Obudziłam się w moim pokoju. Zszargana wczorajszymi przeżyciami, skoczyłam nerwowo na łóżku :
-Dzień dobry ! - przywitał mnie niesamowicie pociągający uśmiech.
-Dzień dobry ! - mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Mówią, że najpiękniejszy uśmiech ma ten, kto wiele wycierpiał.- dopiero teraz mój rozmyty obraz się wyostrzył i zobaczyłam Alexa.
-Już wiem, dlaczego wszyscy się nim tak zachwycają. -droczyłam się.
-Mmmm, ja mógłbym oglądać go w nieskończoność.-oblizał swe wargi.
-Możesz mi opowiedzieć, jak się tu dostałam ? Jestem bardzo dobrym słuchaczem.- podpuściłam go, zmieniając temat.
-Jechałem sobie całkiem przypadkiem do pensjonatu, a tu patrzę ktoś trzyma cię nieprzytomną. Każdy by się wkurzył...-wzruszył ramionami.
- I siedziałeś ze mną całą noc ? -zmrużyłam oczy. Prędzej spodziewałabym się tego po Charlottcie, niż po nim. Miał na sobie jeszcze wczorajszą koszulę.
- Nie czuwałem sam. Masz wiernego pieska.- wskazał na Rubina leżącego obok mnie.
Zachichotałam i pogłaskałam pieska.
-Co z Hawakejn'em?-zapytałam zmartwiona.
-Już siedzi za kratkami.-rzekł dziwnie rozglądając się po pokoju.
-Dlaczego to robisz ? -zapytałam z ciekawości.
-Bo cię....lubię...- wykrztusił z siebie, pijąc wodę. Może co do niego się myliłam? Przecież jakby nie chciał, to by mnie nie uratował z rąk Hawakejna. Jednak jest coś w nim dobrego. On sprawia, że czuję się bezpieczna. Wstałam z łóżka i mimo chwiejącego kroku, przytuliłam go.
-Dziękuję...-szepnęłam mu do ucha. Jego ręce pomaszerowały na moją talię, przebiegł mnie dreszcz.
-Dla ciebie wszystko.-rzekł myśląc, że jego słów nie usłyszę. Podszedł bliżej, a mi zrobiło mi się ciepło, niesamowicie ciepło. W takich przypadkach stosuję ucieczkę.
-Zejdę na dół...-powiedziałam, zostawiając go samego w pokoju. Moje serce biło jak szalone, a myśli wędrowały do niego.Chodząc rozmarzona korytarzem wpadłam na Charlottę. Ahh to moje szczęście! Nie czekając na przeprosiny, uderzyła mnie dość mocno w twarz. Spokojnie, obróciłam buzię w jej stronę. Nieraz biła mocniej. Nic jej tak nie denerwuje, jak mój uśmiech. Ona nienawidzi gdy ktoś jest szczęśliwy.
-Przepraszam, zagapiłam się, ale to nie powód żeby mnie bić.-rzuciłam, patrząc się na nią jak na wariatkę.
-Za niedługo zginiesz, życzę ci tego z całego serca.-powiedziała wściekła, taranując mnie w przejściu. Dlaczego tak się zachowała ? Hmm poddaję się, totalnie jej nie rozumiem.
-To mamy problem, bo ty chyba nie masz serca...-powiedziałam cicho. Ruszyłam w swoją stronę. Mijając gości, weszłam do kuchni, gdzie tak pięknie pachniało kawą. Wszystkie kucharki, kelnerki i pomocnice patrzyły na mnie ze zdziwieniem. Czułam na sobie ich wzrok.
-Dzień dobry ! Zdarza się...-wzruszyłam ramionami, parząc kawę. Spojrzałam na zegar : 11:30. Nieźle pospałam. Spojrzałam na siebie w lusterku, bywało gorzej. Trudno jutro będzie lepiej- pomyślałam. Wtedy Amanda podeszła do mnie powiadając mi nowinki :
- Posłuchaj, uważaj na Charlottę, będzie się wyżywać.-rzekła podstępnie.
-Za późno, ale dziękuję za ostrzeżenie.-uśmiechnęłam się i pokazałam czerwony policzek.
-Ale opowiem ci jak się to stało. Dziś przy recepcji, Charlotta flirtowała z przystojnym biznes-menem...-poruszała brwiami.
-Jak to?! Przecież ona ma męża.-przerwałam jej. I pomyśleć, że mój brat pokochał takie monstrum.
-Daj skończyć ! I zaczęła umawiać się z nim na spotkanie, ale widocznie ją przejrzał, że leci na kasę i powiedział jej, że zmory powinny straszyć, a nie umawiać się na randki....- zaczęła się śmiać.
-Wjechał jej na ego...-skomentowałam rozbawiona.W progu zjawiła się moja mama, a wszyscy w mgnieniu oka wrócili do pracy. Uściskała mnie i za rękę pociągnęła do do swojego gabinetu.
-Mamo, dlaczego mi nie powiesz prawdy o ojcu ? - spytałam, gdy zostałyśmy same.
-Jakich bajek naopowiadał ci ten Hawakejn ? Caroline jesteś mądrą dziewczyną, nie bądź naiwna. Jeśli ci powiem będę musiała odesłać cię do Akademii.-powiedziała głaszcząc mnie po głowie.
-Akademia w Shafiral ? -rzuciłam zdenerwowana.
-Skąd wiesz ?! -zapytała zaskoczona, moją odpowiedzią.
-Tata miał taką ulotkę w swoich papierach.-posmutniałam.
-Nie uważasz, że dość tych kłamstw. Powiedz mi prawdę...-dodałam błagalnie.
-Nie możesz wiedzieć bo stanie ci się krzywda...-rzekła twardo.
-Już mi się stała, Hawakejn chciał mnie zabić, i gdyby nie Alex już bym tu nie wróciła...- kłóciłam się. Lubię postawić na swoim.
-W takim razie to twój ochroniarz i koniec tematu. Dobrze ?-spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Zrobiło mi się jej żal. Mama myśli, że jak weźmie tajemnice do grobu, to będziemy bezpieczne. Nic bardziej mylnego.A jeśli chodzi o Alexa to nie wiem czy mam się cieszyć czy bać. Moja rodzicielka mu bardzo ufa, a kim jest naprawdę? I co to za szkoła ?
-Dobrze, ale wiedz, że ja i tak się dowiem....-argumentowałam. Następnie poszłam do pokoju umyć się, rozczesać włosy, przebrać się i poszłam zjeść tradycyjnie śniadanie z Kate na werandzie. Żeby o poranku miała mnie już dość, na cały dzień.
-A widziałaś jak Alex na ciebie patrzy ?-insynuowała po dłuższej rozmowie.
-Jak ? -zapytałam zdziwiona.
-Jakbyś była dla niego najważniejsza...-powiedziała, szczerząc się do mnie zawadiacko.
-Nie prawda...-zaprzeczyłam. Wypierałam tą myśl najdalej jak umiałam.
-Może nie od końca wszystko rozumiem, ale mam oczy.-skomentowała. Małe dziecko, a patrzy i wyciąga wnioski.
-Od kiedy ty jesteś taka przemądrzała ?-zaczęłam ją łaskotać, siedząc na dużym fotelu, póki się nie poddała. W tym momencie niespodziewany gość, objął mnie od tyłu.
-A to niespodzianka !-ucieszyłam się, gdy Stell się ujawniła. Przywitała się z Kate i usiadła naprzeciwko mnie.
-Kate zrobisz nam dwie herbatki?-Stella zapytała, chcąc żeby zostawiła nas same.
