***Oczami
Caroline***
7:
15 Budzik dręczył mnie niemiłosiernie. Otworzyłam oczy i
pomyślałam : "czas do pracy". Dziś mam 1 zmianę... Nie
! Dlaczego !? Nieprzytomna i zmęczona wstałam z wygodnego i
ciepłego łóżka, przekraczając "śpiącą królewnę". Niech Stell
sobie pośpi...Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki.
Wszystko wirowało, obrazy się rozmazywały, myśli segregowały.
Rozczesałam włosy i uplotłam kłosa. Przebrałam się w rzeczy,
które wczoraj zabrałam ze sobą. Zestaw na dziś: dżinsy, biała bokserka i szara koszula, pasujący naszyjnik i pierścionek na rękę, żeby odstraszyć flirciarzy. Wakacje, a ja
pracuje. Świat jest niesprawiedliwy...Luźno ubrana, na paluszkach
zeszłam po fantazyjnych schodach na parter domu. Potrzebne mi tylko jedno
:- kawa! Weszłam do małego, ale za to praktycznego pomieszczenia w
kolorach morza i śniegu. Oczywiście, gdzie by nie popatrzeć były
rzeczy Stelli. Ech...Nie mam sił, trzeba się rozruszać. Cichutko
puściłam radio gdzie grali skoczną piosenkę, wykorzystałam
sytuację i zaczęłam tańczyć, a właściwie się wygłupiać.
Życie jest piękne! Ciekawe co "mój anioł" porabia. Dlaczego ja się
tak śmieję, jak o nim pomyślę ?! Zaczęłam palcem krążyć po
ustach. Każdy ich fragment był całowany przez niego. Chcę go na
zawsze.
-"Myśl przewodnia dzisiejszego dnia: Skoro życie jest takie krótkie to sprawmy, aby każda chwila była wyjątkowa."-powiedział głos dochodzący z radia. Tak właśnie zamierzam zrobić. W domu Steli unosiła się woń świeczek zapachowych (myślę, że) różanych. Ona lubi bawić się „ogieńkiem”, sama jest jak ogień. Spojrzałam na dobrze mi znany zegar:-7:35. Czas ruszać, nie chcę się spóźnić. Jeśli chodzi o jedzenie, to śniadania rano nie jem, jakoś nie mogę, ale zapakowałam sobie bułkę z serkiem śmietankowym i zielonym ogórkiem na drugie śniadanie. Zrobię kilka kanapek Stelli, żeby przypadkiem nie głodowała. W pośpiechu zostawiłam karteczkę: „Lecę, na skrzydłach do pracy. Care. P.S. Odwiedź mnie :) ”. Zostawiłam wyjaśnienie w widocznym miejscu, zarzuciłam torbę na ramię i szybkim krokiem wyszłam przed budynek. Przeszłam przez furtkę, założyłam słuchawki na uszy i pędziłam na wschód. Kolejny ciepły dzień. Uwielbiam. Teraz na piechotę mogę dojść nawet na koniec świata. Do „Victoria” miałam jakieś 2 piosenki, czyli bardzo blisko. Skręciłam w prawo na zakręcie i weszłam do klubu. Dziś rutynowo jestem pierwsza. Liam pewnie siedzi na przystanku, czekając na autobus. Pan Curtis siedział w swoim biurze i obserwując mnie przez szybę, machnął powitalnie ręką.
-"Myśl przewodnia dzisiejszego dnia: Skoro życie jest takie krótkie to sprawmy, aby każda chwila była wyjątkowa."-powiedział głos dochodzący z radia. Tak właśnie zamierzam zrobić. W domu Steli unosiła się woń świeczek zapachowych (myślę, że) różanych. Ona lubi bawić się „ogieńkiem”, sama jest jak ogień. Spojrzałam na dobrze mi znany zegar:-7:35. Czas ruszać, nie chcę się spóźnić. Jeśli chodzi o jedzenie, to śniadania rano nie jem, jakoś nie mogę, ale zapakowałam sobie bułkę z serkiem śmietankowym i zielonym ogórkiem na drugie śniadanie. Zrobię kilka kanapek Stelli, żeby przypadkiem nie głodowała. W pośpiechu zostawiłam karteczkę: „Lecę, na skrzydłach do pracy. Care. P.S. Odwiedź mnie :) ”. Zostawiłam wyjaśnienie w widocznym miejscu, zarzuciłam torbę na ramię i szybkim krokiem wyszłam przed budynek. Przeszłam przez furtkę, założyłam słuchawki na uszy i pędziłam na wschód. Kolejny ciepły dzień. Uwielbiam. Teraz na piechotę mogę dojść nawet na koniec świata. Do „Victoria” miałam jakieś 2 piosenki, czyli bardzo blisko. Skręciłam w prawo na zakręcie i weszłam do klubu. Dziś rutynowo jestem pierwsza. Liam pewnie siedzi na przystanku, czekając na autobus. Pan Curtis siedział w swoim biurze i obserwując mnie przez szybę, machnął powitalnie ręką.
-Dzień
dobry!-krzyknęłam. Wzięłam klucze i zaczęłam rozkładać alkohol. Mam duże zaufanie szefa, normalnie osoba nie pełnoletnia nie może dotykać alkoholi.
-Witam
! Gratuluje wygranej, mam nadzieję, że reklamowaliście masz
bar.-powiedział szczerząc się i ściskają moją dłoń.
-Ma
się rozumieć !- zażartowałam.
-Tak
trzymaj ! Linton jeszcze nie przyszedł?-zdziwił się, szukając go
wzrokiem.
