.
-Będziemy uprawiać fitnes...-zaprzeczyła Stella.
-A my idziemy się nauczyć zrywać liście.-chrząknął Alex.Wyszliśmy zostawiając Stellę samą w pokoju.
Gdy znaleźliśmy się już w lesie mój trener oparł się o drzewo.
-Po 1. Masz być czujna. Zawsze. Nie wiadomo z której strony szpieg zaatakuje.-powiedział i niespodziewanie skoczył na mnie. Wylądowaliśmy na ziemi. On leżał na mnie.Bardzo krępująca pozycja.Nasze usta dzieliło tylko kilka centymetrów.
-Będę.-powiedziałam. Podniósł się i delikatnie pomógł mi wstać.
-Po 2 musisz się liczyć, że będziesz walczyć z kimś kogo znasz.Niech to cie nie hamuje, przeciwnik zabije cię bez mrugnięcia okiem.-nawet nie zdążył to powiedzieć, a ja już wymierzyłam mu kopniaka prosto w brzuch.
-Dobrze...- powiedział skręcając się ze śmiechu.
-Po 3 codziennie ćwiczenia wzmacniające. Zdobyłaś tytuł szkoły w gimnastyce.To nie powinno ci sprawić kłopotu. Jesteś niska, wykorzystuj swą sprężystość.Jeśli bijesz to porządnie. Nie bój się.-rzucił pokazując gdzie będziemy walczyć.
-Gotowa?!- zapytał.
-Jasne.-odrzekłam cicho. Rzuciliśmy się na siebie.Alex bez trudu mnie powalał za każdym razem powalał.Mimo to doceniłam go, ponieważ udzielił mi kilku ważnych rad.Trenowaliśmy do momentu, póki go nie przewróciłam.
-Świetnie. Szybko się uczysz...-powiedział ze swoim aroganckim uśmiechem.
-Nie kłam.-powiedziałam ze smutkiem w oczach.
-A teraz zobacz.-powiedział i złapał mnie od tyłu .
-Jeśli chcesz być dobra w gry wojenne.Po 1 nie uciekaj o tylko się zmęczysz. Oni na to czekają.... Musisz być cicho. Tak jak na twoim balkonie -bezszelestna.-pamiętasz ?-zapytał. kiwnęłam głową.
-Zaatakuj z ukrycia, niespodziewanie i cicho. Walka czasem też się zda. Musisz poćwiczyć jeszcze szczały. Dobry snajper musi mieć oko.
-Czyli ćwiczymy razem codziennie, dobrze się odżywiamy, nie martwimy się, i musisz sama umieć się obronić. Musimy wykształcić twój gen.-zauważył.
-Zmieniam się.-powiedziałam.
-W jakim sensie ?
-Nie mogę coraz bardziej nad sobą zapanować. Dzisiaj wskoczyłam na drzewo, bo usłyszałam szelest na końcu polany.-rzekłam zawstydzona.
-Bardzo dobrze.... Uwierz mi... nic się nie zmieniasz. Dalej jesteś MOJĄ Caroline.-powiedział ze szczególnym akcentem na "moją". Zarumieniałam się.
-Chodź kochanie.idziemy odpocząć. Musisz dostać porządnej wiedzy o broni, samoobronie... . -wyjaśnił.
-No to co ścigamy się ?-powiedziałam i zaczęłam biec. Nienawidzę biegać, ale z Alex'em jest inaczej. Gdy już myślałam, że mi się udało wygrać, na ostatniej prostej mnie wyprzedził.
-Znów ci się udało.-szepnęłam zasapana. Ciężko oddychałam.Alex zaciągnął mnie zabawnie pod duże drzewo.
-Kocham cię.  Jesteś niezwykła... -powiedział patrząc mi w oczy, po czym pocałował.Uwielbiam ten stan.Poszliśmy do mojego pokoju.
-Rany już nie bolą?-zapytałam ponieważ wciąż się martwiłam.
-Wygojone jak na psie.-odrzekł.
-U kogo dzisiaj śpimy ?-zapytał z wielkim uśmiechem.
-Dzisiaj nie mogę. Obiecałam Stell, że spędzę ten wieczór z nią.-skłamałam.Muszę swój plan dograć do końca.
-Okej , rozumiem.Idę z Harrym na burbon.-odrzekł Alex.
-Tylko nie za dużo. Dobrze ?-powiedziałam marszcząc czoło.
-Dobrze , dobrze,....-powiedział i odprowadził mnie do drzwi pokoju.
-Miło jak ktoś się o Ciebie troszczy. Mam wtedy włączone uczucia. Jutro zajęcia teoretyczne od 8 wyśpij się.-uprzedził.
-Czyli normalne przedmioty ?-zapytałam.
-Tak .... tylko rozszerzona informatyka.-odrzekł stojąc na schodach.
-Mam spać z Tobą ?-zapytał z troską.
-Nie, nie...-odrzekłam. Zgasł jego entuzjazm. Innym łatwo jest Alexa ranić, ale mi bardzo trudno przychodzi mu odmawiać.
-Obiecuję ci, że będziemy ćwiczyć razem codziennie.-powiedział.
-Pa!-krzyknęłam i weszłam do pokoju.  Stelli jeszcze nie było. Harry douczał ją w części komputerów, co nie oznacza, że nie może umieć walczyć...Już chciałam wyjść i spotkać się  z dyrektorem, gdy usłyszałam cichy głos.