-Dobrze, ale zrobię to tylko dla ciebie...-rzuciła mi komediowy podryw. To było niesamowicie słodkie. Opowiedziałam Stell wszystko ze szczegółami. Była co najmniej zdziwiona.
-Natomiast ja, nic nie zdziałałam. Ci ludzie zawsze są niesamowicie ostrożni. Wtapiają się miedzy tłum, bardzo trudno ich namierzyć.-siedziała nie zadowolona z siebie.
-Spokojnie, poczekamy na ich błąd.-powiedziałam myśląc.
-Widzisz na przykład tego mega przystojnego faceta.To jeden z nich.-rzuciła chcąc mi zaimponować. Spojrzałam na mężczyznę.
-To Alex.-wyszeptałam. Czyli ci ludzie mają za zadanie mnie chronić! Ale to wszystko nie ma sensu! W końcu komu mogę zaufać ?
-Zbierzmy na razie, co wiemy... - zaproponowała widząc moje zmieszanie.
-Mamy prześladowcę Hawakejna, który chce nam wyrządzić krzywdę, a dokładniej mnie, ponieważ mój ojciec, który całe życie mnie okłamywał, że był elektrykiem, a był nie wiadomo kim. Schował pendrive z danymi "A.I.R" dotyczące jakieś broni. Mamy dziwnych ludzi wokół mnie, którzy jak się dziś dowiedziałam są moimi ochroniarzami, w tym Alex. Dalej mamy moją mamę, która za wszelką cenę chce mnie chronić. I na wisienkę w torcie, czyli Akademia w Shafiral. Tak całkiem normalna rodzinka.-dodam ironicznie.
-Nie denerwuj się bo ci się zmarszczki robią...-skomentowała, szukając jakiś wskazówek w internecie. Zawsze jest taka, a szczególnie dziś. I typowo, bez laptopa się nie rusza.
-Zaraz ci wszystko znajdę...-rzekła wpatrzona w ekran.
-To już raczej nie zdążysz, bo za godzinę mamy występ w " Victoria"-przypomniałam.
-Właśnie, nie wymigasz się od śpiewania.-zakomunikowała kręcąc głową. Jest najlepsza jeśli chodzi o motywację.
- Ja.. Nie...-zaciągnęłam rękaw na dłonie.
-Posłuchaj wiem, że jest ci ciężko, ale musisz normalnie żyć...-zagryzła wargę.
-Masz rację..-przemówiła mi do rozsądku.W odpowiedzi otrzymałam entuzjastyczny krzyk i śmieszny taniec.
-I twoja mama obiecała, że przyjdzie i Kate i znajomi i Alex-szturchała mnie łokciem.
-Pff nie zależy mi na nim.-rzuciłam obojętnie.
-Przyznaj się, ciągnie cię do niego ?-powiedziała pewnie. Dlaczego ona mnie tak zna...
-Chodźmy....-pociągnęłam ją za rękę.
Dziś miał się odbyć konkurs. Ubrałyśmy się, kolorystycznie tak samo jak reszta grupy, czyli na czarno, dla dziewczyn obowiązkowy był kok. Wtedy nie przeszkadzają tak bardzo włosy, podczas tańca. Wyglądałyśmy łudząco podobnie. Chciałyśmy wyjść troszkę wcześniej by się porozciągać, zrobić próbę generalną. Na szafce nocnej leżały moje kluczyki od motoru, o tym też pomyślał. Spakowałyśmy torby i wybiegłyśmy przed budynek, gdzie czekał na nas Alex z pięknym, czarnym ferrari. Stella popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak popatrzył na mnie i odwzajemnił uśmiech.
-Mam być twoim osobistym ochroniarzem. Moja księżniczka musi podróżować z klasą.-puścił mi "perskie oko". Zaniemówiłam. Stella stała jak wbita, oczarowana jego urodą w realnym świetle.
-Będziemy teraz spędzać mnóstwo czasu..-uśmiechnął się zawadiacko, otwierając mi drzwi.
-Mnie będzie, tak samo niezręcznie jak tobie ...-grałam niedostępną. Mogłam zobaczyć jedynie jak się cieszy.Alex jechał pewnie, ale szybko, cały czas spoglądając na mnie, przez lusterko.
Potem wysadził nas przed samymi drzwiami i powiedział, że jeszcze będzie mnie miał "na oku".
-Ty to jednak masz szczęście...-odparła Stell, będąc pod wielkim wrażeniem Alexa.
-To manipulant, arogant, egoista i prostak.-skomentowałam zimno. Nareszcie weszłyśmy do środka, cała nasza ekipa grzała parkiet. Stella poszła pokazać John'owi gdzie jego miejsce, a mnie oczywiście pierwszy zobaczył Liam.
-Gotowy wygrać ?-zapytałam, chcąc podnieść go na duchu.
-Jak jesteś ty, to już jestem spokojny.-głupio się uśmiechnął. Poszliśmy się porozciągać.W kolejności byliśmy 6 na 23 zespoły.Nasi znajomi dzielnie nas dopingowali, a ja miałam niesamowitą ochotę wyżyć się w tańcu. Gdy przyszło nasze " 5 minut " wyszliśmy na scenę. W oddali klubu zobaczyłam Alexa.
***Oczami Alexa ***
Wiedziałem, że Hawakejn gdzieś się czai. Muszę mieć oczy dookoła głowy. Wszedłem do "Victoria", a wtedy ją zobaczyłem ... Dumnie wkroczyła na parkiet. Muzykę odtworzono, a oni zaczęli tańczyć. Synchronicznie, równo, może troszkę stremowani. Wkładali w to całe swoje serce. I wtedy usłyszałem głos anioła, jedyny niepowtarzalny, wyjątkowy.Wszyscy na chwilę zamarli, czas się zatrzymał. Potem okrzyki i owacje zagłuszyły muzykę. "Mała czarna" ma niesamowity talent. Reszta konkurencji sobie odpuściła. Wgapiałem się w nią jak w bóstwo, pożerałem wzrokiem każdy jej krok, każde słowo. Jak dla mnie wygrają. I nie myliłem się...1 miejsce. Była szczęśliwa. Chcę żeby zawsze taka była...W tym momencie dostałem sms'a od tego idioty Peter'a i zacząłem z nim nerwowo pisać :
Chcąc, nie chcąc muszę jechać.Tak, dziś rano okłamałem Caroline, że Hawakejn siedzi w więzieniu. Całkiem do mnie podobne. Przynajmniej się nie martwi. Potem podstawiłem zmiennika na straży i pojechałem skopać tyłek Hawakejn'owi.
*** Oczami Caroline ***
Po występie kostki mi zmiękły i całe się trzęsły. Siedziałam przy stoliku obok Liama, on gadał jak najęty, a ja nie mogłam się skupić na żadnym z jego słów. Ogarnął mnie ogromny szok. Tata był by pewnie ze mnie dumny. Mama z Kate się popłakały, także było chyba dobrze. Teraz pojechały do domu. Na scenie totalnie odpłynęłam. Nie znałam siebie z tej strony...
-Czy ty w ogóle mnie słuchasz ?-wybudził mnie głos Liama.
-Tak.... Znaczy nie!.... Co mówiłeś ?-otrzeźwiałam.
-Care nie wiem o co chodzi, ale zaczynam się o ciebie martwić.-powiedział przeszywając mi duszę.
-Wszystko OK-skłamałam, ale chyba mi nie uwierzył. Nie umiem kłamać. Na szczęście mój "demon" wyratował mnie, z tej niezręcznej sytuacji.
-Dobra oblewamy ...-szczęśliwa Stell stała obok mnie z butelką szampana. Nie lubię pić, jakoś mnie do tego nie ciągnie. Poza tym wiem z swojej osiemnastki, że staję się bardzo rozgadana.