-Na
pewno się zjawi.-upewniłam go.
-To
dobrze. Także gratuluję i życzę miłej pracy.-rzucił na
odchodne. Popatrzyłam na pomysłowy zegar z butelką „coca coli”.
Jeśli dobrze wydedukowałam Liam przyjdzie za 4,3,2,1...
-Przepraszam
za spóźnienie.-zasapany Liam wbiegł do klubu. Rozpromieniony jak
słońce przywitał się ze mną.
-Hej,
ale jesteś radosny. Podziel się szczęściem!- rozkazałam.
Przeskoczył przez ladę i uściskał mnie.
-Zgadnij,
kto dostał się na bardzo dobrą uczelnię?-podrzucił mnie do
sufitu.
-Liam,
opuść mnie. Jak się cieszę! Jak mogłeś mi nic nie powiedzieć
?-zaczęłam go szczypać po brzuchu. Tak, Liam jest starszy ode mnie
o rok, ale dla mnie to niewielka różnica. On zawsze będzie moim
przyjacielem „od piaskownicy”.
-Caro
przestań szczypać ! Nie chciałem zapeszać, ale dziś przyszedł ten dzień,
kiedy ja- wielki Liam Linton w blasku mojego majestatu, od września
zacznę uczęszczać do najlepszej szkoły, dość spory kawałek
stąd.-wskoczył na stół, do ręki chwycił miotłę i niczym
wielki wódz wojsk polskich zaczął recytować. Rozbawiło mnie
to.
-Schodź,
bo szef jest.-ostrzegłam mojego kolegę.
-Zła
się nie ulęknę, ani zguby, gdy spojrzę na twe piękne oblicze
niewiasto...-chodził po stole, niczym aktor. A ja udawałam jego
publiczność. Z nim jako jedynym można bez przeszkód pożartować.
-Czy
to znaczy, że już się nie zobaczymy? Miałeś zawsze być
blisko...-zasępiłam się. Mgła przebiła moje myśli. Nie! On chce
mnie zostawić! Nie pozwolę!!!!
-I
doszłaś do tego trudnego momentu...-skończył nagle na podłogę i usiadł
naprzeciwko mnie.
Atmosfera
stała się napięta.
-Ja?
Ciebie ? Nigdy! Ja zawsze będę. Wiem, że pozwolisz mi
spełniać swe marzenia. Chcę zdobyć zawód i być częściom tego
społeczeństwa. Nawet jeśli wyjadę i to dość daleko, zawsze
możesz mnie odwiedzić. Nie wyjeżdżam na koniec świata, są
telefony, internet, jakbyś miała, jakikolwiek problem to zadzwoń,
poprzeklinamy razem. Będę przyjeżdżał na długie weekendy i
uwierz mi, damy radę. Nigdy Cię nie zapomnę siostro. Zawsze będę
tym samym Liam'em, który jako chłopak, kradł dla ciebie jabłka z sadu babci.- przypomniał. Patrzyłam na niego wzrokiem, jakby
starszy brat wyjeżdżał. Uśmiechnęłam się do niego przez łzy.
Nic nie poradzę to było niesamowicie smutne, moja wrażliwość
przebiła dziś wszelkie możliwości.
-Na
pewno mnie nie zostawisz? Carl mówił tak samo...-dodałam
szczerze. Przerażająco boję się stracić kogoś z rodziny, jak...
Tatę. Ale wiem, że muszę Liam'owi pozwolić, ja nie mam
praktycznie w tej sytuacji nic do powiedzenia. To jego wybór, jego
życie, jego decyzje i błędy. Jak ja to przetrzymam? Boję się
samotności, wszelkich zmian, smutku i kolejnego, przeszywającego
uczucia cierpienia i udręki po bliskiej sobie.
-Ejj Caro. Zawsze
będę. Nie zniknę. Zrozum, nic nie jest wieczne, przemijamy.
Korzystajmy z życia puki jesteśmy młodzi. Boisz się zmian nie
dlatego, że nie wiesz czy się udadzą. Po prostu ciężko Ci rozstać się z tym, z czym już nauczyłaś sobie radzić. Początek
twoich zmian jest w Tobie.- chwycił moje drgające dłonie.
-Kiedy wyjeżdżasz ?-drążyłam dalej temat.
-Pojutrze, wcześnie rano..-głos mu spoważniał.
-Kiedy wyjeżdżasz ?-drążyłam dalej temat.
-Pojutrze, wcześnie rano..-głos mu spoważniał.
-To
trudne ale wiem, że właściwe. Oczywiście ci pozwalam, ty też
byś mi pozwolił. Nie jestem egoistką. -coraz bardziej się
rozklejałam.
-Dzięki
sis. Zawsze będziesz moją „Małą Czarną”.-mocno mnie objął. Przytuliłam się do niego i szepnęłam do ucha:
-Życzę
ci wszystkiego najlepszego, żebyś ułożył sobie życie, poznał
osobę z którą będziesz szczęśliwy...
-Życzę
ci tego samego, a ja widzę przyszłość i wiem, że tak będzie.
Nie płacz już..Jeszcze się dość napłaczesz, przez mężczyzn.-
uśmiechnął się szeroko. Oderwałam się od niego i otarłam łzy.
Popatrzyłam na niego z radością namalowaną na twarzy. Pokiwałam
głową, że wszystko będzie w porządku. Wrócił do przedstawiania
spektaklu Szekspira na barowym stole.