-I jak tam zajęcia panno Angel?- powiedział siedzący w fotelu dyrektor Syrus.
-Jak Pan tutaj wszedł?!-zdziwiłam się.
-Stare, szpiegowskie metody. Użyłem karty dyrektorskiej -wybuchnął śmiechem.
-Skoro pan tutaj przeszedł, to ma pan dla mnie jakąś przesyłkę ?-zapytałam z nadzieją
-Tak.Proszę oto ona-powiedział podając mi starannie zapakowaną książkę.
-Dziękuje-odrzekłam i zaczęłam rozpakowywać dziennik.
-Nie ma za co. Gdyby coś mógłbym pomóc to proszę się nie bać poprosić.Dobrze ?-upewnił mnie.
-Dobrze.-powiedziałam pewnie.Otworzyłam mu drzwi.
-Dobranoc Caroline.-rzekł i poszedł w swoją stronę.Usiadłam na oknie i zaczęłam czytać. Każde słowo. Tak się wciągnęłam, że nawet nie pamiętam kiedy do pokoju weszła Stella. Zapewne coś mówiła, ale nie miałam wtedy do tego głowy. Czytałam całą noc i płakałam. Tak bardzo mi go brakuje. Z tego co wynikało przed Hawakejnem nie da się uciec.. Jedyne co trzeba to go zgładzić.... Jestem do tego zdolna ?! Ja !? Mój gniew z każdą stroną zaczął wzrastać. Nie mogłam się opanować. Byłam wściekła....Muszę się bronić, nie dać zastraszać, postępować tak jak mój tata. Spojrzałam na Stellę... Spała jak ... diablica. Moja diablica. Moim celem jest być kimś, nie pozwolę skrzywdzić nikogo więcej. Jednak... jak tata zginął. Spojrzałam na ostatni wpis. 23 listopada:
" Jest ciężko przyznaj, ale się nie skarżę.Mam moja Helen i dzieci. To będzie moja ostatnia wielka misja w całym życiu. Potem wrócę do domu. I już zapomnę, o tym co się działo, o każdym zdarzeniu, w tym dziwnym świecie...Tajemnice powierzam szkatule miłości mojej..."
Wyszłam na balkon. Głośno westchnęłam.
-Ciężko, nie księżniczko?!-powiedział twardy głos.
-Czego chcesz ?-podniosłam ton.
-Tego,co się umawialiśmy.-powiedział głos z ciemności.
-Nie mam tego pen drive. Tata ukrył go szczegółowo.Nie wiem, gdzie mogę go znaleźć.-mówiłam z nadzieją, że Stella się obudzi.
-To się dowiedź.-powiedział złowrogo.
-Nie mogę.-zaprzeczyłam.
-A może nie chcesz ?
-Skoro jesteś taki mądry to sam go znajdź, psycholu.-rzekłam z wyrzutem.
-Hah, James. Co z niej wyrosło....-zamyślił się.
-Zostaw mnie w spokoju.-zagroziłam.
-Masz niewiele czasu.A jak tam siostrzyczka. Jest taka mała i niewinna... Chyba nie chcesz, żeby jej się coś stało.-oznajmił.
-Zostaw moją rodzinę w spokoju. Ja jestem tą, której szukasz.
-Radzę ci się pośpieszyć, zegar tyka.-mówił podchodząc coraz bliżej.Odsunęłam się od niego parę kroków, i tyłem ręki złapałam jakąś metalową rurę.Z całej siły uderzyłam w niego. Odskoczył ode mnie...
-Co tu się dzieje ?!-rzekła Stella. Hawakejn wrócił do ciemności.
-Hawakejn. Wydaje mi się, że go spotkałam Hawakejna.-rzekłam z wielkim pośpiechem zamykając drzwi balkonowe.To nie jest normalne.
-Caro ja czułam... Twój strach. Tam był Hawakejn.-powiedziała zdenerwowana. 
-Możliwe ale jakim cudem ? Śpisz bardzo twardo.-zauważyłam lecz adrenalina nie pozwoliła mi się uspokoić.
-On znów mi groził. Dostałam dziennik taty, dalej nie wiem jak zginął.-rzekłam smutno.
-Dowiemy się. Na pewno.-rzekła starannie zamykając wszystkie okna. Do pokoju wpadł jak szalony Alex.Po mojej minie wyczytał, że znów zaczęły się kłopoty.... 
*** ***

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział, jak zawsze...:D Tyle akcji :3
    P.S. Kocham <3 :3
    Masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te twoje rozdziały... Są niesamowite i chwytają za serce.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę pisz dalej.No No się porobiło :D Mam nadzieje, że finał przyniesie dobre zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Alex i Caroline <3 Stella i Harry... Mrr.... Agrrr....

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej... Uwielbiam :3 Kakao i gwiazdy,

    OdpowiedzUsuń
  6. Macie rację dziewczyna pisze niesamowicie ;)

    OdpowiedzUsuń