-To symbolicznie po lampce.- zgodziliśmy się.Po godzinie bliźniaczki poszły do swoich chłopaków świętować, także zostaliśmy w czwórkę: ja, Stell, John i Liam. Już chciałam opuścić to zgromadzenie, ale w drzwiach się rozmyśliłam: jeśli wkrótce mają mnie prześladować i Alex znikł, to trzeba się napić. Po szampanie dziwnie mi ulżyło.Wszyscy się śmiali, wygłupiali, zapomniałam o reszcie świata. Nawet nie wiem, ile czasu tak przesiedzieliśmy. O 2 w nocy chłopcy poszli do domu, proponując nam odprowadzenie, ale nie było takiej potrzeby. Następnie Stell kupiła wódkę.Wypiłam kieliszek. Po chwili, myśli umilkły- nareszcie. Już mnie nie odchodziło, co się stanie. Ja po jednym kieliszku padłam, a Stella..Hmmm, to bardzo ciekawy przypadek... Po butelce się jeszcze trzymała. I co trzeba było robić ? Stell wyciągnęła z kurtki mój telefon i zadzwoniła po Alexa. Zjawił się po 10 minutach.
-Dobrze księżniczko...Czas do domu.-ociężale wypuścił powietrze z ust. Popatrzył na Stell.
-Nie ma to jak mocna głowa..-uśmiechnął się do niej i wypił kieliszek nalanej wódki. Usiadł przy naszym stoliku i zadzwonił po jakiegoś Harry'ego .
-Ty też ?-zaśmiałam się. Mimo wszystko, nie byłam tak pijana, jak Stell.
-Każdemu się coś należy.-szarmancko poruszał brwiami.
-Gratuluję 1 miejsca.-zaczął się na mnie niebezpiecznie patrzeć.
-Dzięki.Ale powiem ci... że to....że to.....wszystko przez..... szczęście... Znaczy Caro...tak .. przez nią...-Stell kiwała się na prawo i lewo i śmiesznie machała palcami. W progu stanął wysoki, zielonooki chłopak z burzą brązowych loków. Stelli choć w połowie nieprzytomnej, bardzo zaimponował.
-Hej, jestem Harry Aviero .-uśmiechnął się, do niej.
-Stella Rowan.-zaczęła się śmiać, sama do siebie. Oczarowany Stelą podał mi rękę, po czym wgapiając się na mnie przez chwilę, pokiwał głową w stronę Alexa.
-Teraz widzę...-nie zdążył dokończyć, bo Alex mu przerwał.
-Bo masz oczy.- zripostował go.
-Ile ty piłaś ?-pytając Stell, zaśmiał się.
-Bardzo malutko-powiedziała pokazując miarę na palcach.
-Gdzie mieszka?-zwrócił się do mnie Harry.
-Baker Street 136 A.-podałam adres.
-To chodź malutka.-szepnął pomagając wstać Stelli, ale sądząc po jej chwiejącym kroku doszła by po godzinie, więc Harry zaniósł ją do samochodu. I odwiózł do domu.
-Ufasz mu ?- zapytałam Alexa, martwiąc się o Stellę.
-Jest moim najlepszym kumplem. Jedynym kumplem. Mam o jednego za dużo.-rozbawił mnie, ale i upewnił.
-A choć fajny jest ? -zapytałam, pod wpływem alkoholu.
-Obrzydliwie nudny jak dla mnie, ale umie się opiekować dziewczynami na kacu.-puścił mi "perskie oko".
-Chodź księżniczko, odwiozę cię do domu.-powiedział pełen czułości.W jego ustach zabrzmiało to jak : " zaopiekuję się tobą na zawsze ".
*** Oczami Stelli ***
Jego niesamowicie ciepłe dłonie zaniosły mnie na przednie siedzenie samochodu. Całą drogę wgapiałam się w niego, jak w obrazek. Bez trudu znalazł mój dom. Opiekuńczo zerkał na mnie co jakiś czas.
-To tutaj. Ale musisz mnie odprowadzić prościutko do łóżka.-dałam warunek.
-A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko ?-zapytał ciągle się śmiejąc.
-Rodzice są po rozwodzie. Mieszkam z tatą, którego NIGDY nie ma.-powiedziałam cicho.
-Ciesz się z taty. Moi rodzice oddali mnie do internatu, gdy miałem 10 lat.Teraz nie utrzymują ze mną kontaktu. NO, to idziemy.-zaniósł mnie, aż do mojego łóżka. Zrobiło mi się go żal. Przykrył mnie kołdrą i już miał wyjść przez główne drzwi, ale go zatrzymałam.
-Zostaniesz ze mną ?- pierwszy raz w życiu poprosiłam chłopaka, ale nie mogłam dopuścić żeby mnie zostawił. Po prostu...chciałam żeby już był ze mną, na zawsze. Popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, po czym ściągnął kurtkę i położył się obok.
-Nigdy nie zostawię cię samej.-szepnął, swą ciepłą barwą głosu. Opowiadaliśmy o sobie prawie całą noc, a potem przytuleni zasnęliśmy. Śniłam o nim, o nas.
***Oczami Caroline ***
Szybko przebiegliśmy przez pensjonat, nie chcąc spotkać mojej mamy. Przy moim pokoju,Alex pocałował mnie w czoło na dobranoc.Ten piękny moment przerwała Charlotta, która pojawiła się w korytarzu. Chcąc umknąć przed "zmorą", wciągnęłam mojego ochroniarza do siebie.Chciał zapytać co się stało,ale mu nie pozwoliłam.
-Ciii-zasłoniłam mu palcem usta. Jego obydwie ręce spoczęły na moich biodrach. Pociągał mnie, ale tak cholernie się bałam, że znowu będę cierpieć, albo gorzej on będzie. Zaprowadziłam go na balkon. Księżyc świecił jasno, oświetlał nam ogród.Usiedliśmy obok siebie na dużym fotelu i wtedy zaczęło się to, czego najbardziej się obawiałam : stałam się niesamowicie rozgadana i potrzebowałam słuchacza.
-Ja myślę, że ładna para byłaby z Stelli i Harry'ego...-wnioskowałam po swojemu.
-Racja. A ty wierzysz w miłość ?-zadał bardzo trudne pytanie.
-Wyrosłam z bajek, to z miłości też. W moim życiu nie będzie i " żyli długo i szczęśliwie ".-zagryzłam zęby. Moje oczy wpatrywały się w niebo.
-A ty byłeś kiedyś zakochany?-powiedziałam zachrypnięta.
-Kochałem. To bolesne, bezsensowne i przereklamowane.-dodał, jakby nie miał serca.
-W tym jednym się zgadzamy.-zaśmiałam się.
-Nie mogę cię rozgryźć. Jesteś niesamowicie tajemnicza. Opowiedz mi coś o sobie...-rzucił niespodziewanie. To było najgorsze pytanie jakie było tylko możliwe.Opowiedziałam mu całe dzieciństwo, dobre i gorsze chwile, jak dorastam, jak zmieniło się moje podejście do świata.
-A co lubisz ?-zadawał kolejne pytania.
-Muzykę, zwierzęta, śpiew, taniec, grać na gitarze, konie mechaniczne, naleśniki i słodycze.Jeśli chodzi o ulubione zajęcia to lubię : patrzeć wieczorem na gwiazdy, dostawać róże i ...cieszyć się z życia.Ale również mam smykałkę do zwierząt i małych dzieci.-rozkręciłam się na dobre.
-I mogę dodać, że jestem niepoprawną optymistką. -mówiłam zamyślona. Od dawna, z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało.