-Tylko
dziś specjalnie dla Care:
"Lecz żaden smutek nie przeważy radości,
którą niesie krótka chwila
spędzona przy niej."- recytował „Romeo i Julię”. Dla kogoś obcego, to zdanie mogło by być niezrozumiałe, dla nas miało znaczenie symbolicznie. Otóż w podstawówce tworzyliśmy jedną bandę: ja, Liam i Stell. Byliśmy najgroźniejsi w szkole, inni uczniowie się nas bali, a ja byłam („tą dobrą”) tylko ze względu na moich przyjaciół . Dziecinne fantazje, piękne wspomnienia. I pewnego dnia, na kołku polskiego, przedstawialiśmy tę sztukę. Grałam „Julię”, a Stell „Romea”, przyszła pora na scenę balkonową, w której Romeo wyznaje Juli miłość. Balkon zbudowany z krzeseł był niestabilny, konstrukcja się zawaliła i gdyby nie Liam, który mnie złapał, pewnie bym wylądowała na podłodze z licznymi obrażeniami. I tak stworzyliśmy własną wersję, którą nazwaliśmy : „ Trzy metry, pod balkonem Julii ”.
"Lecz żaden smutek nie przeważy radości,
którą niesie krótka chwila
spędzona przy niej."- recytował „Romeo i Julię”. Dla kogoś obcego, to zdanie mogło by być niezrozumiałe, dla nas miało znaczenie symbolicznie. Otóż w podstawówce tworzyliśmy jedną bandę: ja, Liam i Stell. Byliśmy najgroźniejsi w szkole, inni uczniowie się nas bali, a ja byłam („tą dobrą”) tylko ze względu na moich przyjaciół . Dziecinne fantazje, piękne wspomnienia. I pewnego dnia, na kołku polskiego, przedstawialiśmy tę sztukę. Grałam „Julię”, a Stell „Romea”, przyszła pora na scenę balkonową, w której Romeo wyznaje Juli miłość. Balkon zbudowany z krzeseł był niestabilny, konstrukcja się zawaliła i gdyby nie Liam, który mnie złapał, pewnie bym wylądowała na podłodze z licznymi obrażeniami. I tak stworzyliśmy własną wersję, którą nazwaliśmy : „ Trzy metry, pod balkonem Julii ”.
Nadszedł
czas, by mu odpowiedzieć, wyskoczyłam na stół :
-"Nasz
smutek będzie dla nas kiedyś
miłym wspomnieniem.”
miłym wspomnieniem.”
Z
oddali ktoś krzyknął:
-"Lecz
czas sposobu, miłość sił użyczy,
by zalać przepaść lawiną słodyczy."
by zalać przepaść lawiną słodyczy."
Ten
głos poznam nawet na końcu świata. Lekki, ale jednocześnie mocny z akcentem.
-Stell
wstałaś? - zapytałam, śmiejąc się.
-Tak. Dzięki za kanapki. Co się stało ? I co tu tak pusto?-zdziwiła się. Obejrzałam się
dookoła, rzeczywiście nikogo nie było.
-Zapomniałem..-
zerwał się Liam i pobiegł do drzwi odwrócić kartkę z napisem :
„Zapraszamy!”. Zrewidowałam Stell, miała na sobie shorty, bluzkę
z flagą wielkiej Brytanii i pasującą do niej torbę. Na jej nosie
widniały czarne okulary, a potargane włosy, zakrywały zmęczoną
twarz.Wyglądała pięknie. Nie mogłam wykrztusić z siebie żadnych wyjaśnień. Było
mi... tylko zimno. I dziwnie niezręcznie.
-Poinformujesz
ją ?- zapytałam, pół-głosem Liama. Wymienił spojrzenia najpierw
ze mną, potem z Stell, i ciężko wypuścił powietrze.
-Stell
muszę ci coś wyjaśnić.-rzucił twardo. Wyszłam do łazienki,
muszą sami szczerze porozmawiać. Umyłam twarz zimną wodą.
Ochłonęłam.
-Będzie
ciężko, ale dam radę, to nie koniec świata!- wmawiałam sobie,
patrząc prosto w lustro. Gdy wyszłam zobaczyłam kwaszoną twarz
Stelli. Ona zawsze reaguje tak samo: zagryziona warga, zero reakcji,
poker face. Jest odporna na ból. Nie wyobrażam sobie, jak zniosła
wiadomość o rozwodzie jej rodziców. Dziwne, po minucie powinna
dostać histerii, szoku i zdenerwować się. Podeszłam do niej i ją
przytuliłam. Moja kochana.
-Tak
właśnie miało być...-powiedziała zamarłym głosem.
***
Oczami Alexa***
Jestem
draniem, egoistą, złym facetem. Ludzie powinni trzymać się ode
mnie z daleka. Nie powiem jej prawdy, nie mogę, jednak korci mnie
żeby wyznać jej wszystko, ale wtedy stracę ją na zawsze. Ja ją
cały czas okłamuję, nie zasługuje na mnie. Dlaczego tak mi
cholernie na niej zależy? Dlaczego nie jest mi obojętne gdzie jest,
jak się czuje, czy jej nic nie zagraża ? Jest idealna w każdym
milimetrze swego ciała, mam ochotę wgapiać się na nią godzinami,
rzucić na łóżko i nigdy nie wypuścić. Całować, do puki świat
się nie skończy. Jej elektryzujące spojrzenie przyciąga, chcę
ją... Tu i teraz. Lubię ją odkrywać, codziennie mnie czymś zaskakuje. Jest romantyczna, wrażliwa, kulturalna, na ogół skryta i niedostępna. A co ja jej mogę zaoferować? Demoralizację? Co ona we mnie widzi. Jestem przystojny i inteligentny, ale żeby do tego stopnia? Popatrzyłem
na telefon, gdzie na tapecie miałem jej słodkie zdjęcie gdy śpi.