-Masz jakieś marzenia ?-zapytał z uśmiechem. Patrząc na mnie jak na skarb.Lubiłam to spojrzenie.
-Chciałabym pojechać kiedyś do innych krajów, zobaczyć zabytki, przeżyć przygodę i żeby mama była zdrowa.-mimowolnie napłynęły mi łzy do oczu.
-Czego się boisz ?-zapytał czując, że się przed nim otwieram.
-Niczego. Może tylko, że stracę osoby, które kocham.- i się rozkleiłam. Widząc to Alex chwycił moją dłoń i zmienił temat.
-A czego nie lubisz ?-dalej mnie podpytywał.
-Mam alergię na chamstwo.Wiesz co boli najbardziej ? To, że ludzie to egoiści. Pieprzeni materialiści. Liczą się tylko pieniądze i wygląd. A może warto się na chwilę zatrzymać ?Pomyśleć kto przez nas cierpi ? Może uda się to naprawić? Dlaczego ? Bo warto. Moim wyjątkiem jest Charlotta, jej nie lubię od zawsze.-skomentowałam.
-Nie każdy Anioł jest lub musi być dobry.Ja jestem upadłym aniołem szukającym pomocy.Czemu ona cię nienawidzi ?-zapytał.
-Frustrujące, o to samo zastanawiam się od miesięcy.-zamyśliłam się.
-A teraz ty !- rzuciłam z dziecinnym blaskiem w oczach.
-No dobra, pytaj o co chcesz.-odrzekł, robiąc minę niegrzecznego chłopca.
-Jaki lubisz kolor ?-rzekłam na dobry początek.
-Czary.-powiedział bez zastanowienia.
-Bo kolor ciemności?-rzuciłam praktycznie nie myśląc. Jestem pijana, mam swoje prawa.
-Bo twoje oczy.-odrzekł niespodziewanie. Dobra robi się niebezpiecznie, czas na kolejne pytanie. Mój piesek przyszedł na balkon zobaczyć jak się mam. I dziwnym trafem polubił Alexa, wskoczył mu na kolana i dał się pogłaskać. Ostatnio mojemu koledze byłby odgryzł palca, także mnie to zadziwiło. Zwierzęta wyczuwają, kto jakim jest człowiekiem. Są zwierciadłem naszej osobowości.
-Jakie dziewczyny lubisz?-zaśmiałam się, ale to pytanie mnie najbardziej interesowało.
-Hmmm dziwne pytanie.-uśmiechnął się.
-Jestem pijana, jutro już tego nie będę pamiętać...-zachęciłam go, tuląc Rubinka.
-Znająca swą wartość, wrażliwa, sumienna, serdeczna, uśmiechnięta, odważna, pokorna, uparta, kulturalna, utalentowana, żeby nie była kobietą lekkich obyczajów i nie lubię jak dziewczyna jest "żmiją", to świadczy tylko o niej.-przewrócił oczami. Mogłabym słuchać go wieczność.
-Możesz mi coś obiecać ?-zapytałam cicho.Kiwnął głową.
-Obiecaj mi, że będziesz ze mną szczery, zawsze.-spojrzałam, jakby jego odpowiedź miała znaczenie na całe życie.
-Obiecuję.-wyczułam, że to niesamowicie prawdziwe wyznanie.
-Opowiedz mi o swoim dzieciństwie.-powiedziałam, wgapiając się w niego jak w lusterko. Na początku nie chciał, ale mi obiecał i musiał dotrzymać danego słowa.
-Urodziłem się w Ducato, żyłem tylko z mamą, nigdy nie poznałem ojca. Nie miałem rodzeństwa, dlatego w wieku 10 lat zacząłem dokładać się na dom. Pracowałem gdzie popadnie, ale moja mama lubiła sobie wypić. Do dwóch lat, nie było po niej śladu. Zostałem umieszczony w domu dziecka, całkiem sam. Wszystkie te gówniane rzeczy, które ludzie robią sami sobie... W sumie zawsze chodzi o to samo, wiesz? To tylko sposób, żeby coś powiedzieć. Zabić wspomnienia bez konieczności zabijania siebie. Potem nauczyłem się, że w życiu nie można być aniołem, ale chyba się pomyliłem patrząc na ciebie. Ludzie są chciwi, zachłanni i fałszywi, bo to demony w ludzkich postaciach. Potem kumple, dziewczyny, narkotyki, to tylko pozory dorosłości. Nikomu już na mnie nie zależało, na swej drodze krzywdziłem wielu ludzi, wtedy znalazł mnie twój tata. James wskazał mi drogę, uwierzył we mnie. Postanowiłem się zmienić, nie dla kogoś, ale dla siebie.Dał mi motywację do bycia sobą. Rzuciłem stare życie i zacząłem wszystko od nowa. Poszedłem do Akademii w Shafiral, James mnie wyszkolił w fachu. Tak to fakt, jestem zimnym, myślącym tylko o sobie, przystojnym, draniem, ale mnie tego życie nauczyło. Dlatego nie chcę, być dobry dla innych, bo ludzie kiedy widzą dobro, od razu go oczekują, czasem nawet wykorzystują i manipulują, czasem zmuszają do bycia ich robotem. Ale jeśli widzą drania, trzymają się od niego z daleka, bo się go boją, wtedy oni są szczęśliwsi, a ja wiem, że nie będę cierpiał. Musisz mieć odporną psychikę bo świat jest podły. Po roku James zginął. Nie mogłem sobie z tym poradzić i wyjechałem. Ale wszędzie było tak samo pusto, cicho, samotnie. Nie mogłem zbudować żadnego związku, wszystko się sypało. I wtedy wróciłem znaleźć szczęście. Mówię, jakbym był pijany.-mówił, wgapiając się w jedną gwiazdę. Jak łatwo go oceniłam po wyglądzie. Myślałam nad bogatym synkiem mamusi, a tu przyszła szara prawda. On jest niesamowicie prawdziwy, romantyczny. Mamy wiele ze sobą wspólnego.Zalana deszczem cichych łez, patrzyłam na niego, nie wiedząc jak go pocieszyć. Zapadła cisza w sercach i umysłach. Spostrzegłszy się, że od dłuższej chwili nie ma ze mną kontaktu, odwrócił twarz w moją stronę :
-Nie, nie, nie. Nie płacz przeze mnie, to ostatnia rzecz jaką bym chciał...-jego dłonie objęły moją twarz i pościerały każdą łzę.
-Alex przepraszam..-wyszeptałam ze wstydem. Mocno mnie przytulił.
-To najbardziej nie egoistyczna rzecz jaką powiem : nigdy przeze mnie nie płacz, nie jestem wart nawet twojego uśmiechu.-jego oczy patrzyły na mnie z ognistą miłością. Miałam niesamowitą ochotę go pocałować. Palcami ułożył niesforne kosmyki moich włosów, a ja patrzyłam tylko na jego usta. Alkohol potęguje uczucia. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. Zapach jego perfum, przesiąkł moje ubrania. Zapach, przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. Mocnym ruchem ręki przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie, puls przyśpieszył, oddech stał się nie równy, źrenice się powiększyły. Przesunęłam palcem, po jego jasnym policzku. Rozum mówił :"będziesz tego żałować!" Serce krzyczało:" TAK !" Patrzyliśmy na siebie, a ja byłam bezbronna w obliczu tej chwili. Zamknęłam oczy. Nasze wargi delikatnie się spotkały, a świat zawirował. Po chwili jego duże, dłonie objęły moją talię, natomiast moje ręce splotły się z jego włosami. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej, a skończyliśmy delikatnie. Potem przytuliłam się do niego. Nagle alkohol dał odczuć swe znaki. Na skrzydłach anioła, zasnę pod kołdrą z gwiazd...