Kurde, ja ją kocham...Zakochałem się. Przestań myśleć. Tylko przestań myśleć – mówiłem do siebie, paląc papierosa w hotelowym łóżku. Jakby mało tego, ten psychopata Hawakejn czai się na wolności. Zaszył się pod ziemią, gdzie ułomne pieski go nie znajdą, ale nawet tam go dopadnę, na samym dnie piekieł. Rano byłem z Helen w Instytucie, jest wykończona tą sytuacją. Traktuje mnie jak swego syna, miłe uczucie być... kochanym przez mamę. Musimy jak najszybciej znaleźć te plany i dokumenty, bo może to zakończyć się tragicznie. Jadę do ”Małej Czarnej”...
Kurde, ja ją kocham...Zakochałem się. Przestań myśleć. Tylko przestań myśleć – mówiłem do siebie, paląc papierosa w hotelowym łóżku. Jakby mało tego, ten psychopata Hawakejn czai się na wolności. Zaszył się pod ziemią, gdzie ułomne pieski go nie znajdą, ale nawet tam go dopadnę, na samym dnie piekieł. Rano byłem z Helen w Instytucie, jest wykończona tą sytuacją. Traktuje mnie jak swego syna, miłe uczucie być... kochanym przez mamę. Musimy jak najszybciej znaleźć te plany i dokumenty, bo może to zakończyć się tragicznie. Jadę do ”Małej Czarnej”...
***
Oczami Caroline***
Skończyłam
pracę, mieliśmy zaledwie z 60 gości. Stell pojechała do stadniny za miasto, do swego konia Rick'a . Konie to jej największa pasja,
gdy jest przy nich łagodnieje . Liam ją zaskoczył, potrzebuje czasu żeby zaakceptować tą decyzję. A do roku
szkolnego zaledwie dwa tygodnie. 3 klasa Liceum, jak ten czas szybko
mija...Wyszłam troszkę załamana. Nagle usłyszałam warkot silnika, dobrze znanego mi samochodu. Ucieszyłam się.
-Nie wydaje mi się, żeby księżniczka, lubiła chodzić po wielkim mieście zupełnie sama.-powiedział czarujący głos. W czarnym ferrari, w skórzanej kurtce i niebieskiej koszuli, siedział najbardziej pociągający obiekt mojego świata.
-Księżniczki od dawna radzą sobie same.-rzuciłam, drocząc się. Wskoczyłam na miejsce obok kierowcy.
-Hej, jak było u twojej "ostrej" przyjaciółki?-zapytał dając mi powitalnego buziaka. Spodobało mi się to. Chwycił kierownicę, po czym odjechaliśmy w stronę pensjonatu.
-Super. Poszłyśmy spać gdzieś koło 3 w nocy, dlatego dziś w pracy byłam zmęczona.-odpowiedziałam układając włosy w samochodowym lusterku. Alex pożerał mnie wzrokiem. Trochę mi to schlebiało, ale czułam się niezręcznie. On widząc moje zażenowanie, delikatnie odwrócił swą bladą twarz i wpatrywał się w daleki punkt przed nami.
-Masz pomysł jak spędzimy ten dzień ?-odrzekł spokojnie. Uchyliłam lekko szybę samochodu, ponieważ zrobiło mi się za gorąco.
-Hej, jak było u twojej "ostrej" przyjaciółki?-zapytał dając mi powitalnego buziaka. Spodobało mi się to. Chwycił kierownicę, po czym odjechaliśmy w stronę pensjonatu.
-Super. Poszłyśmy spać gdzieś koło 3 w nocy, dlatego dziś w pracy byłam zmęczona.-odpowiedziałam układając włosy w samochodowym lusterku. Alex pożerał mnie wzrokiem. Trochę mi to schlebiało, ale czułam się niezręcznie. On widząc moje zażenowanie, delikatnie odwrócił swą bladą twarz i wpatrywał się w daleki punkt przed nami.
-Masz pomysł jak spędzimy ten dzień ?-odrzekł spokojnie. Uchyliłam lekko szybę samochodu, ponieważ zrobiło mi się za gorąco.
-Dziś moja kolej. Zabieram cię do "krainy czarów".-rozładowałam napiętą sytuację żartem.
-To ty jesteś moim czarem. -rzekł z aroganckim uśmiechem. Nie mogę dalej udawać jakby nic się nie działo. Kocham go i martwię się o niego.
-Alex..... Ostatnio dziwnie się zachowujesz...Co przede mną ukrywasz. Znowu coś się poważnego stało?...-głos mi się załamał. Czytałam z jego mowy ciała- żadnej reakcji. Wyszkolony kłamca.
-Nic, co jest ci potrzebne do szczęścia.-rzucił arogancko i przewrócił oczami.
-Obiecałeś być ze mną szczery. Dlaczego się tak dziwnie zachowujesz?! -kłóciłam się.
-Lubiłem cię bardziej kiedy spałaś.-powiedział bezczelnie.
-Bądź poważny. Czy ty mnie okłamujesz ?!-nie dawałam za wygraną.
-Tak! Ja jestem tym złym. Pamiętasz ?- wykrzyczał. Przestraszyłam się. Alex coraz bardziej naciskał na pedał gazu. Pędziliśmy przez las z szybkością światła. Krajobraz wirował.
-Zwolnij...-powiedziałam pół-głosem.
-Słucham?-rzekł wybity z kontekstu.
-Zwolnij, bo się boję.-rozkazałam. Kiwnął głową i posłuchał. Las stał się w miarę ostry. Nastała cisza, głucha, nieznośna cisza. Ta cisza stała się głośniejsza, niż mój krzyk.
-Przestraszyłaś się ?- dodał po chwili.
-Tak, ale miałeś prawo się zdenerwować. - burknęłam patrząc zza okno. Nie gniewam się, ale muszę go nauczyć pokory. Jeśli się odwrócę i spojrzę w jego głębokie, błękitne oczy to odpłynę i nie będę mogła racjonalnie myśleć.
-Nie chciałem. Jest mi wystarczająco ciężko samemu, a ty mi tego jeszcze nie ułatwiasz. Robię to tylko dlatego, żeby Cię chronić. Boję się o ciebie. I nikomu nie pozwolę Cię skrzywdzić.
-Ufasz mi ?- powiedział jeżdżąc palcem po mym ramieniu. Wie gdzie są moje słabe punkty i jak doprowadzić mnie do szaleństwa. Obrażona odwróciłam się w jego stronę, chwyciłam jego dużą i ciepłą dłoń.
-Zawsze i wszędzie, ale wiedz, że jesteś draniem. A ten twój arogancki uśmiech potraktuję jako perfidny szantaż emocjonalny na mojej skromnej osobie.-rzuciłam pół-żartem, pół-serio. Jestem za miękka. Nie widzę sensu dalej się kłócić, czasem lepiej jest pewne rzeczy przemilczeć, niż powiedzieć kilka słów za dużo. Nie chcę go stracić. Kocham go. I dlaczego ja go teraz zaczynam usprawiedliwiać? Hmm ? Gdy się spotkaliśmy mogłam mu wykrzyczeć w twarz jakim jest draniem, a teraz gdy go lepiej poznałam, nie mogę znieść myśli, żeby był gdzieś daleko. Na moje słowa uradował się. I wysłał nieznane mi dotąd spojrzenie. Wzrok szczęśliwego mężczyzny. Zrozumiałam, że muszę być dla niego podporą, muszę go wspierać, nie tylko mi jest ciężko.
-Twoim draniem.-szepnął i pocałował moją rękę. Uśmiechnęłam się. Pierwszą kłótnię mamy za sobą. Dojechaliśmy przed pensjonat.
-Wejdę do środka, przywitam się i wezmę prowiant, potem zabiorę cię do "kątka spokoju".- zaproponowałam. Alex okrążył samochód i otworzył mi szarmancko drzwi.
-Zaczekam.-odparł. Krzyżując ręce na klatce piersiowej i opierając o auto. Zniknęłam w hotelu, przebiegłam przez kuchnię zabierając jakieś słodkie pyszności, przywitałam się z mamą, która była dziwnie zdołowana.
-Hej córciu...Jak tam spędzanie czasu z Alex'em?-podpytywała. W odpowiedzi dostała mój ogromny uśmiech.
-Coś nie gra?-zapytałam, zatrzymując się.
-Nie.-odrzekła. Nauczę się nie pytać, tak będzie najlepiej.
-Gdzie Kate ?-dodałam patrząc dookoła.
-Bawi się z Rubinem w ogrodzie.-dostałam odpowiedź od zabieganej Amandy.
-Idź do niego, masz dziś wolne.-rozkazała Maddy.
-Dzięki, pa.-rzuciłam na odchodne. Wszyscy zachowywali się normalnie. Szybkim krokiem wróciłam do mojego ulubionego zajęcia- randkowania z Alex'em. Zakradłam się do niego od tyłu i zawiązałam oczy apaszką.
-Co ty wyprawiasz?-powiedział śmiejąc się.
-To niespodzianka, zaufaj mi...-szepnęłam mu do ucha, chwyciłam jego dłoń i powoli prowadziłam, aż znaleźliśmy się w umówionym miejscu.
-Możesz teraz otworzyć.-rzekłam. Powoli ściągał moją białą chustkę z swych oczu. Jego powieki uniosły się, a twarz przybrała obraz zachwytu. Bezchmurne niebo, szum zimnej wody,pływający łabędź po lustrze jeziora, drzewo z niebosiężnymi konarami, okrywającymi nas jedwabną pościelą chłodu. Dziś było tu niezwykle pięknie. Może to dlatego, że jestem tu z nim?Alex wpatrywał się jakiś czas we mnie, w końcu posłał mi uśmiech radości. Chcę, żeby był taki szczęśliwy. Kocham jego uśmiech. Podszedł do mnie i mocno pocałował, splotłam dłonie na jego karku. Grzeczni chłopcy tak nie całują. Następnie bez większego wysiłku wziął mnie na ręce, a sam usiadł na ławce. Zaczęłam się śmiać:
-Jesteś szalony!
-Tylko, gdy jestem, z Tobą. Jesteś całym moim światem. Kocham Cię..-nagle żartobliwy nastrój przerodził się w poważny. On właśnie wyznał mi miłość.
-Ufasz mi ?-zapytałam.
-Zawsze i wszędzie.-szepnął namiętnie. Jego oczy wpatrywały się na moje usta. Z torby wyciągnęłam truskawki i bitą śmietanę-pokarm bogów. Zaczęliśmy rozmawiać, zwierzyłam mu się z dzisiejszego dnia. Mogę słuchać go godzinami, rozumiemy się bez słów. On jest stworzony dla mnie. Leżałam mu na kolanach, a on karmił mnie truskawkami. Przy nim nawet jedyna chmura przypomina serduszko. Lubię takie leniwe wieczory, tylko z nim.