-Dzień dobry ! - mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Mówią, że najpiękniejszy uśmiech ma ten, kto wiele wycierpiał.- dopiero teraz mój rozmyty obraz się wyostrzył i zobaczyłam Alexa.
-Już wiem, dlaczego wszyscy się nim tak zachwycają. -droczyłam się.
-Mmmm, ja mógłbym oglądać go w nieskończoność.-oblizał swe wargi.
-Możesz mi opowiedzieć, jak się tu dostałam ? Jestem bardzo dobrym słuchaczem.- podpuściłam go, zmieniając temat.
-Jechałem sobie całkiem przypadkiem do pensjonatu, a tu patrzę ktoś trzyma cię nieprzytomną. Każdy by się wkurzył...-wzruszył ramionami.
- I siedziałeś ze mną całą noc ? -zmrużyłam oczy. Prędzej spodziewałabym się tego po Charlottcie, niż po nim. Miał na sobie jeszcze wczorajszą koszulę.
- Nie czuwałem sam. Masz wiernego pieska.- wskazał na Rubina leżącego obok mnie.
Zachichotałam i pogłaskałam pieska.
-Co z Hawakejn'em?-zapytałam zmartwiona.
-Już siedzi za kratkami.-rzekł dziwnie rozglądając się po pokoju.
-Dlaczego to robisz ? -zapytałam z ciekawości.
-Bo cię....lubię...- wykrztusił z siebie, pijąc wodę. Może co do niego się myliłam? Przecież jakby nie chciał, to by mnie nie uratował z rąk Hawakejna. Jednak jest coś w nim dobrego. On sprawia, że czuję się bezpieczna. Wstałam z łóżka i mimo chwiejącego kroku, przytuliłam go.
-Dziękuję...-szepnęłam mu do ucha. Jego ręce pomaszerowały na moją talię, przebiegł mnie dreszcz.
-Dla ciebie wszystko.-rzekł myśląc, że jego słów nie usłyszę. Podszedł bliżej, a mi zrobiło mi się ciepło, niesamowicie ciepło. W takich przypadkach stosuję ucieczkę.
-Zejdę na dół...-powiedziałam, zostawiając go samego w pokoju. Moje serce biło jak szalone, a myśli wędrowały do niego.Chodząc rozmarzona korytarzem wpadłam na Charlottę. Ahh to moje szczęście! Nie czekając na przeprosiny, uderzyła mnie dość mocno w twarz. Spokojnie, obróciłam buzię w jej stronę. Nieraz biła mocniej. Nic jej tak nie denerwuje, jak mój uśmiech. Ona nienawidzi gdy ktoś jest szczęśliwy.
-Przepraszam, zagapiłam się, ale to nie powód żeby mnie bić.-rzuciłam, patrząc się na nią jak na wariatkę.
-Za niedługo zginiesz, życzę ci tego z całego serca.-powiedziała wściekła, taranując mnie w przejściu. Dlaczego tak się zachowała ? Hmm poddaję się, totalnie jej nie rozumiem.
-To mamy problem, bo ty chyba nie masz serca...-powiedziałam cicho. Ruszyłam w swoją stronę. Mijając gości, weszłam do kuchni, gdzie tak pięknie pachniało kawą. Wszystkie kucharki, kelnerki i pomocnice patrzyły na mnie ze zdziwieniem. Czułam na sobie ich wzrok.
-Dzień dobry ! Zdarza się...-wzruszyłam ramionami, parząc kawę. Spojrzałam na zegar : 11:30. Nieźle pospałam. Spojrzałam na siebie w lusterku, bywało gorzej. Trudno jutro będzie lepiej- pomyślałam. Wtedy Amanda podeszła do mnie powiadając mi nowinki :
- Posłuchaj, uważaj na Charlottę, będzie się wyżywać.-rzekła podstępnie.
-Za późno, ale dziękuję za ostrzeżenie.-uśmiechnęłam się i pokazałam czerwony policzek.
-Ale opowiem ci jak się to stało. Dziś przy recepcji, Charlotta flirtowała z przystojnym biznes-menem...-poruszała brwiami.
-Jak to?! Przecież ona ma męża.-przerwałam jej. I pomyśleć, że mój brat pokochał takie monstrum.
-Daj skończyć ! I zaczęła umawiać się z nim na spotkanie, ale widocznie ją przejrzał, że leci na kasę i powiedział jej, że zmory powinny straszyć, a nie umawiać się na randki....- zaczęła się śmiać.
-Wjechał jej na ego...-skomentowałam rozbawiona.W progu zjawiła się moja mama, a wszyscy w mgnieniu oka wrócili do pracy. Uściskała mnie i za rękę pociągnęła do do swojego gabinetu.
-Mamo, dlaczego mi nie powiesz prawdy o ojcu ? - spytałam, gdy zostałyśmy same.
-Jakich bajek naopowiadał ci ten Hawakejn ? Caroline jesteś mądrą dziewczyną, nie bądź naiwna. Jeśli ci powiem będę musiała odesłać cię do Akademii.-powiedziała głaszcząc mnie po głowie.
-Akademia w Shafiral ? -rzuciłam zdenerwowana.
-Skąd wiesz ?! -zapytała zaskoczona, moją odpowiedzią.
-Tata miał taką ulotkę w swoich papierach.-posmutniałam.
-Nie uważasz, że dość tych kłamstw. Powiedz mi prawdę...-dodałam błagalnie.
-Nie możesz wiedzieć bo stanie ci się krzywda...-rzekła twardo.
-Już mi się stała, Hawakejn chciał mnie zabić, i gdyby nie Alex już bym tu nie wróciła...- kłóciłam się. Lubię postawić na swoim.
-W takim razie to twój ochroniarz i koniec tematu. Dobrze ?-spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Zrobiło mi się jej żal. Mama myśli, że jak weźmie tajemnice do grobu, to będziemy bezpieczne. Nic bardziej mylnego.A jeśli chodzi o Alexa to nie wiem czy mam się cieszyć czy bać. Moja rodzicielka mu bardzo ufa, a kim jest naprawdę? I co to za szkoła ?
-Dobrze, ale wiedz, że ja i tak się dowiem....-argumentowałam. Następnie poszłam do pokoju umyć się, rozczesać włosy, przebrać się i poszłam zjeść tradycyjnie śniadanie z Kate na werandzie. Żeby o poranku miała mnie już dość, na cały dzień.
-A widziałaś jak Alex na ciebie patrzy ?-insynuowała po dłuższej rozmowie.
-Jak ? -zapytałam zdziwiona.
-Jakbyś była dla niego najważniejsza...-powiedziała, szczerząc się do mnie zawadiacko.
-Nie prawda...-zaprzeczyłam. Wypierałam tą myśl najdalej jak umiałam.
-Może nie od końca wszystko rozumiem, ale mam oczy.-skomentowała. Małe dziecko, a patrzy i wyciąga wnioski.
-Od kiedy ty jesteś taka przemądrzała ?-zaczęłam ją łaskotać, siedząc na dużym fotelu, póki się nie poddała. W tym momencie niespodziewany gość, objął mnie od tyłu.
-A to niespodzianka !-ucieszyłam się, gdy Stell się ujawniła. Przywitała się z Kate i usiadła naprzeciwko mnie.
-Kate zrobisz nam dwie herbatki?-Stella zapytała, chcąc żeby zostawiła nas same.
-Dobrze, ale zrobię to tylko dla ciebie...-rzuciła mi komediowy podryw. To było niesamowicie słodkie. Opowiedziałam Stell wszystko ze szczegółami. Była co najmniej zdziwiona.