-Nic nie jest wieczne, ale moja miłość do ciebie tak...- szeptał mi.
- Nie obiecuj, że mnie mnie nie zostawisz, nie kocha się słowami. Po prostu mnie nie zostawiaj i nie mów nic.
-Jesteś najpiękniejsza...-jego dłoń gładziła moją twarz. Bawił się nią, dotykał każdy jej milimetr, aż zatrzymał się na ustach.
-Nie, na pewno nie jestem najpiękniejsza...-skomentowałam.
-Jesteś najpiękniejsza nie dlatego, że masz twarz anioła, a jego serce.-zamyślony jeździł teraz po mojej szyi, dekolcie, brzuchu. Masował delikatnie, bojąc się sprawić mi jakikolwiek ból. Tylko jemu pozwolę się dotykać. Byłam w niebie. Widziałam w nim coś czego, każdy bał się zobaczyć - dobro i miłość. Rozmawialiśmy, dopóki nie przyszła pochmurna noc.
-Będzie burza...-zauważył Alex.
-Wracamy-zadecydowałam szybko. Chciałam już wstać, ale on mi nie pozwolił. Swą muskularną ręką, przytrzymał mnie do siebie. Teraz zauważyłam, że na jego nadgarstku jest zawiązana moja chustka.
-Boisz się burzy?- zapytał po chwili.
-Ja ? Pff.. Nie...- skłamałam, ale coś mi nie wyszło, bo arogancko się uśmiechnął.
-Nauczę Cię tańczyć w deszczu..- powiedział słodko. Dopiero teraz pomógł mi wstać.
-Mogę księżniczkę prosić do tańca?- zaskoczył mnie.
-Oczywiście.-odrzekłam. Chwycił mnie w tali i delikatnie kręcił wokół. Rozprostowałam ręce i czułam się wolna, bezpieczna, niczego się nie bałam. Pocałowaliśmy się w strugach deszczu. Cali mokrzy wbiegliśmy do pensjonatu. Pierwszy odruch-śmiech. Na korytarzu spotkałam Charlott'ę. Wymieniałyśmy wrogie spojrzenia. Stałam, czekając na jej ruch, zagryzłam dolną wargę. Nie mogę jej tego wybaczyć... Alex chwycił moją rękę, spojrzałam na niego, wykorzystując ten moment Charlotta uciekła, jak szczur.
-Zabijasz wzrokiem.-rzekł. I pociągnął mnie z sobą . Bez większego oporu ruszyłam za nim. Rozstaliśmy się przy swych pokojach. Weszłam do mojego, zamknęłam otwarte drzwi balkonowe, z których wiał silny wiatr. Ubrałam suche rzeczy, włosy wytarłam ręcznikiem i rozpuściłam, żeby wyschły. Na korytarzu, ktoś piszczał. Jak z horroru. Z ciężko bijącym sercem otworzyłam drzwi i wtedy...Zobaczyłam mojego wystraszonego jamnika. Uchyliłam drzwi, żeby mógł wejść. Przyznam nienawidzę burz, w taką noc tata zginął. Zimny dreszcz przebiegł mnie po plecach, gdy ktoś stanął za mną. Nerwowo skoczyłam, obawiając się najgorszego.
-Nie wiedziałem, że jestem taki mroczny.-powiedział Alex. Serce biło mi jak szalone.
-Ale mnie wystraszyłeś.-rzekłam, próbując regularnie oddychać.
-I kto tutaj się nie boi burzy?-zaśmiał się.
-Zostaniesz ze mną?-zapytałam błagalnie.
-Zawsze..-szepnął cicho. Jego oczy powędrowały najpierw na mnie, potem na łóżko. Wyzywająco się uśmiechnął. Pokręciłam przecząco głową.
-Nawet o tym nie myśl. Ja nie jestem jeszcze gotowa.-rzekłam twardo. To moje ciało i to ja wyznaczam granice. Uniósł brwi. Podszedł.
-Zaczekam..-pocałował mnie w czoło. Położyliśmy się na moim małym, ale miękkim łóżku. Jego ciało biło ciepłem, jak grzejnik. Wtuliłam się i spoglądałam przez szybę na padający deszcz, błyskawice i grzmoty. Przerażały mnie, ale w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Ruru zasnął w mych nogach. To był spaniały dzień, jeden z najcudowniejszych spędzonych z nim.
-Ze mną nic, nigdy ci nie grozi. -szeptał, gdy zasypiałam w jego ramionach. Wtedy byłam taka szczęśliwa, jednak już niedługo miałam poznać największą tajemnice mego "upadłego anioła", która wniosła w moje życie najgorsze i najbardziej bolesne chwile. Co zrobię, jeśli się dowiem prawdy? Czy to zakończy nasz związek? Czy zdołam to wszystko znieść ? Dowiem się tego już wkrótce...
-Dobranoc.
-To ty jesteś moim czarem. -rzekł z aroganckim uśmiechem. Nie mogę dalej udawać jakby nic się nie działo. Kocham go i martwię się o niego.
-Alex..... Ostatnio dziwnie się zachowujesz...Co przede mną ukrywasz. Znowu coś się poważnego stało?...-głos mi się załamał. Czytałam z jego mowy ciała- żadnej reakcji. Wyszkolony kłamca.
-Nic, co jest ci potrzebne do szczęścia.-rzucił arogancko i przewrócił oczami.
-Obiecałeś być ze mną szczery. Dlaczego się tak dziwnie zachowujesz?! -kłóciłam się.