-Natomiast ja, nic nie zdziałałam. Ci ludzie zawsze są niesamowicie ostrożni. Wtapiają się miedzy tłum, bardzo trudno ich namierzyć.-siedziała nie zadowolona z siebie.
-Spokojnie, poczekamy na ich błąd.-powiedziałam myśląc.
-Widzisz na przykład tego mega przystojnego faceta.To jeden z nich.-rzuciła chcąc mi zaimponować. Spojrzałam na mężczyznę.
-To Alex.-wyszeptałam. Czyli ci ludzie mają za zadanie mnie chronić! Ale to wszystko nie ma sensu! W końcu komu mogę zaufać ?
-Zbierzmy na razie, co wiemy... - zaproponowała widząc moje zmieszanie.
-Mamy prześladowcę Hawakejna, który chce nam wyrządzić krzywdę, a dokładniej mnie, ponieważ mój ojciec, który całe życie mnie okłamywał, że był elektrykiem, a był nie wiadomo kim. Schował pendrive z danymi "A.I.R" dotyczące jakieś broni. Mamy dziwnych ludzi wokół mnie, którzy jak się dziś dowiedziałam są moimi ochroniarzami, w tym Alex. Dalej mamy moją mamę, która za wszelką cenę chce mnie chronić. I na wisienkę w torcie, czyli Akademia w Shafiral. Tak całkiem normalna rodzinka.-dodam ironicznie.
-Nie denerwuj się bo ci się zmarszczki robią...-skomentowała, szukając jakiś wskazówek w internecie. Zawsze jest taka, a szczególnie dziś. I typowo, bez laptopa się nie rusza.
-Zaraz ci wszystko znajdę...-rzekła wpatrzona w ekran.
-To już raczej nie zdążysz, bo za godzinę mamy występ w " Victoria"-przypomniałam.
-Właśnie, nie wymigasz się od śpiewania.-zakomunikowała kręcąc głową. Jest najlepsza jeśli chodzi o motywację.
- Ja.. Nie...-zaciągnęłam rękaw na dłonie.
-Posłuchaj wiem, że jest ci ciężko, ale musisz normalnie żyć...-zagryzła wargę.
-Masz rację..-przemówiła mi do rozsądku.W odpowiedzi otrzymałam entuzjastyczny krzyk i śmieszny taniec.
-I twoja mama obiecała, że przyjdzie i Kate i znajomi i Alex-szturchała mnie łokciem.
-Pff nie zależy mi na nim.-rzuciłam obojętnie.
-Przyznaj się, ciągnie cię do niego ?-powiedziała pewnie. Dlaczego ona mnie tak zna...
-Chodźmy....-pociągnęłam ją za rękę.
Dziś miał się odbyć konkurs. Ubrałyśmy się, kolorystycznie tak samo jak reszta grupy, czyli na czarno, dla dziewczyn obowiązkowy był kok. Wtedy nie przeszkadzają tak bardzo włosy, podczas tańca. Wyglądałyśmy łudząco podobnie. Chciałyśmy wyjść troszkę wcześniej by się porozciągać, zrobić próbę generalną. Na szafce nocnej leżały moje kluczyki od motoru, o tym też pomyślał. Spakowałyśmy torby i wybiegłyśmy przed budynek, gdzie czekał na nas Alex z pięknym, czarnym ferrari. Stella popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak popatrzył na mnie i odwzajemnił uśmiech.
-Mam być twoim osobistym ochroniarzem. Moja księżniczka musi podróżować z klasą.-puścił mi "perskie oko". Zaniemówiłam. Stella stała jak wbita, oczarowana jego urodą w realnym świetle.
-Będziemy teraz spędzać mnóstwo czasu..-uśmiechnął się zawadiacko, otwierając mi drzwi.
-Mnie będzie, tak samo niezręcznie jak tobie ...-grałam niedostępną. Mogłam zobaczyć jedynie jak się cieszy.Alex jechał pewnie, ale szybko, cały czas spoglądając na mnie, przez lusterko.
Potem wysadził nas przed samymi drzwiami i powiedział, że jeszcze będzie mnie miał "na oku".
-Ty to jednak masz szczęście...-odparła Stell, będąc pod wielkim wrażeniem Alexa.
-To manipulant, arogant, egoista i prostak.-skomentowałam zimno. Nareszcie weszłyśmy do środka, cała nasza ekipa grzała parkiet. Stella poszła pokazać John'owi gdzie jego miejsce, a mnie oczywiście pierwszy zobaczył Liam.
-Gotowy wygrać ?-zapytałam, chcąc podnieść go na duchu.
-Jak jesteś ty, to już jestem spokojny.-głupio się uśmiechnął. Poszliśmy się porozciągać.W kolejności byliśmy 6 na 23 zespoły.Nasi znajomi dzielnie nas dopingowali, a ja miałam niesamowitą ochotę wyżyć się w tańcu. Gdy przyszło nasze " 5 minut " wyszliśmy na scenę. W oddali klubu zobaczyłam Alexa.
***Oczami Alexa ***
Wiedziałem, że Hawakejn gdzieś się czai. Muszę mieć oczy dookoła głowy. Wszedłem do "Victoria", a wtedy ją zobaczyłem ... Dumnie wkroczyła na parkiet. Muzykę odtworzono, a oni zaczęli tańczyć. Synchronicznie, równo, może troszkę stremowani. Wkładali w to całe swoje serce. I wtedy usłyszałem głos anioła, jedyny niepowtarzalny, wyjątkowy.Wszyscy na chwilę zamarli, czas się zatrzymał. Potem okrzyki i owacje zagłuszyły muzykę. "Mała czarna" ma niesamowity talent. Reszta konkurencji sobie odpuściła. Wgapiałem się w nią jak w bóstwo, pożerałem wzrokiem każdy jej krok, każde słowo. Jak dla mnie wygrają. I nie myliłem się...1 miejsce. Była szczęśliwa. Chcę żeby zawsze taka była...W tym momencie dostałem sms'a od tego idioty Peter'a i zacząłem z nim nerwowo pisać :
Chcąc, nie chcąc muszę jechać.Tak, dziś rano okłamałem Caroline, że Hawakejn siedzi w więzieniu. Całkiem do mnie podobne. Przynajmniej się nie martwi. Potem podstawiłem zmiennika na straży i pojechałem skopać tyłek Hawakejn'owi.
*** Oczami Caroline ***
Po występie kostki mi zmiękły i całe się trzęsły. Siedziałam przy stoliku obok Liama, on gadał jak najęty, a ja nie mogłam się skupić na żadnym z jego słów. Ogarnął mnie ogromny szok. Tata był by pewnie ze mnie dumny. Mama z Kate się popłakały, także było chyba dobrze. Teraz pojechały do domu. Na scenie totalnie odpłynęłam. Nie znałam siebie z tej strony...
-Czy ty w ogóle mnie słuchasz ?-wybudził mnie głos Liama.
-Tak.... Znaczy nie!.... Co mówiłeś ?-otrzeźwiałam.
-Care nie wiem o co chodzi, ale zaczynam się o ciebie martwić.-powiedział przeszywając mi duszę.
-Wszystko OK-skłamałam, ale chyba mi nie uwierzył. Nie umiem kłamać. Na szczęście mój "demon" wyratował mnie, z tej niezręcznej sytuacji.
-Dobra oblewamy ...-szczęśliwa Stell stała obok mnie z butelką szampana. Nie lubię pić, jakoś mnie do tego nie ciągnie. Poza tym wiem z swojej osiemnastki, że staję się bardzo rozgadana.