-Lubiłem cię bardziej kiedy spałaś.-powiedział bezczelnie.
-Bądź poważny. Czy ty mnie okłamujesz ?!-nie dawałam za wygraną.
-Tak! Ja jestem tym złym. Pamiętasz ?- wykrzyczał. Przestraszyłam się. Alex coraz bardziej naciskał na pedał gazu. Pędziliśmy przez las z szybkością światła. Krajobraz wirował.
-Zwolnij...-powiedziałam pół-głosem.
-Słucham?-rzekł wybity z kontekstu.
-Zwolnij, bo się boję.-rozkazałam. Kiwnął głową i posłuchał. Las stał się w miarę ostry. Nastała cisza, głucha, nieznośna cisza. Ta cisza stała się głośniejsza, niż mój krzyk.
-Przestraszyłaś się ?- dodał po chwili.
-Tak, ale miałeś prawo się zdenerwować. - burknęłam patrząc zza okno. Nie gniewam się, ale muszę go nauczyć pokory. Jeśli się odwrócę i spojrzę w jego głębokie, błękitne oczy to odpłynę i nie będę mogła racjonalnie myśleć.
-Nie chciałem. Jest mi wystarczająco ciężko samemu, a ty mi tego jeszcze nie ułatwiasz. Robię to tylko dlatego, żeby Cię chronić. Boję się o ciebie. I nikomu nie pozwolę Cię skrzywdzić.
-Ufasz mi ?- powiedział jeżdżąc palcem po mym ramieniu. Wie gdzie są moje słabe punkty i jak doprowadzić mnie do szaleństwa. Obrażona odwróciłam się w jego stronę, chwyciłam jego dużą i ciepłą dłoń.
-Zawsze i wszędzie, ale wiedz, że jesteś draniem. A ten twój arogancki uśmiech potraktuję jako perfidny szantaż emocjonalny na mojej skromnej osobie.-rzuciłam pół-żartem, pół-serio. Jestem za miękka. Nie widzę sensu dalej się kłócić, czasem lepiej jest pewne rzeczy przemilczeć, niż powiedzieć kilka słów za dużo. Nie chcę go stracić. Kocham go. I dlaczego ja go teraz zaczynam usprawiedliwiać? Hmm ? Gdy się spotkaliśmy mogłam mu wykrzyczeć w twarz jakim jest draniem, a teraz gdy go lepiej poznałam, nie mogę znieść myśli, żeby był gdzieś daleko. Na moje słowa uradował się. I wysłał nieznane mi dotąd spojrzenie. Wzrok szczęśliwego mężczyzny. Zrozumiałam, że muszę być dla niego podporą, muszę go wspierać, nie tylko mi jest ciężko.
-Twoim draniem.-szepnął i pocałował moją rękę. Uśmiechnęłam się. Pierwszą kłótnię mamy za sobą. Dojechaliśmy przed pensjonat.
-Wejdę do środka, przywitam się i wezmę prowiant, potem zabiorę cię do "kątka spokoju".- zaproponowałam. Alex okrążył samochód i otworzył mi szarmancko drzwi.
-Zaczekam.-odparł. Krzyżując ręce na klatce piersiowej i opierając o auto. Zniknęłam w hotelu, przebiegłam przez kuchnię zabierając jakieś słodkie pyszności, przywitałam się z mamą, która była dziwnie zdołowana.
-Hej córciu...Jak tam spędzanie czasu z Alex'em?-podpytywała. W odpowiedzi dostała mój ogromny uśmiech.
-Coś nie gra?-zapytałam, zatrzymując się.
-Nie.-odrzekła. Nauczę się nie pytać, tak będzie najlepiej.
-Gdzie Kate ?-dodałam patrząc dookoła.
-Bawi się z Rubinem w ogrodzie.-dostałam odpowiedź od zabieganej Amandy.
-Idź do niego, masz dziś wolne.-rozkazała Maddy.
-Dzięki, pa.-rzuciłam na odchodne. Wszyscy zachowywali się normalnie. Szybkim krokiem wróciłam do mojego ulubionego zajęcia- randkowania z Alex'em. Zakradłam się do niego od tyłu i zawiązałam oczy apaszką.
-Co ty wyprawiasz?-powiedział śmiejąc się.
-To niespodzianka, zaufaj mi...-szepnęłam mu do ucha, chwyciłam jego dłoń i powoli prowadziłam, aż znaleźliśmy się w umówionym miejscu.
-Możesz teraz otworzyć.-rzekłam. Powoli ściągał moją białą chustkę z swych oczu. Jego powieki uniosły się, a twarz przybrała obraz zachwytu. Bezchmurne niebo, szum zimnej wody,pływający łabędź po lustrze jeziora, drzewo z niebosiężnymi konarami, okrywającymi nas jedwabną pościelą chłodu. Dziś było tu niezwykle pięknie. Może to dlatego, że jestem tu z nim?Alex wpatrywał się jakiś czas we mnie, w końcu posłał mi uśmiech radości. Chcę, żeby był taki szczęśliwy. Kocham jego uśmiech. Podszedł do mnie i mocno pocałował, splotłam dłonie na jego karku. Grzeczni chłopcy tak nie całują. Następnie bez większego wysiłku wziął mnie na ręce, a sam usiadł na ławce. Zaczęłam się śmiać:
-Jesteś szalony!
-Tylko, gdy jestem, z Tobą. Jesteś całym moim światem. Kocham Cię..-nagle żartobliwy nastrój przerodził się w poważny. On właśnie wyznał mi miłość.
-Ufasz mi ?-zapytałam.
-Zawsze i wszędzie.-szepnął namiętnie. Jego oczy wpatrywały się na moje usta. Z torby wyciągnęłam truskawki i bitą śmietanę-pokarm bogów. Zaczęliśmy rozmawiać, zwierzyłam mu się z dzisiejszego dnia. Mogę słuchać go godzinami, rozumiemy się bez słów. On jest stworzony dla mnie. Leżałam mu na kolanach, a on karmił mnie truskawkami. Przy nim nawet jedyna chmura przypomina serduszko. Lubię takie leniwe wieczory, tylko z nim.
-Nic nie jest wieczne, ale moja miłość do ciebie tak...- szeptał mi.
- Nie obiecuj, że mnie mnie nie zostawisz, nie kocha się słowami. Po prostu mnie nie zostawiaj i nie mów nic.
-Jesteś najpiękniejsza...-jego dłoń gładziła moją twarz. Bawił się nią, dotykał każdy jej milimetr, aż zatrzymał się na ustach.
-Nie, na pewno nie jestem najpiękniejsza...-skomentowałam.
-Jesteś najpiękniejsza nie dlatego, że masz twarz anioła, a jego serce.-zamyślony jeździł teraz po mojej szyi, dekolcie, brzuchu. Masował delikatnie, bojąc się sprawić mi jakikolwiek ból. Tylko jemu pozwolę się dotykać. Byłam w niebie. Widziałam w nim coś czego, każdy bał się zobaczyć - dobro i miłość. Rozmawialiśmy, dopóki nie przyszła pochmurna noc.
-Będzie burza...-zauważył Alex.
-Wracamy-zadecydowałam szybko. Chciałam już wstać, ale on mi nie pozwolił. Swą muskularną ręką, przytrzymał mnie do siebie. Teraz zauważyłam, że na jego nadgarstku jest zawiązana moja chustka.
-Boisz się burzy?- zapytał po chwili.
-Ja ? Pff.. Nie...- skłamałam, ale coś mi nie wyszło, bo arogancko się uśmiechnął.
-Nauczę Cię tańczyć w deszczu..- powiedział słodko. Dopiero teraz pomógł mi wstać.
-Mogę księżniczkę prosić do tańca?- zaskoczył mnie.
-Oczywiście.-odrzekłam. Chwycił mnie w tali i delikatnie kręcił wokół. Rozprostowałam ręce i czułam się wolna, bezpieczna, niczego się nie bałam. Pocałowaliśmy się w strugach deszczu. Cali mokrzy wbiegliśmy do pensjonatu. Pierwszy odruch-śmiech. Na korytarzu spotkałam Charlott'ę. Wymieniałyśmy wrogie spojrzenia. Stałam, czekając na jej ruch, zagryzłam dolną wargę. Nie mogę jej tego wybaczyć... Alex chwycił moją rękę, spojrzałam na niego, wykorzystując ten moment Charlotta uciekła, jak szczur.
-Zabijasz wzrokiem.-rzekł. I pociągnął mnie z sobą . Bez większego oporu ruszyłam za nim. Rozstaliśmy się przy swych pokojach. Weszłam do mojego, zamknęłam otwarte drzwi balkonowe, z których wiał silny wiatr. Ubrałam suche rzeczy, włosy wytarłam ręcznikiem i rozpuściłam, żeby wyschły. Na korytarzu, ktoś piszczał. Jak z horroru. Z ciężko bijącym sercem otworzyłam drzwi i wtedy...Zobaczyłam mojego wystraszonego jamnika. Uchyliłam drzwi, żeby mógł wejść. Przyznam nienawidzę burz, w taką noc tata zginął. Zimny dreszcz przebiegł mnie po plecach, gdy ktoś stanął za mną. Nerwowo skoczyłam, obawiając się najgorszego.
-Nie wiedziałem, że jestem taki mroczny.-powiedział Alex. Serce biło mi jak szalone.
-Ale mnie wystraszyłeś.-rzekłam, próbując regularnie oddychać.
-I kto tutaj się nie boi burzy?-zaśmiał się.
-Zostaniesz ze mną?-zapytałam błagalnie.
-Zawsze..-szepnął cicho. Jego oczy powędrowały najpierw na mnie, potem na łóżko. Wyzywająco się uśmiechnął. Pokręciłam przecząco głową.
-Nawet o tym nie myśl. Ja nie jestem jeszcze gotowa.-rzekłam twardo. To moje ciało i to ja wyznaczam granice. Uniósł brwi. Podszedł.
-Zaczekam..-pocałował mnie w czoło. Położyliśmy się na moim małym, ale miękkim łóżku. Jego ciało biło ciepłem, jak grzejnik. Wtuliłam się i spoglądałam przez szybę na padający deszcz, błyskawice i grzmoty. Przerażały mnie, ale w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Ruru zasnął w mych nogach. To był spaniały dzień, jeden z najcudowniejszych spędzonych z nim.
-Ze mną nic, nigdy ci nie grozi. -szeptał, gdy zasypiałam w jego ramionach. Wtedy byłam taka szczęśliwa, jednak już niedługo miałam poznać największą tajemnice mego "upadłego anioła", która wniosła w moje życie najgorsze i najbardziej bolesne chwile. Co zrobię, jeśli się dowiem prawdy? Czy to zakończy nasz związek? Czy zdołam to wszystko znieść ? Dowiem się tego już wkrótce...
-Dobranoc.
Powalający i taki romantyczny :3
OdpowiedzUsuńP.S. Słodziaki <3