-To symbolicznie po lampce.- zgodziliśmy się.Po godzinie bliźniaczki poszły do swoich chłopaków świętować, także zostaliśmy w czwórkę: ja, Stell, John i Liam. Już chciałam opuścić to zgromadzenie, ale w drzwiach się rozmyśliłam: jeśli wkrótce mają mnie prześladować i Alex znikł, to trzeba się napić. Po szampanie dziwnie mi ulżyło.Wszyscy się śmiali, wygłupiali, zapomniałam o reszcie świata. Nawet nie wiem, ile czasu tak przesiedzieliśmy. O 2 w nocy chłopcy poszli do domu, proponując nam odprowadzenie, ale nie było takiej potrzeby. Następnie Stell kupiła wódkę.Wypiłam kieliszek. Po chwili, myśli umilkły- nareszcie. Już mnie nie odchodziło, co się stanie. Ja po jednym kieliszku padłam, a Stella..Hmmm, to bardzo ciekawy przypadek... Po butelce się jeszcze trzymała. I co trzeba było robić ? Stell wyciągnęła z kurtki mój telefon i zadzwoniła po Alexa. Zjawił się po 10 minutach.
-Dobrze księżniczko...Czas do domu.-ociężale wypuścił powietrze z ust. Popatrzył na Stell.
-Nie ma to jak mocna głowa..-uśmiechnął się do niej i wypił kieliszek nalanej wódki. Usiadł przy naszym stoliku i zadzwonił po jakiegoś Harry'ego .
-Ty też ?-zaśmiałam się. Mimo wszystko, nie byłam tak pijana, jak Stell.
-Każdemu się coś należy.-szarmancko poruszał brwiami.
-Gratuluję 1 miejsca.-zaczął się na mnie niebezpiecznie patrzeć.
-Dzięki.Ale powiem ci... że to....że to.....wszystko przez..... szczęście... Znaczy Caro...tak .. przez nią...-Stell kiwała się na prawo i lewo i śmiesznie machała palcami. W progu stanął wysoki, zielonooki chłopak z burzą brązowych loków. Stelli choć w połowie nieprzytomnej, bardzo zaimponował.
-Hej, jestem Harry Aviero .-uśmiechnął się, do niej.
-Stella Rowan.-zaczęła się śmiać, sama do siebie. Oczarowany Stelą podał mi rękę, po czym wgapiając się na mnie przez chwilę, pokiwał głową w stronę Alexa.
-Teraz widzę...-nie zdążył dokończyć, bo Alex mu przerwał.
-Bo masz oczy.- zripostował go.
-Ile ty piłaś ?-pytając Stell, zaśmiał się.
-Bardzo malutko-powiedziała pokazując miarę na palcach.
-Gdzie mieszka?-zwrócił się do mnie Harry.
-Baker Street 136 A.-podałam adres.
-To chodź malutka.-szepnął pomagając wstać Stelli, ale sądząc po jej chwiejącym kroku doszła by po godzinie, więc Harry zaniósł ją do samochodu. I odwiózł do domu.
-Ufasz mu ?- zapytałam Alexa, martwiąc się o Stellę.
-Jest moim najlepszym kumplem. Jedynym kumplem. Mam o jednego za dużo.-rozbawił mnie, ale i upewnił.
-A choć fajny jest ? -zapytałam, pod wpływem alkoholu.
-Obrzydliwie nudny jak dla mnie, ale umie się opiekować dziewczynami na kacu.-puścił mi "perskie oko".
-Chodź księżniczko, odwiozę cię do domu.-powiedział pełen czułości.W jego ustach zabrzmiało to jak : " zaopiekuję się tobą na zawsze ".
*** Oczami Stelli ***
Jego niesamowicie ciepłe dłonie zaniosły mnie na przednie siedzenie samochodu. Całą drogę wgapiałam się w niego, jak w obrazek. Bez trudu znalazł mój dom. Opiekuńczo zerkał na mnie co jakiś czas.
-To tutaj. Ale musisz mnie odprowadzić prościutko do łóżka.-dałam warunek.
-A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko ?-zapytał ciągle się śmiejąc.
-Rodzice są po rozwodzie. Mieszkam z tatą, którego NIGDY nie ma.-powiedziałam cicho.
-Ciesz się z taty. Moi rodzice oddali mnie do internatu, gdy miałem 10 lat.Teraz nie utrzymują ze mną kontaktu. NO, to idziemy.-zaniósł mnie, aż do mojego łóżka. Zrobiło mi się go żal. Przykrył mnie kołdrą i już miał wyjść przez główne drzwi, ale go zatrzymałam.
-Zostaniesz ze mną ?- pierwszy raz w życiu poprosiłam chłopaka, ale nie mogłam dopuścić żeby mnie zostawił. Po prostu...chciałam żeby już był ze mną, na zawsze. Popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, po czym ściągnął kurtkę i położył się obok.
-Nigdy nie zostawię cię samej.-szepnął, swą ciepłą barwą głosu. Opowiadaliśmy o sobie prawie całą noc, a potem przytuleni zasnęliśmy. Śniłam o nim, o nas.
***Oczami Caroline ***
Szybko przebiegliśmy przez pensjonat, nie chcąc spotkać mojej mamy. Przy moim pokoju,Alex pocałował mnie w czoło na dobranoc.Ten piękny moment przerwała Charlotta, która pojawiła się w korytarzu. Chcąc umknąć przed "zmorą", wciągnęłam mojego ochroniarza do siebie.Chciał zapytać co się stało,ale mu nie pozwoliłam.
-Ciii-zasłoniłam mu palcem usta. Jego obydwie ręce spoczęły na moich biodrach. Pociągał mnie, ale tak cholernie się bałam, że znowu będę cierpieć, albo gorzej on będzie. Zaprowadziłam go na balkon. Księżyc świecił jasno, oświetlał nam ogród.Usiedliśmy obok siebie na dużym fotelu i wtedy zaczęło się to, czego najbardziej się obawiałam : stałam się niesamowicie rozgadana i potrzebowałam słuchacza.
-Ja myślę, że ładna para byłaby z Stelli i Harry'ego...-wnioskowałam po swojemu.
-Racja. A ty wierzysz w miłość ?-zadał bardzo trudne pytanie.
-Wyrosłam z bajek, to z miłości też. W moim życiu nie będzie i " żyli długo i szczęśliwie ".-zagryzłam zęby. Moje oczy wpatrywały się w niebo.
-A ty byłeś kiedyś zakochany?-powiedziałam zachrypnięta.
-Kochałem. To bolesne, bezsensowne i przereklamowane.-dodał, jakby nie miał serca.
-W tym jednym się zgadzamy.-zaśmiałam się.
-Nie mogę cię rozgryźć. Jesteś niesamowicie tajemnicza. Opowiedz mi coś o sobie...-rzucił niespodziewanie. To było najgorsze pytanie jakie było tylko możliwe.Opowiedziałam mu całe dzieciństwo, dobre i gorsze chwile, jak dorastam, jak zmieniło się moje podejście do świata.
-A co lubisz ?-zadawał kolejne pytania.
-Muzykę, zwierzęta, śpiew, taniec, grać na gitarze, konie mechaniczne, naleśniki i słodycze.Jeśli chodzi o ulubione zajęcia to lubię : patrzeć wieczorem na gwiazdy, dostawać róże i ...cieszyć się z życia.Ale również mam smykałkę do zwierząt i małych dzieci.-rozkręciłam się na dobre.
-I mogę dodać, że jestem niepoprawną optymistką. -mówiłam zamyślona. Od dawna, z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało.
-Masz jakieś marzenia ?-zapytał z uśmiechem. Patrząc na mnie jak na skarb.Lubiłam to spojrzenie.
-Chciałabym pojechać kiedyś do innych krajów, zobaczyć zabytki, przeżyć przygodę i żeby mama była zdrowa.-mimowolnie napłynęły mi łzy do oczu.
-Czego się boisz ?-zapytał czując, że się przed nim otwieram.
-Niczego. Może tylko, że stracę osoby, które kocham.- i się rozkleiłam. Widząc to Alex chwycił moją dłoń i zmienił temat.
-A czego nie lubisz ?-dalej mnie podpytywał.
-Mam alergię na chamstwo.Wiesz co boli najbardziej ? To, że ludzie to egoiści. Pieprzeni materialiści. Liczą się tylko pieniądze i wygląd. A może warto się na chwilę zatrzymać ?Pomyśleć kto przez nas cierpi ? Może uda się to naprawić? Dlaczego ? Bo warto. Moim wyjątkiem jest Charlotta, jej nie lubię od zawsze.-skomentowałam.
-Nie każdy Anioł jest lub musi być dobry.Ja jestem upadłym aniołem szukającym pomocy.Czemu ona cię nienawidzi ?-zapytał.
-Frustrujące, o to samo zastanawiam się od miesięcy.-zamyśliłam się.
-A teraz ty !- rzuciłam z dziecinnym blaskiem w oczach.
-No dobra, pytaj o co chcesz.-odrzekł, robiąc minę niegrzecznego chłopca.
-Jaki lubisz kolor ?-rzekłam na dobry początek.
-Czary.-powiedział bez zastanowienia.
-Bo kolor ciemności?-rzuciłam praktycznie nie myśląc. Jestem pijana, mam swoje prawa.
-Bo twoje oczy.-odrzekł niespodziewanie. Dobra robi się niebezpiecznie, czas na kolejne pytanie. Mój piesek przyszedł na balkon zobaczyć jak się mam. I dziwnym trafem polubił Alexa, wskoczył mu na kolana i dał się pogłaskać. Ostatnio mojemu koledze byłby odgryzł palca, także mnie to zadziwiło. Zwierzęta wyczuwają, kto jakim jest człowiekiem. Są zwierciadłem naszej osobowości.
-Jakie dziewczyny lubisz?-zaśmiałam się, ale to pytanie mnie najbardziej interesowało.
-Hmmm dziwne pytanie.-uśmiechnął się.
-Jestem pijana, jutro już tego nie będę pamiętać...-zachęciłam go, tuląc Rubinka.
-Znająca swą wartość, wrażliwa, sumienna, serdeczna, uśmiechnięta, odważna, pokorna, uparta, kulturalna, utalentowana, żeby nie była kobietą lekkich obyczajów i nie lubię jak dziewczyna jest "żmiją", to świadczy tylko o niej.-przewrócił oczami. Mogłabym słuchać go wieczność.
-Możesz mi coś obiecać ?-zapytałam cicho.Kiwnął głową.
-Obiecaj mi, że będziesz ze mną szczery, zawsze.-spojrzałam, jakby jego odpowiedź miała znaczenie na całe życie.
-Obiecuję.-wyczułam, że to niesamowicie prawdziwe wyznanie.
-Opowiedz mi o swoim dzieciństwie.-powiedziałam, wgapiając się w niego jak w lusterko. Na początku nie chciał, ale mi obiecał i musiał dotrzymać danego słowa.
-Urodziłem się w Ducato, żyłem tylko z mamą, nigdy nie poznałem ojca. Nie miałem rodzeństwa, dlatego w wieku 10 lat zacząłem dokładać się na dom. Pracowałem gdzie popadnie, ale moja mama lubiła sobie wypić. Do dwóch lat, nie było po niej śladu. Zostałem umieszczony w domu dziecka, całkiem sam. Wszystkie te gówniane rzeczy, które ludzie robią sami sobie... W sumie zawsze chodzi o to samo, wiesz? To tylko sposób, żeby coś powiedzieć. Zabić wspomnienia bez konieczności zabijania siebie. Potem nauczyłem się, że w życiu nie można być aniołem, ale chyba się pomyliłem patrząc na ciebie. Ludzie są chciwi, zachłanni i fałszywi, bo to demony w ludzkich postaciach. Potem kumple, dziewczyny, narkotyki, to tylko pozory dorosłości. Nikomu już na mnie nie zależało, na swej drodze krzywdziłem wielu ludzi, wtedy znalazł mnie twój tata. James wskazał mi drogę, uwierzył we mnie. Postanowiłem się zmienić, nie dla kogoś, ale dla siebie.Dał mi motywację do bycia sobą. Rzuciłem stare życie i zacząłem wszystko od nowa. Poszedłem do Akademii w Shafiral, James mnie wyszkolił w fachu. Tak to fakt, jestem zimnym, myślącym tylko o sobie, przystojnym, draniem, ale mnie tego życie nauczyło. Dlatego nie chcę, być dobry dla innych, bo ludzie kiedy widzą dobro, od razu go oczekują, czasem nawet wykorzystują i manipulują, czasem zmuszają do bycia ich robotem. Ale jeśli widzą drania, trzymają się od niego z daleka, bo się go boją, wtedy oni są szczęśliwsi, a ja wiem, że nie będę cierpiał. Musisz mieć odporną psychikę bo świat jest podły. Po roku James zginął. Nie mogłem sobie z tym poradzić i wyjechałem. Ale wszędzie było tak samo pusto, cicho, samotnie. Nie mogłem zbudować żadnego związku, wszystko się sypało. I wtedy wróciłem znaleźć szczęście. Mówię, jakbym był pijany.-mówił, wgapiając się w jedną gwiazdę. Jak łatwo go oceniłam po wyglądzie. Myślałam nad bogatym synkiem mamusi, a tu przyszła szara prawda. On jest niesamowicie prawdziwy, romantyczny. Mamy wiele ze sobą wspólnego.Zalana deszczem cichych łez, patrzyłam na niego, nie wiedząc jak go pocieszyć. Zapadła cisza w sercach i umysłach. Spostrzegłszy się, że od dłuższej chwili nie ma ze mną kontaktu, odwrócił twarz w moją stronę :
-Nie, nie, nie. Nie płacz przeze mnie, to ostatnia rzecz jaką bym chciał...-jego dłonie objęły moją twarz i pościerały każdą łzę.
-Alex przepraszam..-wyszeptałam ze wstydem. Mocno mnie przytulił.
-To najbardziej nie egoistyczna rzecz jaką powiem : nigdy przeze mnie nie płacz, nie jestem wart nawet twojego uśmiechu.-jego oczy patrzyły na mnie z ognistą miłością. Miałam niesamowitą ochotę go pocałować. Palcami ułożył niesforne kosmyki moich włosów, a ja patrzyłam tylko na jego usta. Alkohol potęguje uczucia. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. Zapach jego perfum, przesiąkł moje ubrania. Zapach, przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. Mocnym ruchem ręki przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie, puls przyśpieszył, oddech stał się nie równy, źrenice się powiększyły. Przesunęłam palcem, po jego jasnym policzku. Rozum mówił :"będziesz tego żałować!" Serce krzyczało:" TAK !" Patrzyliśmy na siebie, a ja byłam bezbronna w obliczu tej chwili. Zamknęłam oczy. Nasze wargi delikatnie się spotkały, a świat zawirował. Po chwili jego duże, dłonie objęły moją talię, natomiast moje ręce splotły się z jego włosami. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej, a skończyliśmy delikatnie. Potem przytuliłam się do niego. Nagle alkohol dał odczuć swe znaki. Na skrzydłach anioła, zasnę pod kołdrą z gwiazd...
O matko jedyna, kurde bele aaaaaaaaaaa.
OdpowiedzUsuńBoskie niesamowite,genialne. Chcę więcej <3 :3